Spuszczam wzrok. Zaczynam otrzepywać swoje spodnie i kurtkę. Nic nie mówię. Hubert również milczy. Słychać jedynie śmiechy i rozmowy osób przejeżdżających obok nas. Po chwili, kiedy podnoszę oczy, zauważam, że się we mnie wpatruje. Gdy nasz wzrok się spotyka, wszystko wkoło jakby cichnie. Podoba mi się to spojrzenie - delikatne, ale badawcze, jak gdyby chciał poznać mnie lepiej, studiując moją twarz.
To ja pierwsza zaczynam się podnosić. On przytrzymuje mnie za rękę i mówi, żebym poczekała chwilę. Robię co mówi i czekam, aż to on pierwszy się podniesie. Potem pomaga mi.
- Co teraz? - pytam trochę piskliwym głosem.
- Zależy czy masz już dosyć. - mówi, na co ja przecząco kiwam głową.
Jeździmy jeszcze przez pół godziny już bez żadnych upadków. Kiedy już chcę schodzić z lodu, Hubert zatrzymuje mnie.
- Mam dla ciebie propozycję. - mówi, a ja po jego minie wnioskuję, że za bardzo mi się nie spodoba.
- Zamieniam się w słuch.
- Chciałbym, żebyśmy sprawdzili jak sobie radzisz po pierwszej lekcji ze mną. Żeby cię zachęcić, wymyśliłem zakład. - na chwilę zawiesza głos,by zobaczyć czy zaprotestuję, Nie robię tego, więc kontynuuje. - Przejedziesz sama, bez mojej pomocy, przez środek lodowiska. Jeśli ci się uda, stawiam pizzę.
- A jeśli nie?
- Później wybiorę nagrodę. - uśmiecha się, a ja przez chwilę myślę o tym, żeby się nie zgodzić. Nie chcę jednak, żeby wyszło na to, że jestem tchórzem.
- Zgoda.
Ustawiam się w odpowiednim miejscu. Zamykam oczy, biorę głęboki wdech i wypuszczam powoli powietrze, by się uspokoić.
Dasz radę. To tylko kawałek.
Z tą myślą, ruszam przed siebie. Idzie mi naprawdę dobrze. Jestem prawie na końcu, kiedy nagle ktoś przejeżdża obok mnie. Przestraszona, tracę równowagę. Hubert szybko do mnie podjeżdża i ponownie tego dnia pomaga mi wstać.
- Wygrałem. - uśmiecha się triumfująco.
- Co? - pytam oburzona. - Przewróciłam się tylko dlatego, że ktoś obok mnie przejechał i prawie na mnie wpadł.
- No właśnie, przewróciłaś się. W umowie było, że ma nie być żadnych upadków.
- Wiesz co? Jesteś niesprawiedliwy. - zostawiam go i schodzę z lodu.
Podchodzę do najbliższej ławki i zmieniam łyżwy na moje buty. Hubert szybko do mnie dołącza.
- Ej nie obrażaj się. - mówi, a ja go ignoruje.
Idę oddać łyżwy i wychodzę z lodowiska na świeże powietrze. Chłopak podbiega do mnie i mnie zatrzymuje. Staje przede mną i z naprawdę zmartwioną miną zaczyna mnie przepraszać.
- Spokojnie, wyluzuj. - śmieje się.
- Wrobiłaś mnie! Serio się przestraszyłem, że się obraziłaś.
- Bo uważam, że to było niesprawiedliwe, ale bez przesady. Nie będę przez to płakać.
Idziemy przez chwilę w milczeniu. Po chwili pyta mnie:
- Jak ci się podoba na pierwszej randce?
Te pytanie sprawia, że jestem totalnie oszołomiona.
- Randce? Przecież to nie jest randka..
- To jak to inaczej nazwiesz?
- Spotkanie dwóch osób, którzy chcą się lepiej poznać. - uśmiecham się szeroko.
On wybucha śmiechem.
- Jak zwał, tak zwał.
Niedaleko lodowiska jest pizzeria, do której właśnie idziemy. Po chwili docieramy na miejsce. Dawno tu nie byłam, więc rozglądam się oszołomiona zmianą wnętrza. Na ścianach dominuje jasnoniebieski, nadający wnętrzu weselszy wyraz. Okrągłe stoliki zostały zamienione na prostokątne. Na każdym znajduje się kartka z menu. Jest tu o wiele przyjemniej.
Siadamy z Hubertem naprzeciwko siebie do stolika przy oknie. Informuję go, że jestem wegetarianką. Zrezygnowany postanawia, że zamówimy zwykłą z serem. To miłe, że zrozumiał i tak się poświęcił.
- To co? Płacimy pół na pół? - pyta, a ja udaję oburzoną.
- Na pół? Co z ciebie za gentelmen, żeby dziewczyna na randce płaciła za siebie?
Śmieje się, by pokazać mu w ten sposób, że tylko żartuję. On na szczęście rozumie i również zaczyna się śmiać.
- Przyznałaś, że to randka. - mruga do mnie.
Zaraz zaraz. No tak! Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że ma racje.
- Przez przypadek. - mówię szybko.
- Tak się tłumacz słońce.
Po tych słowach wstaje i idzie zamówić naszą pizzę.
Czy on właśnie nazwał mnie słońcem? Chyba za bardzo mnie poniosło i powiedział tak przez tę moją gafę. Niedługo później wraca do stolika, a chwilę po nim na naszym stoliku ląduje pizza. Jedząc rozmawiamy o głupotach i dużo się śmiejemy. Dziwię się, że tak swobodnie czuję się w jego towarzystwie.
- Może opowiesz mi teraz czemu jakiś czas temu tak szybko wybiegłaś ze szkoły? - pyta.
To pytanie powoduje u mnie powrót wielu wspomnień, przez co szybko tracę uśmiech. Hubert to zauważa i mówi szybko:
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić.
- Wiem, po prostu nie mam teraz ochoty o tym rozmawiać..
- Jasne, rozumiem.
Przez jakiś czas nic nie mówimy. Po chwili słyszę jak mówi cicho:
- Jesteś tajemnicza i pełna niespodzianek, wiesz? Po pierwszym dniu naszej znajomości wydawałaś się taka cicha, powiedziałbym nawet, że byłaś przygnębiona. Przez następne dni również wydawałaś się smutna. A po dzisiejszym lodowisku, kiedy tak często się uśmiechałaś, mam wrażenie, że jesteś szczęśliwa.
- To, że człowiek się uśmiecha nie znaczy, że jest szczęśliwy..
CZYTASZ
Do nieba i jeszcze wyżej
Teen FictionDziewczyna zamknięta w sobie. Tajemniczy chłopak. Nagle spotykają się. Czy będą razem? Czy ktoś lub coś stanie im na drodze do pełni szczęścia? A może nigdy się w sobie nie zakochają? Jedno jest pewne - po ich spotkaniu nic już w życiu tych obojga n...