Rozdział 20

3.3K 124 6
                                    

No dobra, wyjątkowo dam jeszcze jeden rozdział. Ale na następny poczekacie troszeczkę, ale mogę obiecać, że będzie dłuższy niż ten.

Rezydencja Lorenza Romero, 10 lipca 2010

Carlos sam nie wiedział co robi. Nie mógł się opanować. Wyglądała tak pięknie na tle ciemnych drzew w ogrodzie. Chciał uczynić ten jeden, tylko ten jeden krok i podejść aby ją pocałować. Jednak w porę się opamiętał. Nie mógł się dać ponieść emocjom. Ona powinna być dla niego nietykalna. Nie powinien jej pragnąć jak żadnej innej kobiety. On ma ją tylko chronić. Ma ją wyrwać z tego piekła. Nic więcej. Absolutnie nic więcej nie powinno i nie może się między nimi wydarzyć.

Cofnął się o krok i znalazł się w tym samym miejscu, w którym złapał Ericę, która o mało co chwilę wcześniej się nie potknęła o leżący na ziemi kamień.

– Nic ci nie jest? – zapytał. Zbeształ się w myślach. Idiota. Nie mogłeś oczywiście nic innego wymyślić, tylko te banalne zapytanie. Ale nic nie mógł na to poradzić, że tracił głowę w jej towarzystwie jak jakiś napalony nastolatek.

– Nie – odpowiedziała Erica. – Dzięki tobie. Gdyby nie ty już dawno rozwaliłabym sobie … głowę – powiedziała w ostatniej chwili, zastępując słowo „łeb”, które miała na myśli. Takie określenie było podobne do Ericy, ale nie do Roxany. Nie przypuszczała, że granie córki bossa może być takie męczące. Musiała lepiej się pilnować, żeby przypadkiem nie palnąć jakiegoś głupstwa. Wtedy to byłby przypał, pomyślała. – Ty też wyszedłeś się przewietrzyć, tak jak ja? Lepiej mi się potem śpi.

– Tak – odparł tylko Carlos wciąż oszołomiony urodą dziewczyny. Starał się o niej nie myśleć jak o kobiecie, tylko o siostrze, którą zresztą traktował zanim wyjechał na studia, ale nie mógł. Wziął się w garść i odsunął się od niej na bezpieczną odległość. Może gdy nie będzie tak blisko niej zwalczy pokusę pocałowania jej. – Musiałem pomyśleć o wielu sprawach.

– Można wiedzieć jakich?

– To sprawy zawodowe – odpowiedział wymijająco. – Nic co będzie cię interesowało. Lepiej mi powiedz, jak tam przygotowania do aukcji. Słyszałem od Adriany, że jej pomagasz.

– To prawda – przyznała Erica i ruszyła do przodu. Carlos powoli podążył za nią. – To wielkie co ona robi. Jest taka zaangażowana i wierzy w to co robi. Zaraziła mnie tym entuzjazmem. Te dzieciaki są takie miłe i słodkie, a jednocześnie takie biedne. Sieroty. Nigdy nie zaznali miłości rodzicielskiej. Adriana wiele dla nich robi. Żebyś widział ich uśmiechy na twarzach, kiedy przyjechałyśmy pewnego dnia do sierocińca. One ją kochają. – Dziewczyna teraz nie udawała. Naprawdę czuła to o czym mówiła. Ostatnio sama zaproponowała Adrianie, że jej pomoże przy aukcji. Mimo że miała za zadanie obserwować Lorenza, to jednak pozwoliła sobie na wycieczkę. Nie potrafiłaby usiedzieć w jednym miejscu, a tak chociaż się rozerwała. Zresztą Lorenzo rzadko w dzień bywał w domu, tylko załatwiał jakieś interesy. Ciemne interesy. Tego była pewna. Nie mogła go przecież śledzić poza domem. Była w nim zamknięta jak w więzieniu, nie mogła się z niego ruszyć bez swojego ochroniarza. To ją coraz bardziej przytłaczało, dlatego postanowiła udzielać się tak jak Adriana. Dla zabicia nudy. Nie sądziła, że tak to polubi. – I ona kocha je – rzekła na koniec.

Córka MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz