10. Kate ścigana

25.3K 1.7K 60
                                    

Długo zapewniałam Michaela i Leo, że ze mną wszystko w porządku i mogą już iść. Wyszli razem, ale czy potem się rozdzielili, to już było dla mnie tajemnicą. Miałam nadzieję, że jednak nie. Chciałam... wyjątkowo chciałam oderwać się od problemów, ale w tym zawsze pomagała mi Martha. Nie stonowany Leo, nie nowo poznany Luke, który był sednem problemy, ani nie kochany Michael. Oni wszyscy patrzyli teraz na mnie litościwie, jak małe dziecko, które jest smutne i należy je pocieszyć. Nie chciałam pocieszenia, chciałam zapomnieć lub po prostu na chwilę wmówić sobie, że jest dobrze. Jednak wcale tak nie było. Słuchanie muzyki nie pomogło, nie wbiło w radosny rytm, a na domiar złego w playliście akurat znalazła się smętna. Wyłączyłam telefon zirytowana. Ktokolwiek planował się ze mną tego wieczoru połączyć, musiał obyć się bez odebrania.

– Kochanie, zrobiłam ci kakao – powiedziała mama, stawiając na moim biurku duży kubek.

Pamiętałam go. Tata wyjątkowo w święta był w rewelacyjnym humorze i kupił mi go, bo zawsze twierdziłam, że dwieście mililitrów to za mało i chcę kubek, który ma pół litra. Byłam mała i wydawało mi się to największym marzeniem, a tata, jak bohater, je spełnił. Przytulił, pocałował w głowę i powiedział, że od teraz mogę pić tyle, aż będę chodzić sikać co pięć minut. Chociaż pogroził, że jeśli zleje się w gacie, to wyrzuci kubek. Nigdy nie nasikałam pod siebie, więc kubek przetrwał, a tata odszedł. Ironia. Sama nie wiem, czy nie wolałabym stłuc go i nie mieć żadnych pamiątek po tym człowieku.

– Kate? – nawołuje mama.

Musiała dłuższą chwilę na mnie patrzyć, gdy ja tępo wgapiałam się w naczynie. Było mi głupio, potarłam ramiona, choć wcale nie odczuwałam zimna. Może tylko mentalnie, kompletne osamotnienie.

– Przepraszam, zamyśliłam się – przyznałam.

– Martwisz się Marthą?

Popatrzyłam na nią zdziwiona, ta z krzywym uśmiechem usiadła na łóżku obok mnie. Dotknęła mojego uda w akcie wsparcia i również patrzyła przed siebie.

– Skąd wiesz?

– Wasze krzyki słyszała chyba cała kamienica – zauważa, a mi robi się głupio. – Twój płacz myślę również. Chłopcy cię pocieszali, więc nie chciałam, żebyś poczuła się skrępowana, że jeszcze ja przy tobie jestem. Pozwoliłam im na opiekę nad tobą. Zrobiłam słusznie? – Spojrzała na mnie z troską. Kochałam ją ponad wszystko, dlatego przytuliłam się, a ta od razu mnie mocno objęła.

– Byłam okropną przyjaciółką i wiem, że już jej nie odzyskam.

– Musisz dać jej czas, żeby ochłonęła – radzi. – Potem porozmawiacie i dopiero wtedy ocenisz, czy da się to ratować. Skarbie, najważniejsze jest dostrzegać błędy i mieć szczere chęci je naprawiać. Nie znam nikogo bardziej chętnego do pomocy niż ciebie. Na pewno ją odzyskasz, jeśli choć trochę cię znała.

Chciałam wierzyć w jej słowa, może nawet pokładałam w nich skrytą nadzieję. Danie czasu nam obu było jedynym rozwiązaniem, ale nie potrafiłam określić, ile tego czasu powinnam dać. Tydzień? Dzień? A może miesiąc? Kiedy miało być „za późno"? Bałam się, panikowałam, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Mama pogładziła mnie po policzku i wyszła z pokoju. Napiłam się gorącego kakaa, które dla mnie zrobiła i westchnęłam z zadowoleniem. Tego było mi trzeba. Smakołyku od mamy w prezencie od taty. Momentalnie poczułam się jak dziecko z kompletną rodziną, z siostrą, która puszczała nowości muzyczne na cały regulator, aby potem mama musiała się kłócić z sąsiadem. Nic nie było jak dawniej, a ja bałam się, że próba odbudowy relacji, chociaż z Bellą, wróżyła jedynie zawodem. Nie zniosłabym kolejnego. Zdrady. Noża wbitego prosto w serce.

Be My Girl //✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz