Rozdział 3

1.9K 67 20
                                    

2 dni później

Siedzę u tego pieprzonego psychologa już 2 godziny. Dalej mi pieprzy o tym że to jest złe i w ogóle. Mam tego dość. Najchętniej teraz bym sobie ulżyła. 

Dalej myślę o tym blondynie z mojej klasy. Jak się nazywa? Skąd się wziął? Pewnie nigdy nie będę tego wiedzieć.

~*~

Koniec spotkania. Jestem już w domu, w toalecie. Zamknęłam drzwi na kluczyk i zaczęłam szukać czegoś ostrego. Już powoli wątpiłam że coś znajdę, ale...jest! Znalazłam ostrzałkę do kredki do oczu, wzięłam nożyczki, odkręciłam śrubkę i wyjęłam ostrze. Zaczęłam robić długie, cienkie linie na moim nadgarstku. Wycięłam także słowo które zawsze jest ze mną "FAT"*. 

-Bettany co tam robisz?!-mama zapukała do drzwi łazienki.

-Już wychodzę.-Zaczęłam bandażować rękę i wyszłam.-Hmm?

-Wszystko okay?

-Zapytała, a ja tylko wzruszyłam ramionami i poszłam do siebie.

Weszłam na facebooka, a następnie twittera. Zobaczyłam jedną wiadomość.

NiallKEBAB: hej :)

Yhh...tą minkę mógł sobie odpuścić.

Bett00: Hej, znamy się?

NiallKEBAB: Ja wiem kim jesteś, ty nie do końca.

Bett00: Mhm...jak masz na imię?

NiallKEBAB: Niall.

Na tym skończyła sie nasza rozmowa. Nie wiem kto to mógł być.  A z resztą nie obchodzi mnie to, pewnie znów ktoś robi sobie jaja.

3 GRUDNIA 18.00

 Wczoraj znów to zrobiłam. Pocięłam się i zemdlałam. Rodzice mówią, że nie dają sobie ze mną rady. Ja to doskonale wiem. Teraz jestem w drodze do psychiatryka.  Może tam przynajmniej będę miała spokój. Zobaczymy.

Po godzinie jesteśmy na miejscu. Wysiadłam z samochodu. Pada śnieg. Zimny jak moje serce i dusza. Budynek jest wielki, ceglany, ma 5 pięter. No nieźle. Tylko żeby mieli windę.

Po wysokich schodach weszliśmy na parter.  Śmierdziało tu jak w szpitalu.

-Dzień dobry.-Przywitała nas blond kobieta o zielonych oczach.-Nazywam się Barbara. Ty na pewno jesteś Bettany. Ja będę twoją opiekunką. Chodź pokaże ci cały budynek, a na końcu twój pokój.

I zaczęła mnie oprowadzać. Pokazała gdzie są łazienki, toalety, jadalnia, wyjście na balkon i inne. Na końcu dotarłyśmy do mojego pokoju. Jest cały biały. Łóżko mieści się na przeciw drzwi pod oknem przez które widać ogromy ogród. Pełno uliczek i drzew;Po prawej stronie łóżka jest mała szafeczka nocna, na niej lampka, a po lewej stronie pokoju znajduje się duża szafa i telewizor.

-Czuj się jak w domu. Rozpakuj się, a jak skończysz przyjdź na jadalnie, będzie kolacja.-I wyszła.

-Mhm...-Usiadłam na parapecie bo i tak nie idę na kolacje.

Nie chce jeść. To złe.

Zaczęłam się rozpakowywać. Wzięłam ze sobą całą szafę bo nie wiem ile tu będę. Miesiąc? 5 miesięcy? rok? Dwa lata? Nikt nie wie. To będzie wynikać z mojego stanu psychicznego jak to określił mój tato. Nawet na wigilię nie mogę jechać do domu.

~*~

Godzinę później leżałam spokojnie na łóżku kiedy ktoś przeszkodził mi mój spoczynek i zapukał. Wstałam niechętnie i otworzyłam. Ku moim oczom pojawił się ten sam blondyn co w mojej klasie. Przyglądałam mu się. Lekko się uśmiechał.

-Dzień dobry, jestem Niall.-uśmiechnął się szeroko.-Przyniosłem ci kolację bo nie przyszłaś.

-Nie chce. Nie potrzebne mi to.

-Musisz jeść.-Martwił się.-Inaczej już cię tu nie będzie.

-Może o to mi chodzi?-Uśmiechnęłam się wścipsko.-Możesz już iść.

-Mhm. -Posmutniał i poszedł.

Zrobiło mi się trochę przykro.


----------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka kolejny rozdział, trochę dłuższy. Mam nadzieję że spodoba się wam. Czekam na komentarze i oczywiście voices.

Do następnego :)



Miłość z psychiatryka |N.H.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz