Rozdział 10

890 59 8
                                    

 Myślałem, że z dnia na dzień ból w ręce będzie malał... Jakże byłem naiwny. Po nudnej środzie przyszedł czwartek, który nie zapowiadał się dobrze. Przez całą noc nie potrafiłem zasnąć, a gdy już mi się to udawało, budziłem się przez dokuczliwe ramię. Brakowało mi Cody'ego, w którego ciepłe ciało mogłem się wtulić i zapomnieć o wszystkich problemach, jednak nie chciałem go budzić o drugiej w nocy tylko dlatego, że tabletki przeciwbólowe nie działają tak jak powinny. Dzięki temu miałem mnóstwo czasu by porozmyślać i poużalać się nad sobą. W związku z tym, godzinę później poszedłem na dół, zrobić sobie gorącą czekoladę. Zabrałem jeszcze ze sobą laptopa i przeglądając różne śmieszne rzeczy w internecie, wypiłem jeden kubek, a potem kolejne trzy. Dopiero wtedy zrobiło mi się niedobrze, a mój poziom cukru w organizmie był alarmująco wysoki, dlatego zamieniłem napój na zwykłą zieloną herbatę. Dodatkowo zgarnąłem ciepły koc, który dotąd był złożony pod ladą, i opatuliłem się nim szczelnie, tworząc malutki bunkier, który miał mnie ochronić przed całym złem tego świata.

I tak było. Przez całe trzy godziny siedziałem w spokoju na swoim miejscu, ciągle zmieniając pozycje, gdyż za każdym razem nie było mi dostatecznie wygodnie, lub ręka zaczynała dawać o sobie znać jeszcze intensywniej. Tak samo było z każdym wybranym filmem, czy przeglądaną stroną, nie potrafiłem się skupić maksymalnie na jednej rzeczy, dlatego cały czas przeskakiwałem z karty na kartę.

Po kilku godzinach poddałem się i wyłączyłem komputer. Oparłem głowę o etui i wpatrzyłem się we wstające słońce za oknem. Westchnąłem i potarłem zmarznięte nadgarstki. Mimo, że byłem cholernie zmęczony, to ból w ręce przebijał to uczucie. Korciło mnie, żeby obudzić Cody'ego smsem, jednak ostatecznie nie zebrałem się na odwagę, by to zrobić.

Nagle drzwi trzasnęły, a do pomieszczenia wszedł Jordan. Zdziwił się na mój widok, pewnie nie mniej niż ja na jego. Nie wyglądał tak jak zwykle. Jego włosy był rozwiane, na sobie miał powyciąganą koszulkę i dresowe spodnie, a w jego dłoniach nie znajdował się wszechobecny smartfon wraz ze słuchawkami. Dodatkowo wyglądał na smutnego i zagubionego.

— Cześć — powiedziałem, po czym ziewnąłem przeciągle.

— Um, hej — odpowiedział skrępowany, po czym podszedł do czajnika. — Chcesz herbaty?

— Chętnie — mruknąłem i uśmiechnąłem się do niego.

Czułem, że jego wcześniejsze zachowanie było czymś spowodowane i nie chciałem go od razu skreślać.

Ziewnąłem znowu i westchnąłem głośno.

— Wszystko w porządku? Czemu nie śpisz? — zapytał chłopak, stawiając przede mną kubek z czarną herbatą.

Zdziwiło mnie jego zainteresowanie. W końcu dotychczas nie pałał do mojej osoby zbyt głęboką sympatią, ale nie analizowałem tego. Niektórzy potrzebują więcej czasu, by się oswoić lub przekonać do drugiego człowieka.

— Mógłbym cie spytać o to samo, kolego — odpowiedziałem z leniwym uśmiechem na ustach, wdychając napar. — Ręka nie daje mi spokoju, najwyraźniej sen nie jest mi dzisiaj dany. A co z tobą?

— Oh — Jordan zmieszał się, patrząc na moją złamaną rękę. — Bardzo ci dokucza?

— Wcale — parsknąłem pod nosem, na co kąciki jego ust uniosły się minimalnie. — Daje radę, choć byłoby lepiej, gdybyś zaspokoił moją ciekawość i powiedział, dlaczego tutaj jesteś.

— Pokłóciłem się z dziewczyną... Nie potrafię zasnąć — wyznał, dmuchając do swojego kubka.

— O co? — wypaliłem, nawet nie starając się być delikatnym.

Zimowy płomieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz