JiCheol - "Diabełek"

190 15 1
                                    

Jihoon siedział na miejscu pasażera, wpatrując się w drogę i nie zwracając uwagę na ruch, zdradzający jego zestresowanie. Palcami prawej ręki bębnił w swoje udo, natomiast lewą stopą monotonnie wystukiwał jeden, tylko sobie, znany rytm. Prowadzący samochód Seungcheol uśmiechnął się pod nosem i zerknął na swojego partnera kątem oka. Bardzo powoli przesunął dłoń z drążka zmiany biegów na kolano młodszego.

- Hej~ Nie denerwuj się tak. - szepnął.

- Nie denerwuję się.

- Tak. Właśnie to słychać. - zaśmiał się w odpowiedzi Choi, kładąc dłoń z powrotem na kierownicy.- Wszystko będzie dobrze.

- Łatwo ci mówić! - powiedział załamany Hoon, przeczesując swoje pudrowe włosy.- Moich rodziców poznałeś na początku naszego związku! Ja poznam twoich dopiero po dwóch latach bycia razem!

S.Coups pokręcił powoli głową, wzdychając cicho i wpasowując się plecami w skórzaną tapicerkę swojego lexusa. Jego chłopak miał rację. Państwo Lee poznał bardzo wcześnie. Był w drugiej klasie liceum, kiedy poznał pierwszorocznego Hoon'a. Często spotykali się przez przypadek, chociaż słowo przypadek można byłoby wziąć w niewidzialny cudzysłów, ponieważ starszy po prostu to wszystko planował. Kiedy zaczęli się spotykać został zaproszony, a podczas tej wizyty poznał panią Hyorin i pana Yongsun. Obydwoje polubili go i zaakceptowali pierwszy związek swojego syna, a tym samym jego rok starszego partnera.

- Woozi... Rozumiem twój niepokój. Dlatego chciałbym cię ostrzec. Moja matka jest wyjątkowo... Ekscentryczna? Jest wróżką. Uwielbia wróżyć z tarota i takie pierdoły, dlatego nie przejmuj się jej głupotami. - zaczął niepewnie.- Mój ojciec jest super, dlatego jestem pewny, że cię polubi. Dodatkowo mam dwie młodsze siostry. Jedna ma szesnaście lat, a druga siedem.

- Najgorszy wiek. - mruknął Ji, odchylając głowę.

Młodszy nie znosił, kiedy jego chłopak miał rację. Stresował się. Nie był pewny, że zostanie zaakceptowany przez rodzinę wyższego. Z jego opowieści słyszał, że wszyscy są w porządku, ale kto wie. Są różni ludzie i w sumie nie byłoby dziwne, gdyby nie przyjęli go na partnera ich syna.

Ponownie zaczął bębnić palcami w swoje udo, przyglądając się krajobrazowi za oknem. Wszystko było takie monotonne. Wszędzie śnieg, szron, mróz i śnieg. Właśnie wtedy przymknął oczy i przysnął.

♣~♣~♣

Obudziło go lekkie potrząsanie. Zaspany otworzył oczy, podnosząc powoli głowę do pionu. Przed sobą zobaczył uśmiechniętą twarz bruneta, który pochylał się nad nim. Mruknął coś niewyraźnie, przeciągając się.

- Jesteśmy na miejscu.

Jihoon słysząc te słowa wyskoczył z samochodu, jednocześnie odsuwając się dyskretnie od swojego chłopaka. Niestety nie dane było mu długo postać. Natychmiast wskoczył na niego gigantyczny pies, rasy doberman. Miał czekoladowo-płową sierść, krótki ogon i dobrze przycięte, stojące uszy. Zwierzę zadowolone lizało go po dłoniach, którymi osłaniał twarz, nie pozwalając podnieść się z ziemi.

- Sora! Do nogi! Zejdź z tego chłopca! - krzyczała starsza kobieta, stojąca w progu domu.

Suka jak na zawołanie podniosła łeb i rzuciła się w stronę właścicielki, szczekając wesoło. S.Coups westchnął ciężko, stając nad swoim partnerem i podając mu dłoń. Kiedy niższy już wstał, wzięli swoje torby z bagażnika i skierowali się w stronę domu. Był on piętrowy i pomalowany jasną farbą z ciemnymi dachówkami. Przedpokój był mały, a wszędzie walały się różnego rodzaju buty i kurtki. Seung zmarszczył nos zniesmaczony.

ChristmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz