DaeJae - "Kolędnik"

134 15 9
                                    

Youngjae westchnął ciężko, wpatrując się w telewizor. Jak co roku... Nic ciekawego nie było. Machnął nogami w powietrzu, zniżając się nieznacznie i opierając czubek głowy na puszystym, żółtym dywanie, którego tak bardzo nie znosił jego dobry kolega. Jung za każdym razem, gdy do niego przychodził, próbował się tego dywanu pozbyć. Wielokrotnie wylewał czerwone wino, raz barszcz i próbował go nawet podpalić! Chłopak zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie moment, kiedy musieli biegać ze ścierkami i gasić drobny pożar, który rozpętał się wtedy w salonie.

Z uśmiechem na ustach sięgnął po telefon, wybierając od razu numer do swojego najlepszego przyjaciela. Czekał cierpliwie kilka minut, jednak nikt nie odebrał. Wykonał to samo jeszcze trzy razy, a za czwartym Daehyun odebrał.

- Czemu nie odbierasz jak dzwonię?! - krzyknął.

- Wybacz, ale byłem pod prysznicem. Po drodze poślizgnąłem się na kafelkach, biegnąc do telefonu.

Yoo zmarszczył brwi, mając przed oczami wizję blondyna z włosami ociekającymi wodą, a także małymi kropelkami ścigającymi się po jego torsie i plecach, aby na końcu wsiąknąć w materiał ręczni-

Zbladł, a po chwili poczuł, że jego policzki zaczęły piec. Skoro się poślizgnął to znaczy, że...

- Dae...? Czy ty masz cokolwiek na sobie?

- Pytasz się czy mam na sobie ręcznik? Śmieszna sprawa, bo wiesz... On właśnie gdzieś tam sobie leży, bo nie zdążyłem go za-

- T-Ty zboczeńcu! Rozmawiasz ze mną przez telefon i mówisz mi, że stoisz NAGO w pokoju?! - krzyczał, czując rumieniec zajmujący jego szyję i uszy.- Ja kończę rozmowę z tobą. Zadzwoń, kiedy już będziesz w miarę... ubrany.

- Jasne. Do zobaczenia~!

Jae się rozłączył, marszcząc brwi i wpatrując się w wyświetlacz swojego telefonu, gdzie aktualnie wyświetlało się zdjęcie blondyna. Wyjątkowo udane, bo nie za często miało to miejsce. Starszy zazwyczaj nie przestawał się wygłupiać, a przy tym także robić głupich min.

Pfff~ Nikt nie powiedział, że chcę się z tobą dzisiaj widzieć, pomyślał z niezadowoleniem.

Wzdychając ciężko podniósł się do siadu, rozglądając się po mieszkaniu. Zaraz koło drzwi do salonu stała choinka przyozdobiona złotymi ozdobami, a po niej wspinał się bury dachowiec, który najprawdopodobniej chciał dosięgnąć brokatowego motylka, który zawieszony był wyjątkowo wysoko. Student zignorował zwierzę, kierując się w stronę kuchni, gdzie w lodówce czekał na niego sernik truskawkowy z polewą czekoladową. W przedpokoju minął się ze swoją rodzicielką, która nucąc pod nosem kolędę weszła do pokoju godzinnego. Stamtąd było słychać jedynie piskliwy wrzask, który miał przemówić ich kotce, aby zeszła grzecznie na podłogę i najlepiej jeszcze zaczęła się tarzać po dywanie.

Young przewrócił teatralnie oczami, skręcając jednak w stronę swojego pokoju. Tam jedyne co zrobił to rzucił się na łóżko i wbił spojrzenie w sufit. Lubił święta, zwłaszcza, kiedy mógł spędzać je z rodziną. Niestety była jedna osoba, która sprawiała, że z roku na rok czuł się coraz gorzej. Jung Daehyun. Jego najlepszy przyjaciel z liceum, a także studiów. Problem pojawił się trzy lata temu, kiedy w końcu sam przed sobą postawił sprawę jasno.

- Miłość to jednak suka. - jęknął pod nosem, jednocześnie wywracając oczami.

- I mówi to mój mały braciszek. - zaśmiał się jego starszy brat, który pojawił się w progu tak szybko jak zniknął w korytarzu.

Młodszy nie skomentował tego, a jedynie wstał i naciągnął na ramiona bluzę, którą dostał w tamtym roku w prezencie. Później wszedł do przedpokoju, gdzie zaczął ubierać swoje skórzane buty z trzema klamrami. Kiedy zasuwał pod szyję skórzaną kurtkę z grubym kożuchem od wewnątrz, ktoś zadzwonił do drzwi. Brunet zaskoczony uniósł brwi, a następnie otworzył dom, aby zobaczyć kto czeka w progu... Wtedy już miał ochotę je zamknąć z hukiem i zaszyć się w swoim łóżku pod kołdrą.

- Cześć Jae. Idziemy? - zapytał Hyun, poprawiając futerał z gitarą na ramieniu i ciaśniej owijając się białym, wełnianym kominem.

- Gdzie? Nawet się nie umawialiśmy.

- Chodź ze mną to zobaczysz.

Później tylko przyjaciel ciągnął go po klatce schodowej, kierując się w stronę najbliższego małego placu z fontanną. Kiedy już się tam znaleźli, starszy przysiadł na kamiennej ławce i ściągnął z ramienia instrument. Czując na sobie niedowierzające spojrzenie młodszego, zerknął na niego spod gęstej grzywki.

- Co? Wolisz chodzić po domach?

- Nie jesteśmy za starszy na śpiewanie kolęd?

Dae zaśmiał się pod nosem, pokręcił głową i usadawiając wygodnie gitarę na kolanach.

- Nikt nie jest na to za stary. - stwierdził z uśmiechem.- A teraz siadaj, uśmiechaj się i spraw, aby większość tych ludzi też się tak cieszyła jak my.

Chłopak niepewnie zajął miejsce obok przyjaciela, spoglądając na osoby, które mijały ich w pośpiechu, zapewne spiesząc się na Wigilię. Nic dziwnego... Było już po trzeciej. To nie zmieniło faktu, że Jung zaczął zagrywać pierwsze takty jakiejś kolędy, która pierwsza wpadła mu do głowy. Rytmicznie przytupywał sobie głową do melodii, zaczynając śpiewać. Yoo słuchał go, dołączając się przy trzecim utworze. Śpiewali razem, zbierając przy sobie całkiem spore grono ludzi. Bezdomnego staruszka, wysoką i elegancką bizneswomen, małą dziewczynkę z yorkiem ubranym w czerwony kubraczek. Wszyscy w różnym wieku i ze wszystkich możliwych klas.

Koncert zakończyli po niecałych dwóch godzinach, kiedy blondyn już nie mógł wypowiedzieć ani słowa, a jedynie marzyła mu się ciepła herbata i kawałek bardzo dobrego ciasta. Youngjae z uśmiechem zaprowadził go do siebie do domu, gdzie aktualnie przybywała tylko jego matka i kotka, która tylko czekała na chwilę nieuwagi właścicieli, aby znów zacząć wspinać się na choinkę.

Student usadził przyjaciela w kuchni, kiedy tylko zdjęli z siebie kurtki i buty. Nastawił wodę na herbatę, wyciągnął z szafki miód i potem skierował się do lodówki po maminy sernik.

Nie minęło dziesięć minut, kiedy na stole pojawiły się dwa kubki z herbatą z miodem i talerzyki z ulubionym ciastem starszego chłopaka.

- Podobało ci się? - spytał zachrypniętym głosem Jung.

- Było miło... Sądziłem, że będzie gorzej. Całkiem dobry z ciebie kolędnik... Nawet jeśli nie chodzisz po domach.

- Czyli jesteś szczęśliwy?

Brunet zamyślił się, a po chwili skinął głową z niepewnym uśmieszkiem. Nim się jednak obejrzał został obdarowany delikatnym buziakiem w policzek. Sięgając dłonią do wcześniej wspomnianego miejsca, czuł jak oblewa się rumieńcem. Gdy zerknął na przyjaciela, ten z uśmiechem mrugnął dwa razy i wskazał palcem na swoje kształtne usta.

- Należy mi się nagroda, nie?

Nieważne jak blondyn chciałby być oburzony, albo przynajmniej tak wyglądać, nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego się na jego wargi. Nachylił się lekko, aby pocałować przyjaciela. Pieszczota była delikatna i zapewne mogłaby trwać dłużej, gdyby nie głośne oklaski dobiegające ze strony korytarza. Jae odskoczył od studenta, uderzając przy okazji stopą o nogę krzesła. Zdusił przekleństwo w sobie i zerknął na uśmiechniętą matkę, która stała w drzwiach kuchni.

- No w końcu! Już myślałam, że nigdy się nie zejdziecie.

Chłopcy spojrzeli po sobie zdezorientowani, a po chwili parsknęli śmiechem, ignorując swoje piekące od rumieńców policzki i stygnące herbaty na blacie. Nie sądzili, że ktokolwiek podejrzewał , iż mogliby się w ogóle zejść...

- Święta to czas cudów. - mruknęła kobieta, zerkając na burą kotkę i razem z nią znikając w salonie.

- Tak... Może w końcu wyrzucisz ten dywan?

Yoo pokręcił głową rozbawiony i cmoknął Dae w nos. Po co telewizja, skoro można pośpiewać z ukochaną osobą u boku?





ChristmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz