Mecz skończył się remisem. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się cieszyłam, że to już koniec piłkarskiego show. Pożegnałam się z rodziną i Antonellą. Ruszyłam pod szatnie; czekałam na brata kiedy z szatni wyszła drużyna Realu.
- Widzimy się dzisiaj na imprezie mała?- zapytał Marcelo poprawiając sportową torbę. Hola, hola amigo! Jak to?! Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Brazylijczyka.
- Przecież to finał gluptasie, zostajemy z drużyną w Barcelonie na dwa tygodnie- wyszczerzył swoje białe ząbki i ruszył w stronę wyjścia. No to jest chyba jakiś dowcip! Cholera wie czy jak wyjdę z domu nie natknę się znowu na Isco.
W końcu Neymar opuścił szatnie i mogliśmy pojechać do domu przygotować się na tą przeklętą imprezę. Wzięłam prysznic, przebrałam się i zrobiłam makijaż.
- Rafi, jeszcze sweet focia na insta i możemy jechać- Ney wyciągnął telefon i zrobił zdjęcie. Wsiedliśmy do białego sportowego samochodu i ruszyliśmy do klubu. Usiedliśmy w loży i zaczęła się zabawa. Przeszłam już chyba przez wszystkie ramiona łącznie z łapkami Roberto, które wędrowały znacznie za nisko. Usiadłam sobie przy barze i zamówiłam tequile. Rozejrzałam się po lokalu w poszukiwaniu Marcelo, którego jeszcze tutaj nie spotkałam. Ktoś cmoknął mnie w polik.
- W końcu się Ciebie doczekałam- powiedziałam do obrońcy Galaktycznych, który zajął miejsce obok mnie. Długo sobie nie odpoczęłam, bo Marcelo wyciągnął mnie na środek parkietu.
- Odbijany- nagle znalazłam się w zupełnie innych ramionach niż byłam przed chwilą. Ciężka gula stanęła mi w gardle kiedy zobaczyłam z kim właśnie tańczę.
- Teraz chyba nie jesteś spóźniona, co?- uśmiechnął się i zakręcił mną w okół. Alarcon! Jeszcze chwila, a zedre Ci ten uśmieszek z twarzy albo wydrapie pazurami.
- Niestety nie- mruknęłam na co on się cicho zaśmiał. Poszukałam wzrokiem braciszka; gdyby to widział dostał by ataku furii chyba. Na całe szczęście nigdzie go nie było. Muzyka z szybkiej zmieniła się na wolną idealną do przytulonego. Oh god, why?! Hiszpan położył dłonie po niżej mojej tali za co dostał po łapach. Spojrzał na mnie figlarnie i przysunął na tyle blisko, że mój biust stykał się z jego ciałem. Poczułam ciepło i cudowny zapach perfum bijący od 21-latka. Powtarzałam sobie w myśli; Rafa, on jest obleśny i śmierdzi! Kiedy obrócił mnie w okół własnej osi udało mi się dosłownie uciec. Przechwyciłam torebkę i ruszyłam taksówką do domu. Wpadlam do willi jak huragan i rzuciłam się plackiem na łóżko. Boże Święty! Dlaczego mnie tak każesz?! Wszyscy, ale nie piłkarz Realu Madryt! PSG, Bayern ale nie Madrista! Zdjęłam ciuchy i położyłam się pod kołdrę. Uderzył mnie zapach cholernego Hiszpana; przywalilam sobie puchatą poduszka w głowę z nadzieja, że poprzestawia mi się tak jak powinno być. Zasnęłam z nadzieją, że nie będę musiała więcej mieć doczynienia z Francisco Alarconem.
CZYTASZ
I'm scared of love || Isco
FanfictionCo się stanie kiedy jedna z najlepszych drużyn trafi na drugą? Co się stanie kiedy uczucia wezmą górę nad zasadami? Co się stanie kiedy siostra jednego z najlepszych piłkarzy dekady pokocha kogoś, kogo nigdy nie powinna obdarzyć nawet uśmiechem?