Chapter seventh

5.4K 220 9
                                    

Usiedliśmy na małej ławeczce w ślicznym parku. Wszędzie zieleń, kwiaty, spacerujące pary.
- Czym się zajmujesz?- zapytał przygladając się parze, która spacerowała ze swoją małą córeczką.
- Jestem świeżo po liceum. Aktualnie bawię się trochę w modelkę, aktorkę i blogerkę- spojrzałam na niego ukradkiem poraz setny w ciągu godziny. Nie mogłam nie patrzeć; jego widok po prostu cieszył moje oczy, no cóż.
- I tak kręcisz się między Hiszpanią, a Brazylią?- pokiwałam twierdząco głową.
- A Tobie jak się wiedzie w Madrycie?- zapytałam delikatnie uśmiechając się do Hiszpana.
- Całkiem dobrze. Chłopaki nadal mnie testują, taka przypadłość nowego- zaśmiał się na co odpowiedziałam tym samym. Zapadła niezręczna cisza, a nasze wzroki się spotkały. Spaliłam buraka, a on cicho zachichotał, za co oberwał kuksańca w bok. Ruszyliśmy w stronę małe knajpki gdzie zjedliśmy kolacje i wypiliśmy po lampce słodkiego wina. Alkohol lekko szumił nam w głowach.
- Jak to jest być wielką gwiazdą football'u?- zapytałam kiedy szliśmy ramie w ramie po piaszczystej plaży.
- Twój brata jest taką gwiazda, a nie wiesz?- zapytał po czym kontynuował dalej.- Są plusy i minusy. Nie wiem czy mój przyjaciel albo dziewczyna chce ze mną spędzać czas, bo mnie lubi czy lubi moje pieniądze. To lekko uciążliwe.- dokończył. Zrobiło mi się go troszkę szkoda, chciałam jakoś poprawić mój humor.
- Ej ja Cię lubię ze względu na wszytsko, nie tylko na kasę- wytknęłam mu język. Spojrzał na mnie z ogniskami w oczach.
- O nie!- pogroził mi palcem i zaczął mnie łaskotać. Udało mi się mu wymknąć; wiedziałam, że nie mam szans na ucieczkę więc wbiegła, do wody, a on za mną.
- Jesteś pokręcona!- krzyknął kiedy chlapaliśmy się wodą. Po dobrych czterdziestu minutach nastał rozejm. Wyszliśmy z wody. Było mi okropnie zimno! Należę do typu ciepłych misiaków. Alarcon oddał mi swoją bluzę, która sięgała mi dobrze za uda. Poczułam się jak w tanim romansidle; bądź do bądź bardzo mi się to spodobało. No ale przecież się nie przyznam, co nie? 21-latek zmierzył mnie od góry do dołu. Na jego mordkę pojawił się figlarny uśmieszek, który miałam ochotę wygrywając mu moimi długimi pazurami. Uwierzcie na słowo; potrafią zrobić krzywdę! Dani i Sergi nieraz, nie dwa się o tym przekonali.
- Słodko wyglądasz w mojej bluzie- puścił mi oczko. Zrobiłam się znowu koloru pomidora. Dlaczego on na mnie tak działa?! Boże! Dlaczego?!
- Dzięki- uśmiechnęłam się i przeczesałam ręką swoje długie włosy. Znowu zapadła dziwna, krępująca cisza, którą postanowiłam przerwać.
- Jeszcze ponad tydzień do finału. Wygracie?- zapytałam doskonale znając odpowiedź.
- Oczywiście, że wygramy. Mam nadzieje, że będziesz mi kibicować.- powiedział to z cholerną pewnością siebie, która bardzo mi się spodobała. To zawsze ja zabijałam wszystkich swoją pewnością, a tu proszę!
- Jestem cule, a to mówi samo za siebie- wytknęłam mu język, a on przysunął się na niebezpieczną odległość. Cholerka, choler, cholerka!
- Chyba mi możesz kibicować indywidualnie, co?- ruszał śmiesznie brawiami na co zachichotałam i odetchnęłam go delikatnie od siebie. Szliśmy jeszcze kawałek i gadaliśmy kiedy mój telefon dał o sobie znać. Miałam ochotę w tamtej chwili rzucić go o ziemie i zdeptać! Bez kitu! A telefon to jedna z moich wielkich miłości, także podejrzane..
Od Ney, do Rafa; Gdzie jesteś?
Od Rafa, do Ney; Na kawie z przyjaciółką.
Pierwszy raz w życiu okłamałam Neymara. A wiecie co w tym najgorsze? Nie miała żadnego wyrzutu sumienia. Schowałam telefon do tylnej kieszonki.
- Brat się stęsknił?- Isco posłał mi podejrzliwe spojrzenie. Przekręciłam teatralnie oczyma i westchnęłam.
- Kocha mnie i się martwi- powiedziałam. Doszliśmy do Camp Nou skąd chcąc czy nie chcąc musiałam pojechać do domu.
- Na mnie juz pora, dzięki za kolacje- uśmiechnęłam się niepewnie i ruszyłam w stronę taksówki. Przez szybę spojrzałam ostatni raz na Alarcona, który szedł w strone hotelu. Taksówkarz zatrzymał się pod domem, zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam z samochodu. Weszłam do willi zostawiłam buty, bluzę Isco i torebkę w korytarzu. Poczłapałam do salonu gdzie siedział mój brat z Davim i kolegami. Usiadłam koło Leo kładąc mu głowę na ramieniu; westchnęłam głośno.
- Co jest?- zapytał z troską w głosie. Co miałam mu powiedzieć? Miałam powiedzieć, że podoba mi się facet grający w Realu Madryt i chyba zaczynam dążyć go jakimś uczuciem? Jestem walnięta, ale nie niespełna rozumu!
- Nic nie jest- wstałam i poszłam do swojej sypialni zaczepiając o korytarz. Zabrałam bluzę i torebke ze sobą na górę. Wzięłam prysznic i padłam do łóżka. W głowie miałam totalny rozpierdziel! Dlaczego akurat Alarcon? Dlaczego w jego towarzystwie czuje się tak dobrze? Dlaczego to nie mógł być kto inny? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?! Tyle pytań, zdanej odpowiedzi. Z szukania odpowiedzi na pytania wyrwał mnie dźwięk mojego iPhon'a. Przeciagnelam palcem po dużym wyświetlaczu.
Od idiota Isco, do Rafa; Jestem aż taki zły? Dasz się jutro wyciągnąć na wieczorny spacer? :)
Od Rafa, do idiota Isco; Jesteś jeszcze gorszy! :P Wieczorem opiekuje się Davim.
Od idiota Isco, do Rafa; Weź mojego konkurenta ze sobą. Do jutra wariatko :*
Uśmiechnęłam się do ekranu jak mysz do sera. Przy okazji wysłałam sms'a do Antonelli.
Od Rafa, do Anto; Gdybym wiedziała, że to tak świetny facet nigdy bym z nim nie poszła..
Od Anto, do Rafa; Uczucie nie wybiera kochana <3
Stop, stop! Moja Argentynka chyba się zapędziła! Jakie uczucie do jasnej anielki?! Zrezygnowana położyłam łepetynkę na poduszce i zasnęłam.

I'm scared of love || Isco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz