Chapter tenth

3.8K 190 6
                                    

Dzisiaj byłam zmuszona wstać z samego rana, bo obiecałam chłopaką, że pojawię się na treningu. Przetarłam oczy i poczłapałam do łazienki. Wzięłam prysznic, związałam włosy i zrobiła makijaż. Ubrana zeszła na śniadanie. Przy stole siedział już Davi z Neyem.
- Cześć piękna!- powiedzieli rownocześnie, na co się zaśmiała. Wspominałam już, że się różnią, ale są tacy sami? Zwinęłam kanapkę z talerza Neya i usiadłam naprzeciwko blondaska. Po wspólnym śniadaniu poszliśmy obejrzeć ulubioną kreskówkę młodego.
***
- Jutro finał. Będziesz kibicować braciszkowi?- zapytał w drodzę na murawę. Po chwili dostał przez głowę od Pique.
- Wszytskim będzie nasza Rafcia kibicować, a nie tylko Tobie mały egoisto- zaśmiał się Geri i rzucił się w ucieczkę, bo Neymar postanowił się odpłacić. Piłkarze światowej klasy z milionami na kącie, a tak naprawdę to faceci zachowujący się gorzej niż dzieciaczki.
Zostawiłam Daviego pod opieką trenera, a sama wydrapałam się na trybuny. Po chwili u mojego boku pojawił się Ramos.
- Witam piękna Panią!- wyszczerzy rządek białych zębów. Uśmiechnęłam się szeroko na jego widok. Wszyscy tak bardzo mieszają go z błotem; zupełnie bezpodstawnie. To zabawny, sympatyczny facet.
- Cześć Sergio! Czego dusza pragnie?- zapytałam.
- Chciałem tylko życzyć Ci miłego dnia!- powiedział i już go nie było. Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem. Przyglądałam się treningowi Blaugrany, a kątem oka rzucałam spojrzenia na ćwiczącego Alarcona, który co chwile się wygłupiał. Trening minął szybko; zeszłam z trybun i ruszyłam w strone auta razem z bratem i jego synem. Pojechaliśmy prosto do domu. Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie. Pożegnałam się z Davim, którego wieczorem Neymar miał zawieść do Caro. Krótko po wyjściu chłopców dostałam sms'a.
Od idiota Isco, do Rafa; Kolacja + eleganckie ciuchy + ja i ty :)
Uśmiechnęłam się do telefonu. Dobrze, że nikt tego nie widział; mógłby mnie wysłać na obserwacje do szpitala psychiatrycznego z tego powodu.
Od Rafa, do idiota Isco; Panie Alarcon czy to randka?
Od idiota Isco, do Rafa; Dokładnie tak mała :)
Odłożyłam telefon i poszłam pod prysznic. Ubrałam sukienkę, szpilki i zrobiłam makijaż. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebeczki i zamówiłam taksówkę. Po paru minutach byłam pod Camp Nou. Przywitałam się z Isco przytulasem.
- Mam coś dla Ciebie- uśmiechnął się i wyciągnął zza pleców długą krwisto czerwoną róże.
- Dzięki- spaliłam buraczka, ale to już chyba było normalne kiedy był w pobliżu. Chwyciłam go pod mankiet i poszliśmy wolnym krokiem do restauracji. Kolacje zjedliśmy w przyjemnej atmosferze popijając wino. Od lampki, do łapki obaliliśmy całą butelkę. Hiszpan postanowił mnie wyciągnąć na spacer po plaży tak jak podczas naszego pierwszego spotkania. Usiedliśmy na piasku i rozmawialiśmy. Robiło się chłodno, a ja zaczęłam marznąć. Pomocnik zarzucił na moje barki swoją sportową marynarkę.
- Isco, jaki ty romantyczny- wytknęłam mu język, a on przysunął się bliżej. Czułam jego perfumy, które przyjemnie drażniły moje zmysły.
- A ty twierdziłaś, że jestem okropny i zły- fuknął udając oburzonego. Przejechałam ręką po jego tatuażu.
- Nadal uważam, że jesteś okropny i zły- zachichotałam, a Alarcon spojrzał na mnie gniewnie po czym zaczął mnie łaskotać. Po chwili się zlitował i przestał. Nadal jednak znajdował się nade mną. Ręce miała po obu stronach mojej głowy; widziałam jego twarz w całej okazałości. Pochylił się na tyle, że jego zarost delikatnie łaskotał mój podbródek. Isco delikatnie otarł czubek swojego nosa o czubek mojego.
- Przez dwa tygodnie stałaś mi się bardzo bliska- powiedział z powagą w głosie nie odrywając ode mnie wzroku. Dopiero wtedy sobie zdałam sprawę, że jutro finał po którym wróci do Madrytu. Uśmiechnęłam się niemrawo; pomocnik Realu Madryt cmoknął mnie w czoło i podniósł z piasku. Całą drogę przemierzaliśmy praktycznie w ciszy. Cieszyłam się jego obecnością; co jakiś czas spoglądaliśmy na siebie wymieniając się uśmiechami.
- Jutro po meczu będe chciał się z Tobą pożegnać Raf- uśmiechnął się, a ja miałam wrażenie, że zaraz wezmę jakiś ogromny kamień i walne sobie nim w głowę.
- W porządku. Powodzenia jutro łajzo- przytuliłam się do niego i wsiadłam do taksówki, która po chwili zaparkowała pod domem. Zostawiłam szpilki w korytarzu i na palcach powędrowałam do kuchni. Dostałam prawie zawału kiedy zobaczyłam Neya, który siedział przy stole.
- Czemu nie śpisz? Musisz wypocząć- upomniałam go wyjmując sok z lodówki.
- Jest bardzo późno, a Ciebie nie było. Martwiłem się- wyczułam w jego głosie nutkę zdenerwowania. Żeby załagodzić sytuacje podeszłam i cmoknęłam go w czoło.
- Ale już jestem. Idź spać, jutro ważny dzień- schowałam picie i poszłam do siebie. Wzięłam kąpiel i położyłam się do łóżka. Chwyciłam telefon i napisałam do przyjaciółki.
Od Rafa, do Anto; Jutro chyba pęknie mi serce..
Od Anto, do Rafa; Będe tam z Tobą kochanie <3
Spojrzałam na elektroniczny zegarek wskazujący godzinę 3 nad ranem. Przykryłam się kołdrą i zasnęłam.

I'm scared of love || Isco Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz