Rozdział 4

146 16 0
                                    




Pip. Pip. Pip. Pip.

Podniosłam powoli głowę z poduszki i wyłączyłam budzik w telefonie.
Zaspanym wzrokiem przejechałam po całym zabałaganionym pokoju, zatrzymując go na ubraniach wiszących na krześle, które przygotowałam sobie wczoraj.

Szybko wyskoczyłam z łóżka, wiedząc, że nie mam dużo czasu.
Założyłam biały T-shirt, czarne jeansy oraz skarpetki w arbuzy*.

Nie wiem dlaczego, ale zawsze miałam jakoś słabość do śmiesznych skarpetek, takie moje zboczenie.

Wybiegłam z sypialni, przebiegłam przez niewielki korytarzyk i wbiegłam do łazienki.
Pochwyciłam tusz do rzęs, przy okazji strącając z półeczki pod lustrem (i zarazem nad zlewem) szminkę, która z głośnym brzękiem wpadła do zlewu zataczając w nim parę kółek.

- Co ty... Robisz... - powiedziałam cicho, zniecierpliwiona kiedy pomadka wypadła mi już drugi raz z rąk. Kiedy w końcu udało mi się pochwycić kosmetyk, odłożyłam ją ba półeczkę przeznaczoną na (takie nieznośne) kosmetyki.

Powróciłam do malowania rzęs. Przejechałam trzy razy tuszem po rzęsach, następnie poprawiłam brwi jasno-brązową kredką, a usta pokryłam różowym błyszczykiem (wiecznie suche usta? Znam ten ból).

Wyszła z łazienki, gasząc za sobą światło i zajrzałam do kuchni, by sprawdzić, która jest godzina.

Na zegarze widniała godzina 06.48.

Man 12 minut na dojście do kawiarni, w której pracuję.
Zdążę?
Zdążę.

Wsunęłam buty na nogi, założyłam mój płaszcz i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi od mieszkania na klucz.

<> <> <>

Otworzyłam przeszklone drzwi, przy towarzystwie brzęku dzwonka. Przyszłam 1 minut przed otwarciem. Odwiesiłam płaszcz i szalik na drewniany wieszak, stojący w rogu kawiarni.

Pracowałam tutaj od dwóch miesięcy razem z Caroline, Elliotem i Zarą (Tak, kawiarnia była niewielka). Zarobki nie były jakieś mega wysokie, ale w pełni mi wystarczały i miałam szczerą nadzieję, że popracuję tu jeszcze parę miesięcy.

- Siemano! Przyszłam, to znaczy, że ten dzień w pracy nie będzie dla was taki nudny! - po dźwięku dzwonka usłyszałam radosny głos Zary, w momencie kiedy sięgnęłam po fartuch z haczyka pod ladą nad którym była przyklejona plakietka z moim imieniem.

- Dziwie się, że Cie jeszcze nie wywalili. Powinnaś pracować siedem razy w tygodniu, a przychodzisz jakieś trzy razy. - Związałam dwa pasma materiału z tyłu na biodrach i przypięłam do bluzki plakietkę z napisem "Emma".

- No wiesz. Mało jest na świecie takich wydajnych pracowników jak ja. - Zaśmiała się głośno, odwieszającą jeansową kurtkę obok mojej na wieszaku i przekręciła tabliczkę wiszącą na drzwiach z napisem "zamknięte".

- Widziałaś gdzieś po drodze Caroline?

- Dzwoniła do mnie dzisiaj, mówiąc, że ma rocznicę z Harrym i nie przyjdzie do pracy. - Przewróciła oczami. - podobno mają dzisiaj dwutygodnicę.

- W sobotę obchodzili dziesięciodnicę - Zaśmiałam się z głupoty Caroline. Niestety najbystrzejsza nie była.

- Ona robi mu wodę z mózgu. Jutro będą obchodzić pewnie piętnastodnicę i w końcu Mason ją wyleje.

- To chyba lepiej, nie? - uśmiechnęłam się do niej i otworzyłam witrynę z ciastami.

Nagle rozbrzmiał dzwonek, a do kawiarni wszedł chłopak około dwudziestu pięciu lat w granatowej marynarce i postawionymi, czerwonymi włosami. Rozejrzał się po wnętrzu i usiadł przy stoliku przy oknie.

- Mejdej, mejdej, ciacho na trzynastej. - powiedziałam cicho do Zary, naszej wiecznej singielki.

- Dobra, to idę. - Pochwyciła notes, długopis i z zalotnym uśmieszkiem ruszyła w stronę pierwszego klienta.

<> <> <>

Mike: Hej, co robisz? :))

Ja: Jestem w pracy, kończę za 10 minut

Mike: ?!?!?

Ja: "?!?!?" ?!

Mike Pracujesz?

Ja: Tak jak ty, mój drogi ;)

Mike: ...

Ja: Dobra, jeszcze 7 minut

Mike: Gdzie pracujesz?

Ja: W kawiarni "Słodki przysmak" jestem kelnerką

Mike: Nie uważasz, że to trochę niebezpieczna praca?

Ja: Pod jakim względem?

Mike: No wiesz, podchodzisz do obcych (na pewno napalonych) kolesi, zawsze może coś stać ...

Ja: Czy trochę nie przesadzasz? xD
Co ty się taki troskliwy zrobił, co? Znamy się dopiero niecały tydzień

Mike: ...

Ja: Dobra kończę na dziś

Ja: Mikey??

Ja: Co jest?

Ja: Napisałam coś nie tak?

Ja: Ej?!

Ja: Dobra, to pa. Napisz kiedy się odfochasz.

{}{}{}{}{}

*osoby, które mnie znają wiedzą o co chodzi ;)

Czwarty rozdział trochę spóźniony, wigilia klasowa i te sprawy. Do następnego.

Ozii


Girl has a dream || 5SOSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz