Robi mi się słabo to tego stopnia, że dosłownie uginają się pode mną nogi, na szczęście Peeta w porę mnie łapie i sadza bezpiecznie na krześle.
- Jennifer czy Vanessa? - pytam ledwie słyszalnym szeptem - Która już nie żyje?
- Vansessa - odpowiada wstrząśnięty Peeta, najwyraźniej przeżywa to tak samo jak ja.
Chowam twarz w dłoniach, wiem że nie powinnam tak okazywać emocji, wiem że powinnam być przygotowana na śmierć obu dziewczyn, gdyż rola mentora polega głównie na oglądaniu śmierci swoich podopiecznych. Jednak na niektóre sytuacje po prostu nie da się przygotować.
- Katniss, chyba powinnaś to zobaczyć - mówi Peeta i klika jakiś przycisk na panelu sterowania
Na monitorze natychmiast pojawiają się ostatnie chwila z życia Vanessy, która pije krystalicznie czystą wodę ze źródła, w sektorze z Pięćdziesiątych Głodowych Igrzysk, niecałą minutę później dziewczyna już leży na ziemi a z jej ust wydobywa się biała piana.
- Peeta wybacz, ale j-ja muszę wyjść na sekundkę - mówię po czym wychodzę nie czekając na jego reakcję
Zastanawiam się gdzie mam teraz iść, na pewno nie na swoje piętro gdyż tam będę narażona na sarkastyczne uwagi Haymitcha, w pokoju konferencyjnym jestem narażona na obecność innych zwycięzców, którzy z pewnością oglądają relację z Igrzysk na żywo, idąc przez korytarz zauważam pusty schowek. Tam nikt nie będzie mnie szukał. Dopiero teraz pozwalam sobie na łzy. Czemu akurat Vanessa? Dziewczyna, która szczerze wszystkich lubiła, która nigdy nie była dla nikogo złośliwa, która zawsze chciała dla wszystkich dobrze, czemu musiała ona umrzeć?
Nie wiem ile mija czasu, może być to zarówno dziesięć jak i czterdzieści minut, zaczynam jednak słyszeć jak ktoś mnie woła po imieniu a po jakimś czasie otwierają się drzwi schowka w, których pojawia się sam Finnick Odair.
- Widzę, że znowu się spotykamy - mówi i siada na przeciwko mnie - Czyli to tutaj postanowiłaś się schować? Nie myśl sobie tylko, że jesteś pierwszym mentorem, który opłakuje tu swoich Trybutów.
Uśmiecham się kpiąco. Zastanawiam się czy Haymitch również dawał upust swoim uczuciom gdy on stracił swojego pierwszego podopiecznego.
- No ale teraz będzie już tylko lepiej, zobaczysz - kontynuuje Finnick, po czym wstaje i pomaga mi również się podnieść - teraz lepiej wracajmy, bo Peeta zaraz będzie chał rozebrać cały ośrodek szkoleniowy do fundamentów aby tylko Cię znaleźć.
Wywracam oczami jednak posłużenie wracam z Finnickiem do pomieszczenia dla mentorów.
- Zobaczcie kogo znalazłem! - krzyczy gdy tylko przekraczamy próg pokoju po czym od razu przemyka się na swoje stanowisko.
Peeta natychmiast znajduję się przy moim boku.
- Gdzie byłaś? - dopytuje się - Strasznie się o Ciebie martwiłem .
- Przepraszam - odpowiadam - musiałam trochę ochłonąć.
Idziemy razem do naszego stanowiska, w końcu trzeba jeszcze zająć się Jennifer, ku mojemu zaskoczeniu zawiązała ona sojusz z chłopakiem, z chłopakiem z Piątego Dystryktu. Uśmiecham się do Sophie gdyż oznacza to, iż będziemy przez jakiś czas współpracować razem. Wiem, że za jakiś czas będę musiała pogodzić również ze śmiercią Jennifer jednak na razie staram się o tym nie myśleć.
***
Cztery dni później do pokoju dla mentorów przychodzi Haymitch z gratulacjami ponieważ Jennifer, po tragicznej śmierci dziewczyny z Dziesiątki , dostała się do finałowej ósemki.
- W Dwunastce reporterzy pewnie teraz szukają jakiejkolwiek osoby, która powiedziałaby o niej cokolwiek dobrego - chichocze -nie ukrywam, że w tym roku z niecierpliwością czekam na relację z naszego Dystryktu.
Pozwalam sobie na uśmiech, gdyż podczas Igrzysk jest bardzo mało okazji na chwilę radości.
- Katniss, co myślisz o tym aby wysłać Jennifer coś co pokaże, że o niej pamiętamy? - proponuje Peeta - Jakiś drobiazg, do tej pory nie korzystaliśmy z pomocy sponsorów, więc nie powinno być z tym problemów.
Przypomina mi się co Haymitch mówił o Peecie, że ma on za miękkie serce i najprawdopodobniej będzie chciał korzystać z hojności sponsorów.
- Wstrzymajmy się jeszcze - decyduję - niedługo pieniądze od sponsorów mogą się przydać na coś innego, Jennifer na razie niczego nie brakuje.
- W porządku to była tylko propozycja - broni się po czym wraca do oglądania Igrzysk.
Reszta dnia mija dość spokojnie, dopiero następnego dnia rano, znowu podchodzi mi serce do gardła. Jennifer udaje się w góry aby uzupełnić zapasy wody, żeby tam się dostać musi ona przejść przez łąkę, którą obecnie zajmują Zawodowcy. Gdy już myślę, że uda jej się przejść na kolejną arenę gdy znikąd pojawiają się Zawodowcy, nie dwoje, nie troje ale cała piątka. Jennifer zbacza z toru i zamiast w góry kieruje się w stronę dżungli w nadziei, że uda się jej ich zgubić. Zawodowcy jednak zmieniają tor jej biegu tak, że Jennifer stoi teraz tyłem do przepaści a przed sobą po każdej stronie ma Zawodowca. Zaciskam dłonie na poręczy swojego krzesła wiem, że będzie walczyć w końcu to Jennifer. Rzeczywiście wyjmuje ona nóż zza paska jednak rzuca go jedynie gdzieś w przestrzeń aby odwrócić uwagę swoich przeciwników, po czym skacze w przepaść. W porost na wystające skały.
Nagle nasz panel sterowania gaśnie, w pomieszczeniu dla mentorów panuje wręcz niespotykana cisza, milczą nawet mentorzy, których Trybutom udaje się odnieść zwycięstwo. Automatycznie podnoszę się i wychodzę z pokoju, kątem oka widzę, że Peeta robi to samo. Dla nas Igrzyska się już skończyły.
CZYTASZ
Siedemdziesiąte piąte Głodowe Igrzyska
FanfictionA gdyby prezent Snow nie kazał wrócić zwycięzcom na arenę? Oto moja wizja trzeciego ćwierćwiecza poskromienia Na podstawie trylogii "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins