"Wesołej jazdy!" by Cleo M. Cullen

179 11 12
                                    

Cleo to już chyba stała uczestniczka antologii xD

Dziękuję, że zawsze można na Ciebie liczyć, że komentujesz. Tym razem nawet zmotywowałaś mnie do stworzenia świątecznej edycji.
Wesołych Świąt! ;)

P.S. Były małe problemy techniczne (Ivy świadkiem! XD A opowiadanie Ivy będzie opublikowane 30 grudnia tak w ogóle ;) ), dlatego musiałam wstawić drugi raz, ale teraz już wszystko ok.

Świąteczny shot pisany na antologię u Aktiny. Po raz trzeci miałam okazję brać w tym udział, to czwarty napisany w podobnym celu tekst. Tematami do zawarcia były święta i wpadka. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ;)

Wiele akapitów czy wzmianek ma swoje odbicie w mojej rzeczywistości, wtrącenia autobiograficzne zostały ciekawie wplecione, co nie powinno przeszkadzać.

Miłej lektury i Wesołych Świąt!

_______________

Uwielbiam zimę. Za jej biel, gdy śnieg okrywa cały świat. Za szarość dnia, która budzi we mnie energię. Za gwiazdy widoczne na nocnym niebie tak mocno, że aż zapiera dech w piersi. Uwielbiam ją za ten chłód zmuszający do zakładania rękawiczek. Za grę światła na tle mroku. I oczywiście za święta. Zima i Boże Narodzenie to prawie synonimy, jedno przywodzi na myśl drugie.

Kocham Gwiazdkę, bo to taki piękny czas. Atmosfera dobroci i miłości unosi się nad miastem, ludzie stają się milsi i biorą głębszy oddech. Poza tym wtedy jest się całym dla rodziny. Wspólne przygotowania, ubieranie choinki, fałszowanie świątecznych piosenek z radio - to wszystko zbliża nas do siebie jeszcze bardziej. To najwspanialsza magia świąt.

Ale nie lubię stać na mrozie w czasie, gdy inni siedzą w cieple i delektują się rozgrzewającymi napojami. Pada śnieg, grube płaty opadają na ziemię i moją czapkę, rękawiczki bez palców nie pomagają. Przebieram nogami i wypatruję bordowego fiata. Jestem zła na swoją współlokatorkę, to przez Stefę dopiero dzisiaj wracam do rodzinnego domu na święta. Może i mam tylko plecak i torbę podróżną, ale jest ona na tyle ciężka, bym czuła urywane ramię. Marznę przy przystanku autobusowym w centrum miasta, czekając dostatecznie długo na kierowcę - studenta politechniki, którego czeka podróż w tym samym celu, a który jedzie akurat przez moją wieś. Czasami nie cierpię tego, że pochodzę z dziury zabitej dechami, ale w głębi serca kocham te pola, widoki i tych gościnnych ludzi. Gdybym miała możliwość kształcenia się i pracy, nie ruszyłabym się stamtąd, ale cóż - nic takiego tam nie ma i musiałam wyjechać. Wracam rzadko, bo nie jest to opłacalne, ale po trzech latach przyzwyczaiłam się do tęsknoty.

Niekonieczni jednak do czekania. Wystarczy mi już, że z autobusami toczę ciągłą walkę, którą zazwyczaj przegrywam w najmniej odpowiednich momentach. Do domu chciałabym dojechać w jednym kawałku i możliwie jak najszybciej. Przeklinam siebie za posłuchanie Stefanii i zaczekanie na powrót dopiero dwudziestego trzeciego grudnia. Przepadło mi pieczenie pierników z siostrami i budowanie bałwana z małym Maćkiem. Nie chcę, by coś innego także przeszło mi tuż przed nosem, machając łapką ze złośliwym uśmiechem i głośnym Adios! na ustach. Zaciskam wargi i wpatruję się w rejestracje nadjeżdżających samochodów. Bordowy fiat powinien być tu w przeciągu pięciu minut. Tyle powinnam wytrwać.

Mija mnie grupa roześmianych nastolatków cieszących się kolejnym wolnym od szkoły dniem. Może zabrzmię jak staruszka, ale uważam, że dzisiejsza młodzież jest coraz bardziej rozpuszczona i ma inaczej ułożoną listę wartości, niż ja będąc w ich wieku. Zanikł szacunek do innych - chudy chłopak uderza mnie ramieniem i nie przeprasza, nawet się nie odwraca. Wmówiono mu, że nie powinien przepraszać, bo niczym nie zawinił, nie wyrządził większej krzywdy, więc nic się nie stało. Prycham pod nosem. Księżniczki i książęta są wśród nad, pozostaje tylko to tolerować.

Wesołych Wpadkowych Świąt - antologia świątecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz