"Wesołych świąt, aniołku!" by Królik

98 6 2
                                    

Ostatni shot w tej edycji. Akurat shot świąteczny wypadł w Sylwestra xD Za rok może to właśnie Nowy Rok będzie tematem antologii? Mniejsza. To nie temat na teraz.

Zawsze będę powtarzać, że po Króliku można się spodziewać wszystkiego i na wszystko trzeba być przygotowanym :D

Shot na świąteczną antologię Aktiny, który mógłby w sumie stać się dodatkiem do Łowcy, jako że opowiada historię Mefika. Pisany w sumie przez jakiś tydzień. O jego historii miłosnej z mikserem (Mefikser? Shippuję ten parring), o jego koleżkach po fachu, o tym, skąd się bierze szyneczka i boczuś i... w ogóle przeróżne mięsko, a także oczywiście o przebojowej pizzeri "Piekiełko", która co prawda nie jest tutaj głównym wątkiem, ale... jest! W rzeczywistości pizzeria o takiej nazwie istnieje, ma się dobrze i robi naprawdę dobrą pizzę *między innymi można sobie zamówić Mefisto. Jest taka pizza. Nie jadłam, ale zapewne byłaby piekielnie dobra*. Tak z innej beczki - właśnie ta pizzeria dała mi pomysł na shota. Olśniło mnie, kiedy schodziłam na dół, aby zjeść świeżo przywiezioną przez dostawcę pizzę (nie ja odbierałam, a szkoda, mogłabym sprawdzić, czy to rzeczywiście Mefik). Historia z życia wzięta, kiedyś będą o niej mówić ludzie.

Podsumowując jednak tą chaotyczną notkę, która powinna wprowadzać do historii: powinnam chyba Was ostrzec, że całość może troszeczkę ryć banię. Ale... troszeczkę. Zresztą - nie oszukujmy się. Ludzie, którzy znają mnie i moją twórczość wiedzą, że każda moja opowieść ma choć odrobinę humoru. I ostatnio także troszkę kontrowersji. Zaczynam pisać na coraz odważniejsze tematy i wcielam się w coraz to różniejsze osoby. Dlatego od razu mówię - przemawiał przeze mnie Mefik. I nie polecam spoilerowania końcówki.

Miłego czytania i... niechaj mikser będzie z Wami!

_______________

Mówi się, że życie jest krótkie, a potem się umiera.

Gówno prawda.

Bo moje życie jest nieskończenie długie, nieskończenie ciekawe i nieskończenie idealne. Codzienne imprezy. Niekończąca się wódka, wino, piwo, szampany, whisky i wszystkie alkohole świata. Władza. Piękno. Potęga i moc. Spojrzenia ziemskich kobiet, pełne pożądania i podziwu. Brak zmartwień, pełny luz. Ideał.

Na ziemi walały się puste puszki i parę butelek ustawionych obok siebie w dość zwartym rządku, który – o dziwo – nie został jeszcze strącony przez kulę do kręgli, która znalazła się w jednym z grzejników. Przysypiałem właśnie na siedząco z głową opartą na ramieniu, kiedy rozległ się irytujący dźwięk telefonu obok, a dokładnie Highway to hell ustawione na dzwonek. Przez chwilę ogarniałem to, że głowa mi nieco ciąży, po czym zignorowałem to uczucie i uniosłem słuchawkę do ucha, ziewając jeszcze na boku.

– Pizzeria Piekiełko, słucham? – Odezwałem się swoim seksownym, niskim głosem, który powaliłby na kolana niejedną kobietę i niejednego mężczyznę. Prawda była taka, że nikt nie mógł mi się oprzeć.

– Dzień dobry. – Usłyszałem w słuchawce słodki, wręcz przesłodzony, kobiecy głos. – Chciałabym zamówić pizzę.

Naprawdę? W pizzerii? Stawiałem dychę, że ta dziewczyna była blondynką. Z masą różowej szminki w kosmetyczce i połowie kilograma tapety na twarzy. Za to cycki powinna mieć dobre. Niekoniecznie naturalne, ale dobre.

– Jaką? – Odruchowo uniosłem brew i opuściłem ją dopiero wtedy, kiedy zorientowałem się, że przecież rozmówczyni mnie nie widziała. I mogła żałować, bo taki widok był na miarę złota.

Kobieta myślała przez chwilę – brawa dla niej, myślała! – po czym westchnęła cicho. Prawie mogłem zobaczyć, jak nawijała te swoje kosmki blond włosów na palec z różowym manicure.

Wesołych Wpadkowych Świąt - antologia świątecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz