Tym razem autor mnie zaskoczył. Jakoś nie spodziewałam się po nim czegoś takiego xD A czego? Przekonajcie się sami ;)
_______________
Wiecie, co łączy wszystkich nastolatków na świecie bez żadnego wyjątku? Żadne z nich, czy pochodzi z gorących piasków Sahary, czy z wiecznych lodów Arktyki, nie wierzy w starszego, grubego mężczyznę w czerwonym stroju, który razem z siódemką swoich reniferów przemierza cały świat, wołając dziwne i nie zrozumiałe „Ho, Ho, Ho!". Tak, mówię o Świętym Mikołaju. A wiecie dlaczego ja wyróżniam się wśród tych nastolatków? Nie, nie wierzę tak jak i oni. Ale różnica jaka jest między mną a nimi, jest taka, że nie nazywam go Świętym Mikołajem. Dla mnie jest to po prostu Mike i wiem, że znowu czeka nas pracowita noc.
Na co dzień jestem zwykłym chłopakiem, no może trochę bardziej pokręcony, bo znam i mówię o świecie, który większość uważa za nieprawdziwy. Jednak na sezon świąt Bożego Narodzenia to wszystko trochę komplikuje się. Prawda jest taka, że jestem jednym z reniferów. Tak, dokładnie tych, które co roku muszą biec jak szalone, zatrzymywać się na dachach. Znacie może Rudolfa, tego którego nazywają czerwononosym, tego który podobno oświeca nam, reniferom, całą drogę po niebie? Swoją drogą ciekawe co powiedzielibyście, gdyby wyszło na jaw, że biedny Rudolf musi chować nos pod siano, aby w ogóle zasnąć, a jednocześnie panicznie boi się ciemności. W każdym razie, znacie go? No więc to właśnie nie jestem ja. I całe szczęście. Dalej biegną dwa zarozumialce, nikt ich nie znosi, ale oni chyba tego nie zauważają. Ja biegnę w środku zaprzęgu. Wygodna posadka, za nic nie odpowiadam i tylko robię, co do mnie należy. Jednocześnie czerpię z tego wielką przyjemność. Parą dla mnie w tym zaprzęgu jest całkiem niczego sobie reniferka, pierwsza od dwustu pięćdziesięciu czterech lat. I tu jest problem, żaden z nas nie biegł wcześniej w zaprzęgu z kobietą. Wszyscy o nią walczą i zalecają się. Nawet nie ma co próbować. A drugim problemem jest fakt, że żaden z nas nie wie, jak tak naprawdę wygląda przez resztę roku. Nie wiemy, kiedy umarli nasi poprzednicy i jak ich zmieniliśmy. Przykre, ale tak zarządził Mike, a my nie pytamy.
Wiecie jakie to problematyczne, że nie wiemy kiedy Mike nas wezwie? Wyobrażacie sobie sytuację, że siedzicie w kinie z niesamowitą dziewczyną, a nagle na waszej głowie pojawia się poroże? A ja tak miałem! Gdy wróciłem po świętach, nie miałem już do kogo. Nienawidziła mnie za to, że zostawiłem ją od tak w kinie. A ja ciągle pytam, co miałem zrobić? „Wybacz, kochanie, ale jestem rogaczem i wzywa mnie Czerwony." Lepiej być na lodowej północy niż w domu wariatów.
Wszystko wskazywało na to, że w tym roku znowu miało być tak samo. Lekko to męczące, ale nikt nie obiecywał, że życie renifera będzie łatwe. Mike wezwał nas jak zawsze w środku dnia w najmniej odpowiednim momencie. Akurat szykowałem wykwintną kolację, gdy znowu pojawiły się te rogi. Nie muszę chyba mówić, że byłem wściekły. Próbowaliście kiedyś napisać SMS-a raciczkami? A ja próbowałem. Żałujcie, że nie widzieliście mojego zdumienia, gdy mój świetny smartphone nie zadziałał w kontakcie z moimi kopytami. Powinni pisać o tym w instrukcji. Wzdychając tylko odłożyłem telefon, odczekałem chwilę, aż znowu byłem całkowicie reniferem i wyszedłem z mieszkania. I tutaj zaczyna się mój kolejny koszmar. Wszystkie dzieci, które znajdują się w zasięgu wzroku, na mój widok zaczynają krzyczeć, płakać i błagać rodziców, aby do mnie podeszli. A ja, jak grzeczny zwierzak parzystokopytny, muszę grzecznie dać im się pogłaskać. Przejście przez całe miasto w ten sposób zajmuje dwie godziny. Gdy wreszcie docieram na skrawek pola pod miastem rozpędzam się i wzbijam w powietrze. Znowu lecę do Czerwonego.
Znalezienie drogi do mojego celu nigdy nie było jakoś specjalnie trudne, sam nie wiem dlaczego? Może mamy w głowach jakiś dodatkowy zmysł kierunku do celu, czy coś w tym stylu. Jednak ku mojemu niezadowoleniu szybko dowiedziałem się, że przybyłem jako ostatni. Była cała szóstka. Nie zaskoczyło mnie specjalnie, że wszyscy kręcili się wokół naszej pięknej Gwiazdki. Szczerze jej współczułem. Czasem zastanawiam się, czy taki sposób chorej adoracji nie męczy kobiet, dziewczyn czy łań. Przecież każdy czasem potrzebuje ciszy i spokoju. Minąłem ich bez słowa, aby znaleźć wreszcie Czerwonego Mike'a i znowu powiedzieć, co o tym myślę. Jak zwykle znalazłem go w pracowni, ten człowiek też chyba nigdy nie śpi.
CZYTASZ
Wesołych Wpadkowych Świąt - antologia świąteczna
ContoKiedy w kwietniu tworzyłam pierwszą antologię, nie widziałam żadnej innej tego typu. Teraz zaczyna się ich pojawiać coraz więcej, z czego się cieszę, bo to świetny sprawdzian swoich umiejętności i okazja do przekonania się, jak wielka może być wyobr...