2

37 4 0
                                    

– Nie wierzę – powtórzył po raz kolejny – Nie wierzę – jeszcze raz – Mam powtórzyć, czy zrozumiałeś za pięćdziesiątym razem?

– Zrozumiałem za pierwszym, ale nie mam zamiaru.

– Ale ty jesteś głupi – przykucnął i po chwili wstał, ponieważ bał się, że przyjaciel ucieknie – Jesteś skończonym kretynem. Albo nie , wiem. Ty się jej boisz. Haalo świecie, Steve boi się Audrey.

– Już bardziej boję się ciebie i twojej nadpobudliwości– rzucił plecak na ziemię i usiadł na ławce – Muszę posiedzieć.

– O nie, tylko nie mdlej – przetarł czoło z potu – Wiem, że jest cholernie gorąco, ale nie mdlej. Nie znam numeru na pogotowie. Nie mdlej słyszysz?!

– Nie mam zamiaru.

– Oo, to dobrze – usiadł obok – Ale nie mdlej – upewnił się, że kompan do porannej kawy z automatu go aby na pewno wysłuchał – Nie mdlej.

Kolejny gorący dzień zapowiadał kolejny gorący tydzień. Gdy pomyślał, że to dopiero się zaczyna, robiło mu się niedobrze.
Myślał o niej-ciągle, nieustannie. Pamiętał dokładnie jej jasne usta i ciemne włosy oraz te piękne, brązowe oczy wpatrujące się prosto w jego. Czy chciał się z nią spotkać? Oczywiście. Dlaczego jednocześnie nie miał na to odwagi? Nie lubił ,,nowych'' ludzi w swoim życiu. Cudem było to, że przyjaźnił się z Matt i Beau. Był zdecydowanie samotnikiem, ale obecność tej dwójki mu nie przeszkadzała. Cieszył się, że ich ma. Nawet nie przeszkadzały mu niezapowiedziane wizyty.

Drugą sprawą było to, że był po prostu chamski i nie potrafił tego opanować. Bał się, że wypali coś niepotrzebnego w jej obecności i cały czar pryśnie. Nie chciał też do nikogo się przywiązywać. To ostatni rok. Idzie na studia. Nie może z nich zrezygnować dla jakiejś panny z klubu!

Wszedł do budynku razem z przyjacielem i udali się do windy.

– Witaj Steve – usłyszał za sobą i się odwrócił.

– Cześć Michael! – uśmiechnął się.

– Jak minął dzień?

– Nic ciekawego. Gorąco – odpowiedział – A twój?

– Nic ciekawego. Stoję i otwieram drzwi w klimatyzowanym pomieszczeniu, więc nie jest gorąco – zaśmiał się – Wracam do pracy, bo mnie wyleją.

– Wstawię się za Tobą w razie czego – zakończył rozmowę i wszedł do windy razem z Matthew.

Nacisnął guzik z siedemdziesiątką.

– Też chcę takiego Michaela. Jestem prawie pewien, że pomógłby mi zakopać zwłoki.

– Michael nie jest nasz. On jest wszystkich. – zaśmiał się.

– Ale wiesz, też mógłbym mieszkać w One57. Gdybym nie był taki leniwy.

– Tak, na pewno – winda się otworzyła – Nie chciałbyś. Ja sam nie chcę. Chcę mieszkać w normalnym budynku – szli, a on cały czas mówił – Chcę wyjechać na normalne wakacje – włożył kluczyk do drzwi i je otworzył – Mam dość tego widoku. Rzygam nim – wskazał na ogromne okno przez które widać było jedną część Manhattanu. Miał widok na cały Manhattan, ponieważ całe piętro było ich – Ale nie mogę. Bo moja osiemnastka jest w lipcu. 

– Serio?

– Nie, widoku nigdy nie będę miał dość. Ale no spójrz, nawet nie można stąd wyskoczyć. 

– A co Twój ojciec na to?

– Powiedział, że jestem za mało odpowiedzialny. To ja mu powiedziałem, że byłbym bardziej, gdyby mi pozwolił. I tak w kółko – udali się do jego pokoju, z którego widać było między innymi Freedom Tower – Zazdroszczę Ci.

– A ja Tobie – usiadł na fotelu.

– Wiesz co, wolałem mieszkać na Park Avenue. Dobrze, że mój ojciec jest w miarę anonimowym miliarderem, bo musiałbym chodzić do jakiejś prywatnej szkoły. Na szczęście mama wybiła mu to z głowy.

– O, no. Nie poznałbyś nas. Tak swoją drogą, to gdzie Beau?

– Podpadł chemiczce. A co u Twojej siostry?

– Stary, nie piernicz – poklepał Steve po ramieniu – Jak na nią lecisz, to po prostu powiedz, to nie będę naciskał na to spotkanie z Audrey. A tak serio to jak tylko na nią spojrzysz to Cię zabiję.

– Lecz się. Pytam się, bo ostatnio była przeze mnie w szpitalu, zapomniałeś?

– Przecież wiem, żartuję – zaśmiał się – Ale chyba wybaczyła Ci ten nos. Wiesz, byłeś pijany i tak dalej. Ale mniejsza o to, ona czuje się świetnie, dalej jest tym brzydszym z bliźniaków. Ale. Audrey. Umówiłem Was. Dzisiaj. Ona się zgodziła. Więc spotkacie się przy ZOO w parku. I nawet nie próbuj się z tego wymigać w jakikolwiek sposób. Wszystko jest ustalone, a ona myśli, że to ty nalegasz, więc lepiej będzie jeżeli tak zostanie – nie pozwolił przyjacielowi wtrącić ani jednego słowa – Więc załóż jakąś ładną koszulę czy kurtkę czy nawet same bokserki i sio do Central Park.

*Kilka godzin później*

Stał przy bramie wejściowej do ZOO i rozglądał się za każdą przechodzącą dziewczyną. Coraz bardziej tracił wiarę, że przyjdzie. Co , jeśli się rozmyśliła? Co, jeśli obserwuje go teraz z boku i śmieje się, że dał się nabrać na to całe spotkanie?

– Steve? – z rozmyślań wyrwał go ten głos. Ten głos. – Przepraszam, ale coś nie tak poszło w metrze i musiałam się przesiadań. – podeszła bliżej. Uśmiechała się od ucha do ucha. Nie to co on.

– Cześć Audrey – odpowiedział i posłał jej uśmiech, w który musiał włożyć wiele wysiłku – Co skłoniło cię do tak samobójczego kroku jak spotkanie ze mną?

– No nie wiem. Może lubię takie kroki? – rozejrzała się dookoła – Zabiorę Cię w jedno miejsce.

– A skąd jesteś?

– Z Brooklynu. Nie ważne. – złapała go za rękę.

– A wiesz, że to Matthew zorganizował to spotkanie – wypalił jednocześnie biegnąc za dziewczyną.

– Co z Tobą nie tak? – zatrzymała się i zaśmiała.

Ask meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz