* 2 dni później
Masz dwie nowe wiadomości.
EunBi napisała: Nora musimy pogadać.
EunBi napisała: Spotkajmy się w kawiarni na rogu, tej co zawsze.
Ciężko przełknęłam ślinę. Próbowałam cofnąć się myślami do wydarzeń sprzed kilku miesięcy. Radosny uśmiech EunBi, gdy starała się namówić mnie na grę w bilard. Nigdy jej się to nie udało. Nie przepadałam za liczeniem na szczęście, w momencie uderzenia bili. Czy trafię zieloną bilę, czy może czarną, przegrywając jednocześnie rozgrywkę. Uważałam te zajęcie za stratę czasu, wolałam zaszywać się w kącie z ulubioną książką, rozkoszując się każdą, pojedynczą, przeczytaną stroną. Momentalnie skrajnie się od siebie różniłyśmy jednakże nigdy nie sprawiło to między nami poróżnienia. To coś jak więzy krwi. Choćbyś nienawidził swojej rodziny, ona zawsze będzie miała dla ciebie kluczowe znaczenie. Możesz odpychać od siebie tę myśl, lecz to nie zmieni prawdy.
***
EunBi brzmiała nad wyraz poważnie. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać po tej rozmowie. Idąc zadawałam sobie przeróżne pytania. Chłód jesiennego powietrza dawał mi ukojenie w kontemplacji, lecz nie na długo. Niepokój powrócił, gdy dostrzegłam EunBi siedzącą na drewnianej ławce przed kawiarnią. Jej kasztanowe włosy delikatnie opadały na ramiona, kołysząc się przy wietrze. Oczy o lodowym błękicie błądziły gdzieś dookoła beznamiętnie. Rumiane policzki sygnalizowały o chłodzie dzisiejszego dnia.
- Hej – rzuciłam niepewnie. Wzdrygnęła się słysząc mój głos i odpowiedziała oschłym tonem.
- Mamy parę spraw do omówienia, wejdźmy do środka – wstała nie okazując żadnych emocji.
Wiele wspomnień było związanych z tym miejscem, urodziny NaMi, rocznica rodziców, pierwsze spotkanie z EunBi, gdy jeszcze tutaj pracowała dorywczo, codzienne kawy przed lekcjami. Były też gorsze chwile, gdy uciekałam z domu przed ponurą rzeczywistością lub kłóciłam się z bliskimi mi osobami. Za każdym razem czułam ciepło przychodząc tutaj, lecz w tej chwili zdecydowanie nie przypominało tego uczucia.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? – postanowiłam przerwać dławiącą ciszę.
- O kim – poprawiła mnie.
- A więc o kim – powtórzyłam.
- Ty naprawdę nic nie pojmujesz – westchnęła.
- To mnie oświeć – warknęłam.
- Jeon JeongGuk, mówi ci to coś? – na te słowa coś się we mnie zapaliło.
- Nie rozumiem co masz na myśli – drążyłam. Wiedziałam co ma na myśli, dobrze ją znałam.
- Martwimy się o ciebie – przyznała.
- Nie do wiary, że wplątałaś w swoje bzdury dziewczyny – zakpiłam.
- Bzdurą jest, że olewasz nas dla niego?! Że twoje życie kręci się wokół jego osoby?! – na to czekałam.
- Nie mogę uwierzyć w to jaką pieprzoną egoistką jesteś – wycedziłam.
- I na dodatek jesteś zaślepiona. Nie widzisz jak ciebie niszczy ta relacja? – ciągnęła. Miałam już powyżej uszu tej rozmowy choć był to jedynie początek. Wiedziałam, że do niczego ona nie prowadzi więc chciałam zakończyć ją jak najszybciej.
- To ty niczego nie widzisz! Guk jest dla mnie jak brat. Dba o mnie, pociesza, gdy tego potrzebuję! A wy nie potraficie tego uszanować! Ale wiesz co? Mam tego dość. Strofujecie mnie nie widząc jak mnie to rani. Poznałam Guk'a zaledwie pół roku temu, a zdążył dostrzec przez ten czas, że coś jest nie tak. Czego wy od miesięcy nie zauważacie! I nadal twierdzisz, że to ja was zaniedbuje? Śmiesz uważać siebie za moją przyjaciółkę? Niewiarygodne – wstałam gwałtownie od stolika.
- Nora daj mi dokończyć! – nie słuchałam jej. Chciałam tylko, by emocje opadły, aby nie czuć zatrważającego bólu w klatce piersiowej.
- Wszyscy się pierdolcie – dodałam na odchodne.
Nie jestem już taka silna jak wcześniej. To przytłaczające. Oczy zaczęły napełniać się bezbarwną cieczą. Czy naprawdę jestem taka słaba, nędzna, wydelikacona? Szłam szybkim krokiem do momentu, gdy poczułam jak całe moje ciało przeszył intensywny paraliż. Stanęłam gwałtownie. Bezwład był niezwykle przenikliwy. Moje kolana zetknęły się z twardą posadzką. Schowałam twarz w dłoniach nie chcąc widzieć dojmujących spojrzeń przechodniów. Moje ciało zdradzało co czułam, nie mogłam tego opanować. Łzy napływały mi do ust niczym rwąca rzeka przez co dławiłam się nimi żałośnie. Osowiałość miała nade mną władzę, nie walczyłam z nią, byłam bezsilna na środku wielkiego seulskiego deptaka. Ręce drżały jak przy piekielnym wysiłku fizycznym. Skąd we mnie tyle emocji? Przesadna egzaltacja sprawiła, że mój obraz się zaciemniał. Powoli opadałam z sił.
- Nora!***
Poczułam oślepiające światło pod powiekami. Wykrzywiłam twarz w grymasie próbując otworzyć oczy. Rozchylenie ich sprawiło mi spore trudności. Usiłowałam pozbyć się rozmazanego obrazu przed sobą. Musiałam długo spać, gdyż dopiero po dłuższej chwili plamy nabrały ostrości. Przede mną ukazał się jasny, mały pokój z jednym łóżkiem, na którym leżałam. Gwałtownie zaczęłam się rozglądać w panice.
- Gdzie ja jestem? – nie mogłam sobie przypomnieć co wydarzyło się po spotkaniu z EunBi. Byłam zdenerwowana, wyszłam z kawiarni, a potem...
- W szpitalu – zapalczywie szukałam wzrokiem punktu, z którego dochodził głos. Odwróciłam głowę w stronę drzwi, przy których stała niewielka sofa w bursztynowym odcieniu, a na niej siedział on. Oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Musiał przyjść niedawno, gdyż jego delikatne, świeże perfumy BVLGARI Omnia Paraiba intensywnie przenikały przez odległość między nami.
- Guk?! Co się stało? Co ja tu robię? – wstał na równe nogi podchodząc do łóżka.
- Zemdlałaś, lekarz powiedział, że miałaś podwyższone ciśnienie i zaburzony rytm oddechowy – spuściłam wzrok. – Chcesz mi o czymś powiedzieć?
- Rozmawiałam z EunBi – westchnął opadając obok mnie na łóżko. – Guk? – spojrzałam pytająco w jego stronę. Siedział skulony na skrawku łóżka bawiąc się bransoletką będącą na jego lewym nadgarstku. Opuszkami palców przesuwał czarny rzemyk to w górę to w dół swojej ręki.
- Byłem tam. Widziałem co się z tobą działo, wtedy na deptaku. Biegłem w twoją stronę, gdy traciłaś przytomność. Nie masz pojęcia jak się bałem – przyznał.
- Czego się bałeś? – wpatrywałam się w niego zdezorientowana.
- Że cię stracę – osłupiałam na moment nie pojmując co właśnie usłyszałam, słowa te rozbrzmiewały w mojej głowie niczym echo. Rozchyliłam ramiona dając mu do zrozumienia, żeby się przybliżył. Objęłam go swoim, drobnym ciałem, które przy jego ciężarze lekko się chwiało.
- Nie stracisz, obiecuję – ukryłam twarz w zagłówku jego barku nie chcąc, by dostrzegł szklistą poświatę moich oczu. Od dziewczyn nigdy nie usłyszałam tych słów. Nie wiedziałam jakie to uczucie. Czytając książki zawsze napotykałam fragmenty o tym jak przyjaźń motywuje, daje ci napęd byś nie zważając na trudności piął się do przodu, że bez niej jesteśmy niczym, gdyż nie ma innej na świecie osoby, która potrafi być w każdej możliwej sytuacji przy tobie bezwarunkowo jak przyjaciel. Przy nim potrafimy być rzeczywistą wersją siebie bez wyrzutów sumienia. Nigdy nie potrafiłam się odnaleźć w takiej relacji. Myślałam, że brak zrozumienia, częste kłótnie i łzy przelane z powodu przyjaciela są czymś naturalnym. Przecież na tym polega ta więź. Zawsze uważałam, że prawdziwa przyjaźń dopiero po wielu latach staje się tą prawdziwą. Otóż nie. Być może przez całe życie otaczałam się obłudą.
- Musisz z nimi porozmawiać – z zamyśleń wyrwał mnie nie zrozumiały przekaz.
- Hm, z kim? – odchyliłam lekko głowę w jego stronę.
- Z dziewczynami – poczułam w środku dogłębny niepokój jakbym znajdowała się w oku cyklonu. - Wiem, że nie jest między wami dobrze, ale ta sytuacja nie może się powtórzyć, rozumiesz? – zaznaczył stanowczym tonem.
- Nie powtórzy się. Już nie.„Prawdziwość nie ma prawa bytu bez fałszywości"
CZYTASZ
My Love
Fanfiction(...) Słyszę tylko kroki. Te same co wczoraj i przed wczoraj. Zaczynam przegryzać wargę w obawie przed ich właścicielem dotrzymującym mi kroku. Chcę za wszelką cenę zgubić te stąpnięcia. Nogi zaczynają mnie wieść w miejsca nieznane dla mych oczu. Pr...