✿ rozdział 6 ✿

202 24 6
                                    

*dwa tygodnie później

Czas płynął, a nim się obejrzałam minęły tygodnie od felernego wyjścia na zakupy. Telefon wiecznie wibrował co wyprowadzało mnie z równowagi. Dziesiątki nieodebranych połączeń i nieodczytanych wiadomości. Zadawałam sobie nieuzasadnione pytanie, co się ze mną dzieje. Między mną a Guk'iem układało się dobrze, ale mimo to czułam potrzebę unikania z nim kontaktu, nie rozumiałam moich działań, co chciałam tym osiągnąć. Uciekanie od problemów było wyjątkowo besztane w moim mniemaniu, lecz robiłam to regularnie. Co powodowało niewyobrażalną frustrację. Chciałam wielokrotnie oddzwonić, odpisać, wyjaśnić wszystko, lecz brakowało mi odwagi lub pewnego rodzaju zaparcia. Zapewne gdyby nie przedłużony o miesiąc wyjazd rodziców nie mogłabym schować się przed światem zewnętrznym. Życie młodych wcale nie jest usłane różami jak to zwykli mawiać starsi „bardziej doświadczeni". Na tym etapie uczymy się kontroli nad emocjami kosztem drugiego człowieka lub naszego zdrowia psychicznego. Staramy się kształtować umysł osobistymi poglądami, aby w przyszłości nie obrzucano nas przysłowiowym „mięsem". Chcemy mieć prawo do wyrażania siebie i własnych opinii. Ta umiejętność nie przychodzi z wiekiem. Musimy pokonać niezliczoną ilość wzlotów i upadków, by nauczyć się latać. Niektórym przychodzi to łatwiej innym trudniej, lecz to my przechodzimy walkę z samym sobą.
Wzdrygnęłam się gdy do moich uszu dotarł trzask odbijający się od okna mojego pokoju. Niegdyś rosło tutaj drzewo, które często przy najmniejszym wietrze stukało gałęzią o parapet, ale z powodu silnego huraganu kilka lat temu zostało solidnie wyrwane z korzeniami. Jeszcze chwilę szukałam wyjaśnienia dla tego odgłosu, gdy niespodziewanie zabrzmiał powtórnie. Postanowiłam sprawdzić tego przyczynę. Wstałam ślamazarnie z łóżka owijając się kocem leżącym na krześle obok parapetu. Uchyliłam okno i wychyliłam się delikatnie za parapet. Nie sądziłam jednak, że dostrzegę bruneta, przez którego postanowiłam zaszyć się w czterech ścianach.

- Co tutaj robisz?! – krzyknęłam wzmacniając uścisk na parapecie. Guk wskazał gestem na kieszeń swoich jeansów, z której po chwili wyciągnął telefon. Spoglądałam na niego niecierpliwie, gdy po chwili usłyszałam sygnał nowej wiadomości. Chwyciłam telefon leżący na łóżku. Spojrzałam niechętnie na wyświetlacz.

Masz jedną nową wiadomość.
Guk napisał: Otwórz drzwi, proszę.

W jednej chwili pożałowałam mojej ciekawości. Opadłam na łóżko chcąc zebrać myśli. To tylko rozmowa czego miałabym się obawiać. Patrząc wstecz, nigdy nie sprawiało mi to trudności. Mogłoby się wydawać, że z EunBi powinnam mieć pewne obiekcje zważywszy na nasze obecne stosunki. Miałam dość mojej kobiecej natury, która szukała rozmaitych dróg byleby nie wybrać tej prostej. Było pewne, że długo się przed tym nie uchronię. Chwyciłam z toaletki gumkę do włosów i upięłam z niej niedbały kok idąc w stronę drzwi wejściowych. Wzięłam głęboki wdech przekręcając klamkę. Brunet momentalnie wszedł do środka i przylgnął do mnie nie dając mi możliwości odsunięcia się w porę.

- Puść mnie – wyjąkałam.
- Nie zamierzam – zaprotestował.
- Puszczaj! – wypuściłam błagalnie powietrze.
- Dlaczego taka jesteś? – oderwał się ode mnie wpatrując się w mój błądzący po salonie wzrok.
- Niby jaka? – udawałam niewzruszoną choć niezbyt mi to wychodziło.
- Oschła – sama chciałabym to wiedzieć.
- Nie twój cholerny interes – skwitowałam.
- A właśnie, że mój. Jestem w twoim cholernym życiu na tyle długo, by wiedzieć, że nic co mówisz w tym momencie nie jest prawdą. Przestań odtrącać mnie tylko dlatego, że dziewczyny zrobiły ci pieprzone pranie z mózgu. Przyjaźnimy się, ale nigdy nie powiesz mi prosto w twarz co czujesz!
- Może w tym jest problem! Może nie powinniśmy się przyjaźnić!  – wypaliłam bez namysłu.
- Masz rację nie powinniśmy – wycedził nie odrywając ze mnie wzroku.
- Może lepiej byłoby to zakończyć tu i teraz! – drążyłam nie tyle zła co sfrustrowana.
- Nie powinniśmy być tylko przyjaciółmi – zbliżył się zmniejszając odległość między nami do minimum.
- Czekaj co – przerwał mi przylgnąwszy ustami do moich. Otępiałam nie wiedząc jak mam na to zareagować. Byłam przygotowana na ostre wymiany zdań, przepychanki, ale pocałunku nie zdołałam przewidzieć. Poczułam dławiący ucisk w klatce piersiowej. Brunet gwałtownie oderwał się ode mnie, a na jego twarzy widniał wyraz przejęcia – To jest ta twoja pomoc? Przychodzisz i mnie całujesz? – odsunęłam się nieco patrząc na niego osowiałym wzrokiem.
- Wiedziałem – rzekł rozogniony spoglądając w bok.
- Niby o czym? – lustrowałam go starając się odczytać z jego ust co ma na myśli.
- Odwzajemniłaś pocałunek – uśmiechnął się szerzej – musiałem zaryzykować – szepnął bardziej do siebie.
- Jeon co się z tobą dzieje?! Ukrywasz coś przede mną, nagle bez słowa wychodzisz, a teraz to, o co tu chodzi?! – zaczęłam się jąkać, nie panowałam nad sobą. Odczułam dogłębne rozstrojenie każdej pojedynczej komórki mojego ciała i umysłu.
- Cholera, pocałowałem cię, a ty to odwzajemniłaś! – rozanielony chwycił mnie za ramiona starając się odnaleźć mój błądzący po pomieszczeniu wzrok. Pochylił się nieznacznie nade mną, jego oddech sprawiał, że emocje z każdym kolejnym oddechem dosięgały zenitu – też to czujesz, prawda? – czekał na odpowiedź obserwując mnie uważnie, co sprawiało, że nie potrafiłam skleić w głowie żadnego sensownego zdania.
- Zaskoczyłeś mnie to instynktownie odwzajemniłam pocałunek – szepnęłam niepewnie, naiwnie myśląc, że uwierzy moim słowom.
- A tym razem kogo chcesz przekonać, mnie czy siebie? – dociekał.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem – zadrżałam nie mogąc wydusić z siebie nic więcej. Brunet wykorzystał te chwilę nieuwagi ponownie składając na moich ustach pocałunek tym razem pewniejszy. Oddałam go powtórnie. Krew buzowała w moich żyłach. Miałam wrażenie, że ta chwila nie powinna mieć miejsca, że nasza relacja nie powinna była pójść w tym kierunku. Aczkolwiek nie mogłam oprzeć się pewnej pokusie. Złapałam Koreańczyka za włosy przyciągając go bliżej. Czułam jego napinające się mięśnie. Jego oddech był nierówny podobnie jak mój. Błądził dłońmi po moim ciele wprawiając mnie w przyjemne odrętwienie.


***

*EunBi

- Rozmawiałaś z Norą?
- Nie chce mnie słuchać.
- Tak myślałam. Pieprzony Jeon.
- EunBi, wydaje mi się, że powinnaś odpuścić, nie przekonasz jej.
- Nie, muszę tylko znaleźć coś co pomoże mi otworzyć jej oczy.
- A jeśli się mylisz? Nie wybaczy ci tego.
- Mam przeczucie, że coś tu nie gra. Odkryje co to jest. NaMi, muszę kończyć
- Jasne, do jutra.

Odłożyłam telefon na biurko. Może i byłam dosyć impulsywna, ale nikt nie wmówi mi, że nie mam racji. Jadąc do szkoły po EunSeo, moją młodszą siostrę zatrzymałam się na poboczu, było stąd widać jedynie palarnie i tylne wejście do budynku. Założyłam słuchawki, pospiesznie wyciągnęłam z kieszeni paczkę zmierzwionych czerwonych marlboro po omacku szukając czarnej zapalniczki, którą byłam pewna, że schowałam pod siedzeniem. Gdy poszukiwania zakończyły się sukcesem, wstałam rozkoszując się dawką nikotyny. W pierwszej chwili dosyć nietypowy jest fakt, że zamiast papierosów, chowam zapalniczkę. Będąc małą dziewczynką mama opowiedziała mi pewną historię z jej dzieciństwa.

Był październik. Ponura, deszczowa pora. Na dworze panował półmrok. Tego dnia jej tata wrócił dosyć późno z pracy. Razem z siostrą czekała niecierpliwie na powrót rodzica.
- Patrz jaką laurkę zrobiłam dla taty! – uradowana wbiegła do pokoju siostry.
- Dodaj trochę brokatu – siostra spojrzała na rysunek zastanawiając się co jeszcze można by było ulepszyć.
- Skończył się – posmutniała.​
- Tata kupił zestaw, widziałam jak go chowa do szuflady u siebie w pokoju, pewnie chciał nam zrobić niespodziankę – stwierdziła siostra.
- To go poszukajmy! – ucieszyła się.
Podeszły do szafy dwa razy większej od nich samych. Małymi rączkami próbowały dosięgnąć różowego pudełeczka wystającego delikatnie za półkę.
- Nie dosięgam – rzekła ze zrezygnowaniem w głosie.
- Stań na stołku, ja cię przytrzymam – stanęła na stołku na palcach, sięgając ile sił ku różowemu pudełeczku.
Stołek zachwiał się, a dziewczynka chcąc uniknąć upadku instynktownie zaczęła łapać się rączkami za wszystkie szuflady. Jedna z nich się obsunęła przez co spadła wprost na siostrę, a za nią błyszcząca posrebrzana zapalniczka benzynowa.
- Co to jest? – zdziwiła się jedna z sióstr.​
- Wygląda jak pudełeczko na brokat – stwierdziła badawczo.
- Przynieś rysunek, zaraz tata wróci – dziewczynka posłusznie wróciła z obrazkiem.​
- Jak to się otwiera? – błądziła małymi paluszkami szukając magicznego pokrętła – Auć! – prędko rzuciła na ziemie pudełeczko nie wiedząc dlaczego brokat ją skaleczył – to parzy! – spojrzała na zaczerwienione od ognia paluszki.
Dziewczynka zajęta opatrywaniem rączki nie zauważyła, że spódniczka jej siostry zajęła się ogniem.
- Aaaa!!

Mama słysząc krzyk, który rozniósł się echem po całym ogrodzie, przybiegła najszybciej jak mogła. Niestety dla siostry dziewczynki było już za późno.


Po mojej głowie krążyła myśl. Musiałam się czegoś dowiedzieć. Zgasiłam końcówkę papierosa i ruszyłam w stronę budynku. Podczas zajęć zwykle główne wejście jest zamknięte dlatego bez zbędnego namysłu udałam się na tyły. Muzyka w słuchawkach ucichła, a do moich uszu dotarł znajomy głos. Tylne wejście jest naprzeciwko palarni, która mimo późnej popołudniowej godziny była nadzwyczaj tłoczna. Zbliżyłam się z zaciekawieniem. Moim oczom ukazał się Guk w towarzystwie widocznie starszych od niego chłopaków. Postanowiłam przystanąć na chwilę, gdyż nie chciałam by brunet mnie zauważył.
- Młody mieliśmy umowę – wycedził masywniejszej postury Koreańczyk.
- Wypisuję się – oznajmił Guk ze spuszczoną głową.
- Że co przepraszam bardzo? Że co ty robisz?! – chwycił bruneta za koszulkę, drugą dłonią szykując się do wymierzenia ciosu.
- Dosyć! – wyszłam sprzed szeregu – czego chcesz od niego? – nie wytrzymałam.
- Nie twój jebany interes! – splunął brunet o muskularnej postawie.
- Zostaw go w spokoju! Idź dręczyć kogoś w swoim wieku! – spojrzałam na niego karcąco, a tłum, który zdążył się wokół mnie zebrać zawtórował mi.
- Nie wtrącaj się EunBi – Guk spojrzał na mnie błagalnie.
- Posłuchaj młodego idiotko – uśmiechnął się szyderczo.
- Albo go puścisz, albo inaczej to rozwiążemy – wycedziłam idąc w stronę paszczy lwa.
- Gliny! – krzyknął ktoś z zebranych.
- Oh ktoś mnie uprzedził – uśmiechnęłam się drwiąco.
- Chłopaki spadamy! – odepchnął Jeon'a przez co chłopak zachwiał się łapiąc równowagę. Podbiegłam do niego.
- Guk, co to był za koleś? – nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- Mój brat.

„Tajemnice przestają mieć znaczenie"

My Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz