*następny dzień rano
Jasne promienie słońca przenikały przez moje powieki. Skrzywiłam się odczuwając przeszywające odrętwienie, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Moja pościel posiadała jedwabiste wykończenie przez co lekkie zdziwienie zawitało w mym umyśle. Otworzyłam leniwie oczy czując nieprzyjemny blask migocącego światła. Ku memu zaskoczeniu nie znajdowałam się w swoim wygodnym łóżku. Leżałam na beżowej sofie w salonie. Musiałam zeszłej nocy tu zasnąć, pomyślałam. Kanapa nie była dobrą opcją na sen. Twarde, skórzane obicie zostawiło na ciele bolesne odciski, które potęgował chłód spowodowany całonocną ulewą. Chwyciłam koc leżący na fotelu obok i zawinęłam się w niego szczelnie. Nie miałam tego dnia nic szczególnego do roboty. Starałam się więcej nie zadręczać zbędnymi myślami, lecz było to wręcz niemożliwe. Imaginacja introwertyka jest istną torturą. Gdy zaczynasz czuć się dobrze, wracasz do prawidłowego funkcjonowania, nagle w głowie zaczyna roić się od negatywnych rozmyśleń. Wracasz do punktu wyjścia, z którego siłą rzeczy nie ma racjonalnego wyjścia. Miałam nadzieję, że to minie jak najszybciej. Pomyślałam, że dobrym pomysłem będzie kąpiel. Zawsze działała na mnie kojąco w takich momentach. Te niesamowite uczucie ciepłej wody przenikającej przez całe ciało, rozluźniając każdą pojedynczą komórkę. Wstałam, wyobrażając sobie te ekscytujące doznanie. W drodze do łazienki usłyszałam dochodzący z niej śpiew i szum lejącej się wody. Stanęłam zdezorientowana. Rodzice byli w delegacji, więc kto to mógł być, zadawałam sobie pytanie. Ruszyłam bezszelestnie przed siebie. Drzwi były lekko uchylone, zajrzałam dyskretnie, zaintrygowana zaistniałą sytuacją. Zdziwiłam się, widząc silną, męską posturę wyłaniającą się zza rozmytej pary wodnej.
- Nie miałeś przypadkiem wrócić do domu? – zagaiłam otwierając szerzej drzwi.
Chłopak wzdrygnął się nie zauważając mojej wcześniejszej obecności, co odrobinę mnie rozbawiło.
- O wstałaś już – zauważył, spoglądając na mnie w odbiciu lustra. – Padało całą noc, więc pomyślałem, że się zdenerwujesz jak wyjdę w taką pogodę – wyjaśnił. - Poza tym szybko zasnęłaś – dodał.
- Myślałam, że już dawno wyszedłeś, chciałam wziąć kąpiel, a tu taka niespodzianka – zaśmiałam się. – Skąd ty wziąłeś te spodnie? – zmierzyłam go badawczym wzrokiem.
- Z szafy twojego taty, chyba nie będzie miał nic przeciwko, co? – uniósł wymownie brew.
- Nie, spokojnie – stanął naprzeciw, niespodziewanie oplatając mnie swoimi ramionami.
- To dobrze – poczułam jego uśmiech na karku.
- Dziwnie się zachowujesz – powiedziałam w zakłopotaniu.
- Muszę ci coś powiedzieć – westchnął odrywając się ode mnie.
Zamilkł.
- No na co czekasz, mów – ponaglałam widząc jak wbija wzrok w podłogę.
- To ci się nie spodoba. – przeciągał.
- Wyksztuś to wreszcie – zażądałam lekko poirytowana.
Wziął głęboki wdech. Czułam napięcie między nami. Nie wiedziałam co miał zamiar powiedzieć. Nieczęsto bywał taki zagadkowy.
- Rozmawiałem z EunBi, tego dnia – rzucił, nie odrywając wzroku od posadzki.
- Co? – zapytałam z lekka uniesionym tonem, kompletnie nie spodziewając się surowego wydźwięku mojego pytania.
- To jaka wobec ciebie była oschła było moją winą. To ja doprowadziłem cię do tego stanu. Przeze mnie trafiłaś do szpitala – spuścił głowę obwiniając się.
- Dlaczego z nią rozmawiałeś? – spytałam, tym razem spokojniejszym tonem.
- Chciałem dowiedzieć się czym zawiniłem, z jakiego powodu sprawia tobie taki ból – zacisnął mocno dłonie w pięści przez co kostki nabrały bledszej barwy. - Przepraszam – zacisnął szczękę - Nie powinienem był się mieszać, ale nie potrafiłem stać bezczynnie widząc jaki to ma na ciebie wpływ. – Nie mam do ciebie o to żalu – oznajmiłam, unosząc delikatnie kąciki ust.
- Znienawidzisz mnie teraz – zrezygnowany ciągnął dalej, nie zwracając uwagi na moje słowa.
- Nie! – chwyciłam jego nadgarstki po obu stronach. – Spójrz na mnie – rozkazałam, na co Guk uniósł wzrok przed siebie – Chciałeś dobrze, nie obwiniaj się, po raz kolejny udowodniłeś mi, że mogę na tobie polegać. Między EunBi a mną już wcześniej nie układało się za dobrze. Nie jesteś powodem tego konfliktu – puściłam jego nadgarstki, przylegając do niego swoim ciężarem. – Uwierz mi – szepnęłam.
Po chwili w bezruchu, odwzajemnił uścisk. Miałam wrażenie, że EunBi nienawidzi mnie bardziej niż Jeona. Nie rozumiałam jej nagłej wrogości. Nie było między nami sporu. Pewnego dnia przestała się odzywać bez głębszego sensu, bez wyjaśnienia. Bolało mnie to, lecz nie naciskałam. Uznałam, że pewnie ma ku temu jakiś powód. Z biegiem czasu zaczęłam w to wątpić. Niestety było już za późno. Naprawienie kontaktu nie wchodziło w grę, musiałam się z tym pogodzić. Każda z nas powinna pójść swoją ścieżką. Tak będzie lepiej.
***
Rozejrzałam się po pokoju, szukając brudnopisu. Miałam pewność, że zostawiłam go wczoraj pod biurkiem, lecz nigdzie nie mogłam go znaleźć. Zaczęłam wertować wszystkie półki, szczeliny. Bez rezultatu. Czyżby Guk go znalazł – wymamrotałam pod nosem. Wizja czytającego brudnopis Koreańczyka mnie zaniepokoiła. Przelewałam w nim całą swoją prywatę, która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego. Być może było to z mojej strony lekkomyślne. Takie myśli zwykle zapisuje się w pamiętniku. Zwykły zeszyt nie wzbudzał wrażenia strefy prywatności. Jednak kajet był dla mnie wygodniejszą opcją. Kluczyk od pamiętnika mogłam z łatwością zgubić, co utrudniłoby mi dostęp do swobodnego zapisywania w każdej chwili. Zrezygnowana opadłam na łóżko. Dlaczego wiecznie muszę coś gubić, aish..nie znoszę tego. Złapałam włosy od nasady chaotycznie nimi targając na boki w geście rozdrażnienia. Zamknęłam oczy biorąc głęboki wdech. W dzieciństwie gdy gubiłam swoje ulubione zabawki, tata mawiał: „Zgubić to żaden wstyd, wstydem jest nie szukać". Te słowa nie miały dla mnie głębszego znaczenia będąc małą dziewczynką. Długo zastanawiałam się co miał na myśli. Nie ma pewności, że szukanie przyniesie owocne skutki. Jakim sensem jest poszukiwanie, jeśli zguba się nie odnajduje. Jakiej wartości nabierają wtedy te słowa. Co chciał mi przez to przekazać. Być może nie miało to szczególnej puenty, lecz uwielbiałam doszukiwać się drugiego dna w każdym wypowiedzianym słowie. Uważałam, że ludzie mają zbyt zamknięte umysły, aby dostrzec rzeczy nie widoczne na pierwszy rzut oka. Często spotykałam się z brakiem zrozumienia. Uchodziłam za dziwadło, ponieważ miałam zbyt otwarty umysł, czego nikt nie był w stanie pojąć. Uciążliwe jest życie w społeczeństwie, w którym prostota dominuje. Czyżbym przez to nie mogła się odnaleźć?
- Nora! Chod...– otworzyłam gwałtownie oczy.
Podniosłam się energicznie nie słysząc dalszej części zdania. Szybszym krokiem ruszyłam w stronę salonu.
- Wołałeś – odwróciłam się w stronę Koreańczyka chwytającego telefon z blatu, po czym zwrócił się w kierunku łazienki.
- Ktoś pukał – oznajmił po drodze.
Spojrzałam na drzwi frontowe wahając się nieco. Podeszłam niemrawo, pulsującą dłonią przekręcając klamkę.
- EunBi? – przełknęłam głośno ślinę.
- Nora ja... – przerwała, gdy przez salon przeszedł Guk ze świeżo umytymi włosami.
- Gdzie twój tata trzyma odżywkę? – spytał kompletnie ignorując obecność EunBi.
- W górnej szafce nad umywalką – odpowiedziałam z zakłopotaniem, nie odrywając wzroku z EunBi.
- Dzięki! – krzyknął odchodząc.
Guk zniknął w korytarzu, a ja poczułam na sobie przeszywający wzrok.
- Chyba przyszłam nie w porę – odrzekła zdezorientowana.
- Nie, skądże... – starałam się wyjaśnić zaistniałą sytuację, wiedząc jak dwuznacznie ona wyglądała.
- Nie przeszkadzam, porozmawiamy innym razem – szybkim krokiem oddaliła się.
Zamknęłam z hukiem drzwi, spoglądając na uśmiechniętego bruneta siedzącego na fotelu.
- Musiałeś? – zapytałam ze zrezygnowaniem.
- Nie powiesz mi, że jej mina nie była bezcenna – uśmiechnął się szerzej.
- Chciała coś powiedzieć – oznajmiłam pretensjonalnie.
- Co? – uniósł brew.
- Przez ciebie się nie dowiedziałam – wycedziłam. – Zadowolony z siebie jesteś?
- Nie moja wina, w jaki sposób to zrozumiała – wzruszył ramionami.
- Aish..musisz wiecznie utrudniać?! – rzuciłam oskarżycielsko mijając salon.
Weszłam do łazienki czując kipiącą krew w żyłach. Wszystko dookoła mnie irytowało, nie mogłam zebrać własnych myśli. Chciała mnie przeprosić? Nie. Duma by jej na to nie pozwoliła. Zapewne przez Guk'a nie dowiem się po co tu przyszła. Ciekawość, cholerna ciekawość, która sprawiała że krew zaczynała się automatycznie gotować we mnie. Czułam jak pod jej wpływem skóra zaczynała się topić. Cholera! Nie mogłam tego znieść. Płyta przy umywalce zawibrowała. Zerknęłam na leżący na niej telefon. Guk nie usłyszał sygnału. Powinnam go zawołać? Sprawdzić kto napisał? A może za niego odpisać? Jeon często prosił bym za niego odpisywała, gdy mu się najprościej w świecie nie chciało. Ale czy powinnam tak postąpić tym razem? Czy to nie byłoby zbyt wścibskie? Kolejna wiadomość. Na wyświetlaczu widniał Jimin. Podniosłam telefon nie odblokowując go. Wiadomość była w języku japońskim. Chwila, w jakim? Dlaczego rozmawiają po japońsku? Znają zaledwie kilka słów w tym języku. Dziwne. Mowa koreańskich sąsiadów od zawsze była dla mnie zagadką. Łączenie dwóch alfabetów przeplatając je z chińskimi literami wydawało się surrealistycznie trudne. Nie rozumiałam dlaczego ludzie wiecznie szukają dróg pod górkę skoro prosta jest tuż obok. Jaka jest tego przyczyna? Nie dostrzegają prostych rozwiązań, czy też starają się udowodnić, że poza prostymi są również ścieżki mniej lubiane, wprawiającego o ból głowy, lecz bardziej satysfakcjonujące. Sporo czasu zajęło mi opanowanie alfabetu hangul, a co dopiero hiragany i katakany, które wyglądały jak przypadkowe szlaczki z dziecięcego zeszytu. Tu w Korei znajomość języka japońskiego jest dosyć powszechna. Rodzice od najmłodszych lat inwestują w zajęcia dodatkowe dla swoich uciech, aby w liceum płynnie mówiły w co najmniej dwóch językach. Ale jakim sensem było dla Koreańczyków pisanie w nieznanym dla nich języku?
- O mój telefon, zastanawiałem się gdzie go zostawiłem – wzdrygnęłam się na widok Guk'a stojącego tuż przede mną.
- Jimin pisał – poinformowałam nie spuszczając wzroku z urządzenia.
- Jimin?! – wyrwał mi gwałtownie komórkę z dłoni. Spojrzał na nią znacząco przejęty.
Poczułam się jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. Zimne dreszcze ciasno oplotły moje ciało. Nie mogłam się ruszyć. Po chwili zebrałam się na odwagę, aby zadać nurtujące mnie pytanie.
- Dlaczego piszecie po japońsku? – wbiłam w niego wzrok.
- Yy..tak jest wygodniej – podrapał się po głowie patrząc w martwy punkt.
- Przecież nie znacie japońskiego – drążyłam, widząc zakłopotanie na jego twarzy.
- Muszę już iść – ruszył gwałtownie do salonu zbierając po drodze swoje rzeczy.
- Guk! – obserwowałam jak znika z mojego pola widzenia.
- Widzimy się później – zamknął za sobą drzwi nie dając mi dojść do słowa.
Próbowałam pojąć co się właściwie stało. Jego reakcja była dla mnie nie zrozumiała, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś przede mną ukrywa.„Pytania, więcej pytań.."
CZYTASZ
My Love
Fiksi Penggemar(...) Słyszę tylko kroki. Te same co wczoraj i przed wczoraj. Zaczynam przegryzać wargę w obawie przed ich właścicielem dotrzymującym mi kroku. Chcę za wszelką cenę zgubić te stąpnięcia. Nogi zaczynają mnie wieść w miejsca nieznane dla mych oczu. Pr...