#03

132 8 2
                                    

James

Uciekła. Nawet nie znam jej imienia. Plułem sobie w brodę. Miała rację, jestem idiotą.

-James!!!!-usłyszałem piskliwy głos Camilli w radiu, westchnąłem zdenerwowany -Jak tam? -zapytała.

-Daruj sobie.-mruknąłem.-Gdzie mam jechać?

Alice

Przebrałam się szybko w fartuch i ruszyłam z szerokim uśmiechem, sprzedać wszystkie kawy świata. Oczywiście nie obyło się bez kazania mojego szefa, który swoją drogą robił się zielony gdy krzyczał. Ja jak to ja nie mogłam tego przemilczeć i zapytałam czy dobrze się czuję bo jest tak zielony jakby zaraz miał puścić pawia. Dopiero po tym jak powiedział, że mogę stracić tą pracę, której nawet nie zaczęłam,przeprosiłam i pobiegłam robić swoje. Chyba mnie nie polubił.
Stojąc przy kasie, myślałam nad terminem oddania mojego referatu na studia, które były dla mnie bardzo ważne, może nie wyglądałam ale uwielbiałam się uczyć. Nie miałam jak za nie zapłacić, mama utrzymywała siebie i moją ośmioletnią siostrę, więc nie mogła mi dawać pieniędzy. Ojciec... Szkoda gadać, zostawił nas gdy mama była w ciąży z Sophie, płakałam przez niego cały miesiąc, kiedy myślałam, że brak mi łez, przypominały mi się słowa taty "Alice, to nie twoja wina, że was już nie kocham" i na nowo wybuchałam płaczem.
Pociągnęłam nosem i zaczęłam obsługiwać kolejną osobę. Przede mną stał jakiś napakowany, pewnie na sterydach chłopak. Pokręciłam głową z obrzydzenia ale szybko zakamuflowałam to moim najbardziej sztucznym uśmiechem.

-Dzień dobry!!-przywitałam się grzecznie.

-Hej laska, daj mi mocną, czarną kawę. -warknął.
Odwróciłam się i poszłam przygotować zamówienie tego palanta.

-Bardzo proszę.-powiedziałam podając mu przygotowane picie, do którego wcześniej naplułam ale ciii...

-Ale jesteś seksi.-mruknął.

-I mam na to niby polecieć?-już chciałam zapodać mu jakąś ciętą ripostę, ale przerwał mi mój ukochany szefuncio.

-Bardzo, przepraszam. Na rachunek firmy ta kawa.-uśmiechnął się i zgromił mnie wzrokiem.-Rozumiem, że wytrącił cię z równowagi ale proszę cię bądź milsza.

-Przepraszam...-westchnęłam. Musiał przyjść akurat wtedy kiedy obsługiwałam jakiegoś penisa. Jakoś wszystko, dzisiaj mi się przeciwstawiło. Moje włosy, torebka, i taksówka, a konkretnie on. Uśmiechnęłam się bezwiednie. Miał takie ciepłe, przyciągające spojrzenie. Chętnie spojrzałabym w jego oczy jeszcze raz... Pokręciłam głową. Nie!! Nie mogę o tym myśleć, mam przecież mojego Treya. Ciekawe co robił mój ukochany.

James

Otworzyłem drzwi mojego mieszkania. Rzuciłem swoją kurtkę na podłogę i podszedłem do okna. Westchnąłem ciężko, wspominając ochydne łapska Camilli na mojej koszuli. Może i jest seksowna i dobra w łóżku, tak przespałem się z nią, ale nie chcę się odczepić. Trudno będzię się jej pozbyć zważywszy na to, że razem pracujemy. Poszedłem wziąć prysznic. Gdy skończyłem złożyłem bokserki i włączyłem telewizję.

-Ja pierdolę! 120 kanałów i nic.-westchnąłem rzuciłem pilot i przymknąłem powieki. Widziałem ją, gdy zamykałem oczy. Taką niewinną, prawdziwą, zdenerwowaną dziewczynkę. Muszę ją zobaczyć. Muszę poznać jej imię. Przestań!!! Taka śliczna dziewczynka na 200% ma chłopaka. Westchnąłem. Jest taka śliczna...

____________________

Jestem ciekawa czy myśleliście, że Alice ma chłopaka.
Biedny James... Kocham go!! <3 xD
Możliwe, że pojawi sięcoś jutro ale nic nie obiecuję.
Proszę o komentarze i gwiazdki.
Kocham!!! <3

TAXIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz