#04

130 7 1
                                    

Alice

Brałam gorący prysznic, gdy do drzwi łazienki zapukała Pati.

-Ali, Trey przyszedł.-powiedziała beznamiętnie. Wiedziałam, że go nie lubi, uważała, że mnie skrzywdzi. Ale kochałam go, a jemu bardzo na mnie zależało, wiele razy mi to udowodnił.

-Już wychodzę!-powiedziałam wycierając się białym, puchatym ręcznikiem. Ubrałam czarną bieliznę, narzuciłam na siebie szlafrok, związałam mokre włosy w luźnego koka i wyszłam z łazienki.

-Hej skarbie!!- rzuciłam mu się w ramiona-Tęskniłam.

-No ja też...-uśmiechnął się lekko przeglądając swój telefon. -Idź się ubierz i wychodzimy.

-Okey.-szepnęłam i stanęłam na palcach,żeby złożyć na jego ustach krótki pocałunek, ale on chyba tego nie zauważył bo odwrócił się i poszedł do kuchni. Pobiegłam do pokoju po mój dzisiejszy strój, mieliśmy pojechać na zajęcia. Wyciągnęłam z szuflady moje ulubione, czarne rurki i t-shirt w myszkę Miki. Wyglądałam tak słodko... Tak przynajmniej myślałam. Po pięciu minutach byłam gotowa. Włosy wysuszyłam i zrobiłam wysokiego kitka. Oczy wytuszowałam, a usta pomalowałam karminową pomadką. Narzuciłam na ramię torbę z książkami i laptopem i wyskoczyłam z pokoju.

-Gotowa i piękna!-krzyknęłam, szeroko uśmiechnięta. Pati skwitowała mój wybuch głośnym śmiechem, a Trey pokiwał głową i cicho westchnął, nadal przeglądając swój telefon. Zmarszczyłam lekko czoło. Wypiłam moją zimną kawę i włożyłam moje czarne szpilki.

-Trey!!!-zawołałam go będąc w przedpokoju-Chodź już!!! Za 20 minut zaczynam wykład.

-No idę. Zrobiłaś się bardziej irytująca.-zwrócił się do mnie otwierając drzwi.

-Pa Pati, kocham!!!-pożegnałam się i wybiegłam za miłością mojego życia.

Wsiadłam do samochodu Treya i usłyszałam irytujący dźwięk telefonu oznaczający nową wiadomość.
Mój szef napisał czy mogłabym dzisiaj przyjść do pracy o 13:00, do tej samej pracy, w której pracuję już od trzech dni. Chyba pobiłam swój rekord.

-Trey, o której kończysz wykład?-zapytałam mając nadzieję, że zawiezie mnie do roboty.

-O 12, a co?

-O to super!!-poprawiłam się na fotelu-Bo ja o 12:10 i na 13 muszę być w starbucksie, zawieziesz mnie?-złożyłam ręce w geście modlitwy i zrobiłam oczy zbitego psa.

-Nie mogę, skarbie. Sory. Dam ci kase na taksówkę.-powiedział uśmiechając się do mnie przepraszająco.

-Nie trzeba.-powiedziałam zaciskając usta w cienką linię. Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy.

James

-Kochanie, błagam powtórzmy to.-szepnęła Camilla rozpinając mi koszulę. Szybko się od niej odsunąłem.

-Mogłabyś w końcu przestać?! Proszę cię!-wykrzyczałem.

-Ale misiu... Chociaż chodź ze mną na imprezę w piątek.-jej nic nie dało się wytłumaczyć ale gdybym się ne zgodził męczyłaby mnie intensywniej, a miałem jej kurwa dość!

-Okey.-westchnąłem, i tak nie mam co robić za dwa dni, może w końcu wyrwę jakąś laskę. Będzie trudno szczególnie jak ta pijawa się do mnie przyssa ale jakoś się jej pozbędę.-Przyjadę po ciebie o 21:00.

-Musisz jechać na Queen Victoria Street. -powiedziała nagle zmieniając temat. W mojej głowie pojawiła się świecąca na czerwono lampka.
Mam nadzieję, że ją spotkam. Błagam, boże spraw, żebym zobaczył jej piękne oczy. Usiadłem za kierownicą i ruszyłem podekscytowany.

________________

Rodział beznadziejny...
Następny będzie lepszy obiecuję.
Nie wiem kiedy dodam następny postaram się jak najszybciej (może środa, czwartek).
Sorrki za błędy.
Kocham! <3









TAXIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz