5 rozdział

40 4 2
                                    

W pośpiechu zdejmowałam z siebie wymiętą sukienkę. Weszłam do wanny pełnej gorącej wody. Na dłoń nalałam szamponu kokosowego,żeby wmasować go w swoje włosy. Uwielbiałam ten zapach, było mi przyjemnie gdy otulał moje ciało. Po chwili spłukałam pianę, świeżą wodą. Trochę mnie to rozluźniło. Nie byłam taka spięta, a szyja, która bolała od niewygodnego leżenia nie dawała aż tak o sobie znać. Wyszłam z łazienki ubrana w białą koronkową bieliznę, w poszukiwaniu czarnej sukni. Nie lubiłam tego koloru, przypominał mi o smutku po stracie mojej mamy. Otworzyłam drzwi szafy. Mogłam tam znaleźć sukienkę każdej barwy. Od koloru kości słoniowej, przez pastele, aż do jaskrawych żółci i czerwieni. Ale dzisiaj musiałam założyć coś bardziej... Stonowanego? Schyliłam się by sięgnąć po białe pudełko, w którym chowałam rzeczy, z których wyrosłam albo po prostu ich nie nosiłam. Uchyliłam wieko pudła i pierwsze co zobaczyłam to czarna jak smoła, tiulowa suknia. Kolejna rzecz, która mnie denerwowała. Czułam jak ten dzień staje się jeszcze gorszy niż myślałam, że będzie. Sięgnęłam po "kreację" i założyłam ją przez głowę. Widząc się w lustrze jęknęłam. Szkoda gadać. Włosy związałam w wysoką kitkę, pojedyncze blond kosmyki puściłam wzdłuż twarzy. Rzęsy wytuszowałam, a usta potraktowałam czerwoną pomadką. Wyglądałam jak idź stąd ale do spotkania z Tomasem zostało mi... Cholera!! Miałam 5 minut spóźnienia, pamiętałam jego groźbę wykrzyczaną do ucha, więc wiedziałam, że czeka mnie kara. Na nogi założyłam beżowe pantofelki i wyszłam z pokoju. Wpadłam do salonu lekko zadyszana.

- Przepraszam za spóźnienie! -krzyknęłam.

- Chodź za mną. -zignorował mnie ciągle spoglądając na swój zegarek. Ruszyłam za nim. Szedł szybko, nie zwracając uwagi czy idę czy nie. Równie dobrze mogłam się teraz odwrócić i pobiec do parku. Nie... Może to jednak zły pomysł stwierdziłam, wybrażając sobie jego wściekłe oczy.

- Słyszysz mnie?!!!! - wrzasnął przerywając moje myśli. Spojrzałam na niego zdezorientowana. - Mówiłem, że teraz idziemy zjeść śniadanie, a ty masz usiąść po mojej lewej.- Kiwnęłam głową i już chciałam wchodzić do jadalni, gdy poczułam mocne szarpnięcie w tył.

- Ja pierwszy. - syknął Tomas, puszczając moją kitkę.

- To wchodź. -mruknęłam zdenerwowana. Chyba to usłyszał, bo odwrócił się do mnie gwałtownie wybałuszając przy tym oczy.

- Pożałujesz tego, mała su...

- Kochani! - przerwał mu mój tata gdy wchodził do pomieszczenia.
Podbiegł do mnie i ucałował w czoło.

- Tatusiu.- szepnęłam z ulgą gdy poczułam jego bezpieczne ramiona.

- Richard. - Tomas uścisnął jego dłoń.

- Siadajmy, kochanie usiądź obok mnie. -powiedział tata, nie musiał mnie o to dłużej prosić. Podbiegłam do stołu czując na sobie wściekły wzrok mojego narzeczonego.

- Scarlet! Można podawać. -krzyknął mój ojciec, tajemniczo uśmiechając się do mojej niani.

- Tak panie... -szepnęła zarumieniona. O co chodzi? Nigdy się tak nie zachowywali. Nie rozumiem. Po chwili na stole było mnóstwo jedzenia. Sięgnęłam po ciepłą bułkę, kawałek szynki i plasterek pomidora. Nalałam sobie soku pomarańczowego i przysłuchiwałam się dość nudnej rozmowie moich towarzyszy.

- Kochanie-zwrócił się do mnie mój ojciec- Tomasie, zastanawiałem się nad waszymi zaręczynami. Nie uwarzacie ,że powinniśmy urządzić jakiś bal ?

Chciałam zaprzeczyć. Powiedzieć, że to w ogóle nie jest potrzebne ale ubiegł mnie mój narzeczony.

- Richardzie, masz całkowitą rację. Kraj musi poznać przyszłego męża twojej córki. A jeśli przeszliśmy do spraw państwa, kiedy mamy zamiar wypowiedzieć IM wojnę? -mówił jakby nigdy nic.

- Tomasie.-syknął tata-nie tutaj. -spojrzał na mnie nerwowo. W mojej głowie już rodziła się panika. Jedną wojnę przeżyłam. Nie chciałam drugiej! Rozumiałam, że chcieli zaatakować tych, którzy odbierali nam życie. Ale przecież tylu ludzi może zginąć zbyt szybko. Mój ojciec był starszy, i nie miał tyle sił co przedtem. Nie chciałam stracić kolejnej osoby. Śmierć!! Wstałam gwałtownie od stołu wywracając przy tym krzesło. Tata i Tomas patrzyli na mnie zaskoczeni. Nie chciałam tej wojny. Nie teraz. Nie gdy go poznałam. Dlaczego mi tak na tym zależało, powinnam się cieszyć, że zostaną zniszczeni na zawsze. Ale nie umiałam. On nie może zginąć.

- Siadaj.-warknął Tomas.

- Nie!-krzyknęłam mój głos drżał ze zdenerwowania.-Ojcze błagam cię, ta wojna przyniesie wiele strat.

- Kochanie ale Tomas tylko żartował.-powiedział, żeby mnie uspokoić.

- Tato! Mam 17 lat, nie jestem już dzieckiem.-spojrzałam na niego z wyrzutem.

- Życie! -wrzasnął mój ojciec gdy wybiegłam z jadalni.

Nie mogę z nim teraz rozmawiać... Rządzą nami emocje, a w złości powiedzielibyśmy sobie coś co mogłoby nas skrzywdzić.

- Kochanie... -powiedziała Scarlet, która przede mną stanęła. Wpadłam w jej ramiona i mocno się do niej przytuliłam.- co się dzieję?-zapytała cicho.

- Tata chce wypowiedzieć wojnę Śmierci. -chlipałam.

- Kochanie! To cudownie!! Twój ojciec jest silnym mężczyzną, da sobie radę, szczególnie teraz gdy jest przy nim Tomas.

- Nic nie rozumiesz. -oderwałam się od niej. Nie mogłam jej nic powiedzieć, jeśli miała takie podejście do tak poważnej sprawy, wydałaby mojego Księcia. Mojego ?!

- Wytłumacz mi Skarbie. -uśmiechnęła się delikatnie. Musiałam ją okłamać... A w zasadzie przemilczeć kilka kwestii.

- Nie chcę, stracić najważniejszą osobę mojego życia.

- Dwóch osób.-poprawiła mnie. Spojrzałam na nią zaskoczona. Ona wie.-Kochanie, a Tomas?

Odetchnęłam z ulgą. Może i byłoby mi go żal, gdyby nie był takim chamem. Jak ja mówię?!
- Masz rację, nianiu, bardzo bym za nimi tęskniła. Nie zniosę tego drugi raz.

- Życie!!! -za moimi plecami pojawił się mój pożal się Boże narzeczony.-Do mojego gabinetu. -zwrócił się do mnie. -Scarlet, jak zwykle wygląda Pani zjawiskowo.-powiedział całując jej dłoń.

- Dziękuję.-chichotała uradowana. Nie mogłam uwierzyć, że tylko ja zauważałam jaki Tomas był naprawdę. Ominęłam ich i poszłam tam gdzie mi kazał... Usiadłam na krześle obok okna i czekałam na niego. Przyszedł dopiero po 5 minutach.

- Posłuchaj-zaczął-jesteś dość odważna i wyjątkowo głupia. Powinnaś nauczyć się trzymać swój język za zębami. Ustaliłem z twoim ojcem, że zaręczyny będą za 4 dni, a do tego czasu powinno ci to zniknąć.-patrzyłam na niego zaskoczona. Stanął blisko mnie, jego dłoń przez chwilę wisiała w górze, żeby po chwili...

_____________________
Witam!! Dziękuję, że czytacie :)
Jak myślicie? Uderzy ją Szmaciarz czy nie? XD
Serdecznie zapraszam na moje nowe opowiadanie TAXI
Wydaję mi się, że może się spodobać ;D
Proszę o gwiazdki i komntarze.
Oczywiście przepraszam z błędy :)
Następny rozdział możliwe, że pojawi się w piątek, ale nic nie obiecuję bo klasówka z matematyki ;-; xD













To TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz