night eight

704 199 39
                                    

- Jesteś z tym pogodzona? - zapytał drugiego dnia, zaraz po tym, jak otworzyłam oczy.

Spojrzałam na niego, ale on jak zwykle wlepiał wzrok czekoladowych tęczówek w sufit, więc chcąc nie chcąc, sama skierowałam tam wzrok.

Zastanawiałam się odpowiedzią.

Bliskim, przyjaciołom, znajomym odpowiedziałabym po kilku sekundach zdecydowanym 'tak'. Przy nim nie byłam tego pewna.

Pogodzona? Huh, tak, byłam.

Jednak nie byłam w pełni wyzbyta nadziei i marzeń o tym, że to tylko głupi sen, a ja mam trochę więcej niż to marne kilka tygodni. Chciałam przeżyć tak wiele, będąc zmuszoną do leżenia na szpitalnym łóżku, będąc zmuszoną do oczekiwania na śmierć. Inaczej nie mogłam tego nazwać.

- Myślę, że tak. Znaczy, wiem, że umrę i nie przeraża mnie to już tak, jak dawniej. A ty? - poczułam, że na mnie patrzy, więc też na niego spojrzałam.

Płakał.

- Tak bardzo chciałbym tu zostać, nie chcę odchodzić. I boję się do ciebie przywiązywać, bo co jeśli odejdziesz pierwsza? Albo ja odejdę, nim ty? Nie chcę, po prostu nie. - Podniósł się do pozycji siedzącej i ukrył twarz w dłoniach. Zagryzłam wargę i wyciągnęłam ramię, by pogładzić go po policzku.

- Jeśli odejdziesz, pójdę za tobą. Jeśli ja odejdę, poczekam na ciebie, gdzieś tam, gdzie trafia się po śmierci. To gówno nas nie rozdzieli, dobrze? - nie mogłam nic poradzić na to, że kłamałam. To już nas rozdzielało.



goodnight ; hoodWhere stories live. Discover now