Był prześliczny, słoneczny dzień w stolicy Polski. Ptaszki fruwały, pszczółki bzyczały... a jebać te ptaszki. Padało niemiłosiernie. Z kałuż zaczęła się wylewać woda robiąc tym samym mnóstwo nowych wodnych plam na chodnikach czy też ulicach. Jest godzina 06:45 a ja siedzę na parapecie i oglądam jak pada deszcz. Prawda, że mam pasjonujące zajęcia?
Chcąc nie chcąc zdjęłam swoją szlachetną dupe z parapetu i poszłam do łazienki się "odstawić" na kolejny dzień w mojej, jakże fascynującej szkole, gdzie na pewno nauczę się samych przydatnych rzeczy.
Umyłam się i ubrałam w jakiś biały T-shirt, czarną bluzę, czarne rurki i moje kochane bordowe Vansy. Są już trochę wychodzone i mają swoje lata, ale je kocham. Jeśli chodzi o makijaż to robię sobie tylko kreskę.
Zeszłam na dół do kuchni gdzie zobaczyłam, jak zwykle spieszącego się tatę. Podeszłam do niego, stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek, a on od razu się rozpromienił i trochę wyluzował. Mój tata raczej do ogarniętych ludzi nie należy i czasem mam wrażenie, że to ja go wychowuje, ale kocham go ponad życie.
- Miłego dnia córeczko, kocham cię - powiedział szybko tata zostawiając 10 złotych na blacie i opuszczając kuchnię.
- Ja ciebie też - powiedziałam cicho, ale jego już nie było.
Zrobiłam sobie bardzo wykwintne śniadanie, czytaj: płatki z mlekiem. Spojrzałam na zegarek i była już 07:20. Za dziesięć minut mam autobus. Wzięłam pieniądze, które zostawił mi tata, oraz swój plecak. Ubrałam kurtkę, buty i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
Powolnym krokiem szłam na przystanek autobusowy. Wcale nie byłoby mi smutno gdybym przez przypadek się spóźniła. Jednak nie zrobię tego, bo nie chce kolejny raz zawieść mojego taty. Tak naprawdę zdaje do następnych klas tylko dlatego, że podobno jestem "geniuszem".
Doszłam do przystanku i miałam jeszcze trzy minuty do przyjazdu autobusu. Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam Linkin Park. Nie zauważyłam, że dosiadł się do mnie jakiś chłopak dopóki nie szturchnął mnie lekko w ramię. Wyjęłam słuchawki i popatrzyłam na niego z poirytowaniem. Chłopak na oko był w moim wieku.
- Hej piękna, dasz się gdzieś zaprosić w ten weekend? - zaczął się uśmiechać jak debil, chyba że chciał się pochwalić swoimi zębami z reklamy Colgate czy innego badziewia.
- A czy twoja twarz ryła kiedyś beton? - zapytałam ze znudzeniem.
- Nie - odpowiedział nieco zdezorientowany.
- Jeszcze - odpowiedziałam sztucznie się uśmiechając, a gdy ten uciekł to zaczęłam się śmieć jak opętana.
W końcu nadjechał mój autobus. Wsiadłam do niego i zajęłam pierwsze lepsze miejsce, byle by sama. Nie lubię siedzieć obok jakiś starszych pań bo zawsze przyczepią się to do ubioru, to do włosów.
Po dwudziestu minutach wysiadłam tuż pod szkołą. Do dzwonka jeszcze dziesięć minut więc i tym razem szłam spokojnie. Zatrzymałam się gdy przed wejściem zobaczyłam Kilka Aroganckich Rozochoconych Paniusiek. Czyli w skrócie KARP. Jest to banda blondynek, którym czasem mam ochotę zdrapać te kilogramy tapety a potem wydłubać oczka. Podrywają chyba wszystko co żyje, rusza się bądź oddycha. A na ich czele stoi Jasmine.
Potrząsnęłam głową, jakby chcąc się obudzić. Wypięłam dumnie pierś do przodu i poszłam przed siebie jak gdyby nigdy nic.
- Idiotka - powiedziała jakaś dziewczyna z KARPia.
- A ja Aileen - powiedziałam dumnie uśmiechając się i idąc dalej.
Usłyszałam tylko za sobą szepty oburzenia, które w ich wykonaniu brzmią jakby były właśnie w trakcie... chyba wiadomo czego. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do szatni zostawić kurtkę, a następnie do swojej szafki, zostawić książki.
Pierwsza biologia, zajebiście. Bardzo nam się w życiu przyda wiedzieć jak rozmnażają się zwierzęta obojniaki, prawda? Rozejrzałam się po klasie i praktycznie nikt nie słuchał nauczyciela, no poza Markiem, był zafascynowany tą lekcją. Ale Mark jest jedną z osób, które podejrzewam o bycie obojniakiem więc jak widać jest w swoim żywiole.
Pierwsze 45 minut lekcji jakoś poszło. Już miałam spokojnie iść do łazienki, ale KARP zagrodził mi drogę. Jasmine już chciała coś powiedzieć ale przyłożyłam swój palec do jej ust i przerwałam.
- Ryby i dzieci głosu nie mają skarbie - uśmiechnęłam się zwycięsko gdy zobaczyłam jej zmieszaną minę i odeszłam dumnie w kierunku łazienki.
Kiedy weszłam do łazienki wybuchłam śmiechem. Mogłam tej laleczce zrobić zdjęcie. Miałabym co pokazywać dzieciom za przejaw czystej głupoty a także cudu medycyny. Nie wierzę, że jej nos jest prawdziwy.
Sprawdziłam wszystkie kabiny, żeby upewnić się, że jestem sama. Następnie wyciągnęłam papierosy z mojego plecaka i zapalniczke. Jak już wspominałam, palę. Wzięłam z paczki jednego czerwonego Marlboro i zapaliłam. Nie palę jakoś dużo. Jednego, maksymalnie dwa dziennie. Też nie chce zbyt wcześnie się zabijać. Szybko wypaliłam końcówkę papierosa a potem wrzuciłam do toalety i spuściłam wraz z wodą.
Okej, trzeba przeżyć jakoś te sześć godzin jeszcze...
Hej!
Już drugi rozdział i jak? 8)
Jak się podobało dajcie jakiś znak
Do następnego moje Bambinos :*
CZYTASZ
Old (Boy)Friend? ZAWIESZONE
FanfictionAileen to szesnastoletnia dziewczyna z wieloma problemami, a wszystko dlatego, że musiała zostawić życie, które tak bardzo kochała razem z najlepszym przyjacielem. Po wielu latach los daje im drugą szansę, ale czy Aileen będzie starała się wszystko...