VII

667 37 1
                                    

Remek

Bałem się. Czego? Naprawdę, za dużo, by wymieniać. Najbardziej przerażała mnie myśl, że jeden zły ruch, nie to słowo i mogę doprowadzić wszystko do końca. Bałem się go skrzywdzić. Dziwiło mnie to, że był spokojny. Nie, cieszyło mnie to, naprawdę. Pragnąłem jego szczęścia tak jak tego, by czuł się przy mnie bezpieczny. Nie wiedziałem, jak mam z nim postępować. W życiu nie pomyślałbym, że będę z chłopakiem.Traktować go jak dziewczynę, czy dalej jak przyjaciela? No, dziewczyną nie jest, więc to odpada. Nie chciałbym zrazić go do relacji, związków.
Zasnął w moich objęciach. Z jednej strony to urocze, zaś z drugiej dziwne. Dlaczego nie może być jak dawniej? Dlatego, że już się tego nie cofnie. Od tego całego rozmyślania rozbolała mnie głowa. 
Było już późno w nocy, dalej patrzyłem w jeden, odległy punkt. Nie mogłem zasnąć. Dużo się zmieniło. Nie będę już normalny, nie będę miał dziewczyny, dzieci, zawiodę rodziców. Wyimaginowana przeze mnie przyszłość wyglądała okropnie. Ciągłe kpiny, zaczepki. Nie wiem, czy potrafiłbym to wszystko znieść. Nie chciałbym zwątpić, pokazać swoją słabość. To ludzkie, wiem. Chciałbym, by miał we mnie oparcie. Nie mogę zachowywać się tak, jakbym miał wątpliwości.
Wstałem, okryłem go szczelniej kołdrą a sam poszedłem do salonu. Włączyłem telewizor, jakiś film. Nudny, ale zawsze coś. Zrobiłem sobie kanapki, wziąłem sok i usiadłem na kanapie. Byłem bezradny. 
Nie zauważyłem kiedy zanudziłem się na tyle, by zasnąć. Obudziłem się przykryty kocem, obok mnie siedział mój... Chłopak. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Próbowałem wstać, ale uniemożliwiał mi to okropny ból w plecach i karku. Zapamiętać, nigdy więcej nie spać na tej kanapie.

- Wstałeś w nocy, żeby spać na kanapie? Przeszkadza ci moja obecność?- seria pytań.

Może trochę...

- Nie, nie mogłem zasnąć i oglądałem film. Spokojnie- odparłem.
- Tak? Niech ci będzie. Mam autobus za 40 minut. 

- Zawieźć cię?

- Jeśli ci się chce. Nie musisz.
- Czekaj, ogarnę się.

Ponowna próba i ponowna klęska. Ból przeszywał moje ciało. Kazał mi usiąść. Chłopak stał nade mną z zatroskanym spojrzeniem.

- Nie zawieziesz mnie. Za głupotę się płaci- powiedział z uśmiechem i pochylił się.- Chodź, pomogę ci położyć się w łóżku.

Chciałem powiedzieć, że nie trzeba, ale sam zbyt bardzo bym się nacierpiał.

- Zaniósłbym cię, gdyby nie to, że jesteś większy ode mnie i prawdopodobnie cięższy, a ja nie jestem jakiś super silny, wiesz. Wziął mnie pod ramię.
- No, to ostatnie to wiem od dawna- zaśmiałem się.

Zaprowadził mnie do mojego pokoju i położył na łóżku. Przyniósł mi nawet picie i jedzenie. Kochany.

- Nocnika ci niestety nie przywiozę. Lekarzem nie jestem. Nie zrobię ci okładów, bo nie umiem. Przykro mi.

- Nie żartuj sobie, to boli.
- Tak, wiem. Nie potrafię być kochającym chłopcem. Może trochę.

Nie umiesz. Jesteś moim przyjacielem

Patrzyłem, jak zakłada kurtkę, buty, kaptur i bierze walizkę. Moment rozstania. Zwykle nie miałem ochoty się z nim żegnać, jednak w tym momencie przyniosło mi to ulgę. Nie chciało mi się dłużej udawać, że jestem pogodzony z takim losem. Jeszcze chwila, a znów wywołałbym u niego łzy. Nie chciałem tego. 
Pochylił się nade mną po raz kolejny, tym razem zrobił to, by połączyć nasze usta w pocałunku, niby pożegnalnym. Zaraz po tym geście opuścił mój dom. Odetchnąłem.

Jest naprawdę kochany. Nie mogę mu nic zarzucić. Jedyną rzeczą, która może być problematyczna jest moje zachowanie. Ta świadomość mnie dobiła.


Michał

Droga powrotna. Nareszcie?
Cieszyłem się, że wreszcie mogę okazywać mu swoje skryte uczucia, przytulić się do niego, nie bojąc się odrzucenia. Byłem całkowicie pogodzony ze swoja orientacją. Ważne, by kochać, nie? Dlaczego miałbym udawać, że kocham jakąś dziewczynę? Nie na tym rzecz polega. Całe to przejmowanie się czyimiś uczuciami, męczenie się w związku z osoba, której się nie kocha jest jak dla mnie przereklamowane i bezsensowne. Sam wolałbym wiedzieć, na czym stoję. Wiedziałem, że Remek mnie nie okłamie, w końcu przez tyle lat naszej przyjaźni nie okłamywał mnie i nie miał przede mną tajemnic. Co prawda ludzie w tak bliskich relacjach mają przed sobą różne sekrety... Nam to nie grozi, prawda?

To mój pierwszy związek. Owszem, bałem się tego. Nowa rzecz, nowe doświadczenie. To było dla mnie jasne, że nie mogę być z dziewczyną. Nigdy nie miałem z nimi dobrego kontaktu, nie interesowałem się nimi. Raczej zwracałem uwagę na wygląd chłopaków z mojego otoczenia. Także nie patrzyłem na nich, jak na obiekty westchnień. Myślałem nawet, że jestem aseksualny. To by dopiero było męczące. 
Dojechałem do domu, moi rodzice od razu zrobili mi awanturę, że nadużywam gościnności Remigiusza i jego rodziców. Mama kazała mi za następnym razem zawieźć im ciasto. Skończyło się na pouczeniu, a ja uciekłem do pokoju. Nie chciałem słuchać ich krzyków. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że moje zachowanie nie było najlepsze. Przeprosiłem ich, a następnie napisałem do Remka. Uznał, że niepotrzebnie się przejmuję. Jego rodzina mnie lubi, on sam lepiej się czuję ze mną. Nie dawał mi tego odczuć ostatnio. Czy aby na pewno nie kłamał? Jego traktowanie mojej osoby uległo zmianie. Zachowywał się, jakbym był dzieckiem. Może nie... Nie wiem, jak to nazwać, jak wytłumaczyć. Może powinienem dać mu czas. Nie lubię natrętnych, nachalnych osób, a sam postępuję, jak jedna z nich.

Mijały dni. Szkoła. Większość czasu spędzałem właśnie tam. Rzadko wychodziłem ze znajomymi, rzadko siedziałem z książką i uczyłem się. Mógłbym powiedzieć, że wegetowałem po powrocie ze szkoły.

Minął tydzień. Nie dzwoniłem do niego, nie pisałem, nie zjawiłem się także w jego mieszkaniu. To było dość niezręczne. Zacząłem żałować. 
Przełknąłem ślinę i napisałem do niego. Nie odpisał mi. Sprawdzałem skrzynkę odbiorczą co parę minut. Po kilku godzinach wciąż nie dostałem odpowiedzi. 
Wieczorem zaczynałem się martwic. Pisałem do niego sms'y, które nic nie dawały.

W końcu usłyszałem dzwonek mojego telefonu. Zerwałem się z łóżka, serce mi szybciej zabiło.

- Halo, Remek?
- No, co tam?

- Co tam? Co ty robiłeś, że nie mogłeś skontaktować się ze mną przez tydzień?
- Sam nie wykazywałeś inicjatywy przez ten czas, dlaczego zawsze ja muszę pisać i dzwonić?
- Gdybyś mi łaskawie spojrzał w sms'y, albo skrzynkę odbiorczą na Facebook'u, to byś wiedział, że...
- Że zaczynasz się zachowywać jak przewrażliwiona laska?
- Nie, że się martwię.
- No dobrze- westchnął ciężko do słuchawki.- Przepraszam, ale już i tak jestem zdenerwowany. Chcesz coś jeszcze?

- Co cię zdenerwowało?
- Spokojnie, ciebie to nie dotyczy. Nie przejmuj się. Stęskniłeś się?
- Tak.
- Obiecuję, że jutro się odezwę. Dziś nie mogę za bardzo gadać, sam pewnie słyszysz hałas w tle. Buziaki? Siema.

Rozłączyłem się. Pewnie był na imprezie. Nie będę mu przeszkadzał.
Rozmawiałem z nim i reagowałem spokojnie. W środku jednak byłem zły, że nie ma mnie obok, nie mieszkam blisko. Każdy, kto zmuszony jest przebywać daleko od kogoś, kogo kocha, zrozumie moje myśli. Może przesadzam, trudno. Miałem wrażenie, że chłopak starał się trzymać mnie na dystans.
W niecierpliwości oczekiwałem jutra.  

Przepraszam za błędy, ale nie starczyło mi czasu na sprawdzenie.

Ma się podobać, czy tak, czy tak. :')


I love our friendshipWhere stories live. Discover now