IX

561 35 2
                                    


Michał

Jednym zdaniem- było wspaniale. Cały czas jednak czułem się dziwnie. Nie odzywał się przez tydzień, nie wykazywał szczególnej chęci spotkania, a nagle zachowuje się tak, jakbym był jego całym światem. Nie wierzyłem w to. Oczywiście chciałbym, by tak było, no ale niestety. Nie robił tego z tęsknoty, nic na to nie wskazywało, by nie mógł się doczekać, aż mnie zobaczy. Miałem wrażenie, że zabieram mu czas. Wyglądał, jakby myślami był gdzie indziej. To Remek. On by mnie nie okłamał. Prawda? Wiem, że nie mogę być tego pewien, ale nie wydaje mi się, by mógł mnie oszukać. Powtarzam to sobie non stop, codziennie. To nie jest naturalne, że każdego dnia mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa, próbuje być ze mną na siłę. Spotykamy się raz na tydzień. To stanowczo za rzadko. Nie mam pewności, co robi, gdy nie jest ze mną. Zazdrość, złość, smutek. Kiedyś takie reakcje były dla mnie zabawne, jednak stawiając siebie na miejscu przewrażliwionych na punkcie swojej drugiej połówki osób, nie jest mi do śmiechu. Wiem, że go irytuję, to po prostu widać. Taki mam charakter. 

Może mnie nie kochać. Ja będę go kochał już na zawsze.

Usadowiłem się wygodnie, by mieć lepszy dostęp do jego ust. Zignorowałem dźwięk otwieranych drzwi. To był błąd. Natychmiastowo usłyszałem krzyk ojca, który spowodował, że odskoczyłem od chłopaka jak poparzony. Spojrzałem na nich ze strachem w oczach. Nie mam pojęcia, czy czeka mnie teraz potępienie, szczera rozmowa, może mam się już pakować. Przełknąłem ślinę i podszedłem do drzwi. Ojciec uniknął kontaktu wzrokowego ze mną i wyszedł z pokoju.

- Za chwilę widzę cię na dole- rzucił krótko schodząc.

Ścisnąłem pięść i przekląłem cicho.

- Mówiłem, żebyś zamknął drzwi.

- Nie dobijaj mnie, proszę- mruknąłem przecierając oczy.
- Powinienem powiedzieć, że będę już szedł, ale nie chcę zostawiać cię samego. Pójdę z tobą, chyba, że mnie wyrzucą za chabety z domu, to się zmyję.- Mówiąc to, przytulił mnie do siebie i ponaglił do zejścia na dół.

Cholernie się bałem. Powoli stawiałem kroki na schodach. Już po chwili stałem przed nimi wraz z Remigiuszem. Panowała okropna atmosfera. Bałem się podejść bliżej, otworzyć ust. Najchętniej uciekłbym z domu. Było mi wstyd.

- Usiądźcie- usłyszałem komendę z ust mojego taty. Usiedliśmy.
- Od kiedy jesteście... razem?

Bałem się odpowiedzieć.

- Od tygodnia- odpowiedział Remek.
- Dlaczego nic nam nie powiedziałeś, Michał?- zapytała łagodnym głosem mama.

- Bo to nie jest coś, z czego moglibyście być dumni.
- Przecież wiesz, że nie jest dla nas ważne, z kim jesteś. Ważne, że się kochacie.

Cisza. Czułem się okropnie. Ojciec patrzył na mnie w dziwny sposób. Bałem się, że stracę swoje niesamowicie dobre relacje z nim. Załamałbym się.

- Powiesz coś?- zapytałem niepewnie patrząc w jego oczy.
- Co mam ci powiedzieć? Że jestem dumny? No nie jestem. Nie wiem, czy to dobry czas na rozmowy, jestem w szoku. Mój jedyny syn nie ma dziewczyny, a ma chłopaka. Gdybym was nie zastał w tej sytuacji, to śmiałbym się myśląc, że to żart. Szanuję to, bo jesteś moim synem. Trudno mi się z tym pogodzić. Nie powiem, że wszystko jest w porządku, bo nie jest.- Przerwał spuszczając głowę w dół. Trzymał mamę za rękę.- Jestem zły, że chciałeś to przed nami ukrywać. Myślałem, że jesteśmy dla siebie jak kumple. Nie mam prawa na ciebie krzyczeć. Przepraszam.- Wstał i poszedł w ustronne miejsce.

Miałem łzy w oczach. Jego słowa może nie sprawiały mi bólu, jakiego się spodziewałem. Czułem bardziej żal. Rezi starał się mnie pocieszać, ale ja nie pozwoliłem mu na to. Powtórzyłem czyny ojca. Pobiegłem do pokoju. Wstydziłem się.

Remek

Było mi go szkoda. Najgorsze było to, że nie mogłem mu pomóc. Znam go długo i to było dla mnie logiczne, że wolałby, żebym zostawił go w spokoju. Nic nie mogłem poradzić. Zapewne jeszcze i mi by się dostało. Westchnąłem i podniosłem się powoli. Bałem się o niego. Wiedziałem, że jest silny i krzywdy sobie nie zrobi. Najzwyczajniej w świecie nie chciałem, by cierpiał. Jak ja się czułem z całą sytuacją? Szczerze mówiąc, okropnie. Nie chciałem pokazywać się w tym domu. Czułem, że nie jestem tam zbyt chcianym gościem. 

- Będę już szedł. Do widzenia- mruknąłem i skierowałem się w stronę drzwi.
- Zaczekaj. Remku, nie czuj się źle z tym wszystkim. Naprawdę cieszę się, że jesteście razem, mam nadzieję, że szczęśliwi. Chciałabym cię prosić, byś troszczył się o Michała, żebyście byli wytrwali razem... Żebyście nie pozwolili sobie upaść. Pamiętaj, żeby nie wstydzić się swoich uczuć, bo zrobisz krzywdę i sobie i jemu.

Już go krzywdzę...

Przytaknąłem i opuściłem mieszkanie. Wsiadłem do samochodu. Siedziałem tam długo. Nie patrzyłem na zegarek. Nie wiem, ile czasu tam spędziłem.

No świetnie. Kolejne osoby, których nie mogę zawieść. Jeśli w jakikolwiek sposób zranię Michała, zranię i jego mamę i samego siebie. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Jego ojciec pewnie by mnie zabił. Najpierw robię z jego syna homoseksualistę, a następnie rzucam w kąt jak zabawkę.
W drodze postanowiłem zadzwonić do Emilii, była jedyną osobą, z którą mogłem porozmawiać o tym wszystkim, co ostatnio działo się w moim życiu. Może nie jedyną. Mogłem liczyć na swoją ukochaną siostrzyczkę, ale obawiałem się, że stracę z nią dobry kontakt.
Kiedy dotarłem w umówione miejsce, było już po dwudziestej. Opowiedziałem jej o tym, co wydarzyło się dzisiaj, pomijając pewne szczegóły, takie jak tożsamość i płeć osoby, której towarzyszyłem. Uspokoiła mnie mówiąc, że to dopiero początki. Przyzwyczaję się do tego, tak jak oni przyzwyczają się do mnie. Ponoć jeśli naprawdę kocham tą osobę, przetrwam z najcięższe chwilę. Niby to nic w porównaniu z prawdziwymi problemami. Jak kto uważa. Dla mnie to było naprawdę kłopotliwe.
Po szczerej rozmowie postanowiłem ją odwieźć do domu. Było zimno, nie chciałem, by się przeziębiła. Jeszcze i ją miałbym na swoim sumieniu.
Odprowadziłem ją pod same drzwi. Nie miałem ochoty się z nią żegnać. Przy niej zapomniałem o wszystkich zmartwieniach. Nie chciałem wracać do tego kołchozu. Wiem, dramatyzuję, robię z Multiego swój życiowy problem. To nie jest tak, że tworzyłem sobie gorszy obraz jego osoby. Najzwyczajniej w świecie pogubiłem się.
Kiedy tak rozmyślałem nad swoimi sprawami, poczułem usta na swoich wargach. Zamrugałem kilka razy będąc w szoku. Nie wiedziałem, jak na to zareagować. Położyłem dłoń na przedramieniu dziewczyny i odwzajemniłem pocałunek smakując jej malinowych ust.

Co ja wyprawiam? Gdy tylko zdałem sobie sprawę z tego, co robię, oderwałem się szybko i pobiegłem do samochodu. Schowałem twarz w dłoniach. Czułem się co najmniej, jakbym skopał Michała po twarzy. To nie było zamierzone. 
Dlaczego wszystko musi być takie trudne?
Przecież go kocham. 

Nudny rozdział, bo czuję, jakby była dziś niedziela. 
Jutro do szkoły.
Coś się wymyśli. 


I love our friendshipWhere stories live. Discover now