Rozdział 3

81 9 4
                                    

Chyba zwariowałem. Tak choroba psychiczna to idealne określenie mojego stanu. Wydaje mi się, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Co się stało z tym idealnym, chłodnym Kibumem? To znaczy dalej jestem idealny, o to się nie martwię, ale jak ja mogę być chłodny i obojętny przy Taeminie. Ten dzieciak mnie zmienia i nie podoba mi się to. Zamiast być sobie z nim, dobrze się bawić, uzupełniać moje zapotrzebowanie na bliskość drugiej osoby, ten mały aniołek sprawia, że chce zabić każdego kto chciałby go skrzywdzić. I tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego, jeśli tak stawiać sprawę to musiałbym popełnić samobójstwo patrząc na moje początkowe plany względem niego. Poza tym mój stosunek do niego stał się już tylko przyjacielski, nie potrafię go już okłamywać i zachowywać się jak normalna para. Przez jego zachowanie mam instynkty macierzyńskie. Muszę dopisać kolejny punkt do powodów moich problemów psychicznych, kazirodztwo . Do tego od miesiąca przychodzę do Jonghyuna na te jego pseudo lekcje, które mają mi pomóc, chociaż czasem wydaję mi się, że to ja wiem więcej od niego. Nie wiem co ja tu jeszcze robię, ten irytujący człowiek, cały czas mówi podtekstami, jego każde zdanie jest przesiąknięte dwuznacznością. Ale na słowach nie poprzestaje, cały czas niby to przypadkiem mnie dotyka. Jego palce ,,przypadkiem" muskają moją skórę. Nie wiem jak można nazwać przypadkiem jawne molestowanie, ale dla Kim Jonghyuna chyba nie ma różnicy. Irytujący napalony kurdupel.

Kiedy mu to wszystko wczoraj wygarnąłem, włączając w to wątpliwości dotyczące jego inteligencji.

On tylko mnie wyśmiał.

-Skoro nie potrzebujesz lekcji i nie chcesz tu być, to co tutaj robisz? Przecież ja cię siłą tu nie trzymam.- Mówiąc to uśmiechnął się szeroko i oparł się o ścianę.

Właśnie co ja tu robię? Oczywiście nie przyznałem się do tego iż sam nie znam odpowiedzi na to pytanie więc tylko prychnąłem pod nosem i wyszedłem z pokoju.

I tak oto po moim wielkim buncie siedzę sobie właśnie na jego łóżku i kontynuuje te pseudo lekcje.

Wyklinanie w myślach na tego przykurcza, przerwały mi delikatne muśnięcia. Tym razem proszę państwa pan Kim Jonghyun poszedł dalej z swoim molestowaniem mojej osoby. Gdyż w tym momencie to jego usta lekko musnęły moje wargi.

-Czy ciebie już do końca pojebało?!- Wydarłem się odpychając go od siebie i nogą powstrzymując go przed powrotem do przerwanej czynności.

-Nie mów, że ci się nie podobało.

-Wybacz nie gustuje w gadopodobnych.- On tylko zaśmiał się pod nosem, próbując odtrącić moją nogę.- Mam chłopaka ty zboczony napaleńcu. Taemin pamiętasz, to ten słodki blondynek. Więc proszę idź wyładuj swoją frustrację seksualną na kimś innym.

-Nie broń się Taeminem obaj wiemy, że ten związek to fikcja.- Oparł się o ścianę zaprzestając próby ponownego zbliżenia.

-Nawet jeśli to i tak nie twoja sprawa.- Moja złość rosła z każdym jego zdaniem, potęgowana tym iż blondyn miał rację. Wstałem i wyszedłem z pokoju kierując się do siebie, marząc tylko o gorącej kąpieli.

~*~

-Kibum przepraszam cię za wczoraj...-Jonghyun silił się bym mu wybaczył ale aktualnie byłem zajęty czymś innym niż słuchaniem jego wywodów. Nie mogłem się ruszyć gdyż blondyn posadził mnie na parapecie i zagrodził mi drogę mówiąc, że nie ruszę się stąd dopóki go nie wysłucham. Tak więc siedziałem i obserwowałem korytarz nawet go nie słuchając. Zmrużyłem oczy widząc dwójkę chłopaków idących korytarzem. Co Taeś robi z tą ropuchą?! Czy Minho musi chodzić za nim krok w krok. Przecież to ja jestem chłopakiem Taemina nie on. Blondynkowi chyba jednak nie przeszkadza jego obecność. Irytujące.

Born To ShineWhere stories live. Discover now