Kręci mi się w głowie i upadam na jakąś skałę.
-Przyzwyczaisz się – mówi Marlene – A tymczasem,j esteśmy na miejscu.
Rozglądam się a widok zapiera mi dech w piersiach. Jest już dzień. Stoimy na szczycie jakiejś góry a przede mną rozpościera się nieznana, francuska dolina.
Udaje mi się wydusić z siebie krótkie „Oh" na co Marlene uśmiecha się i mówi:
-To nie koniec. Chodź.
Więc idę za nią w kierunku małych kamiennych schodów. Do głowy przychodzi mi myśl, że nigdy nie widziałam takich schodów na szczycie żadnej z gór ale dzisiaj nic mnie już nie zdziwi. Kiedy wreszcie wchodzę na ostatni stopień ukazuje mi się nowy widok.Wszędzie jest woda, jakby wielkie jezioro lub morze. Gdzieś w oddali widać mgłę, która zakrywa wszystko co znajduje się za nią.
-Którędy teraz?- pytam ale kiedy nie słyszę odpowiedzi i obracam się, zauważam, że jestem sama. Marlene zniknęła. Czuję jak ręce zaczynają mi się trząść a na czoło wstępuje pot. Nie mam pojęcia gdzie jestem i co mam robić a moja jedyna towarzyszka zniknęła bez śladu. Po chwili jednak, przychodzi mi na myśl, że gdyby ją ktoś porwał usłyszałabym cokolwiek. Marlene wystawia mnie na próbę. Sprawdza czy usiądę i będę płakać dopóki ktoś po mnie nie przyjdzie czy przejmę inicjatywę i coś zrobię. Przypominam sobie co postanowiłam przed wyjazdem i z tą myślą podchodzę do brzegu. Dotykam wody i z ulgą stwierdzam, że nie jest specjalnie zimna.
Gdzieś tam, za mgłą musi coś być, myślę.
Podejmowanie szybkich decyzji nie zawsze kończy się dobrze, ale w tej sytuacji nie mam większego wyboru. Rozbieram się więc do samej bielizny i z bólem wchodzę do wody zostawiając na brzegu cały swój dobytek. Z każdym krokiem tracę grunt aż w końcu jestem zmuszona popłynąć. Woda jest tak przezroczysta, że bez problemu widzę dno. Obracam głowę w stronę brzegu i po raz ostatni patrzę na swoje rzeczy. Wtedy mgła zasłania wszystko, nawet dno. Tracę orientację, płynę na oślep. Nogi i ręce powoli tracą siły, droga zaczyna wydawać się niemożliwa do pokonania. Gdzieś w oddali zaczynam dostrzegać jakieś niewyraźne kształty. Niekreślone i rozmazane nieprzypominają niczego znajomego. Odzyskuję nadzieję i resztkami sił próbuję dopłynąć. Nagle czuję jak coś blokuje mi prawą nogę. Próbuję sięgnąć i dotykam czegoś szorstkiego i chropowatego coz pewnością nie jest moją nogą. Nurkuję i zauważam źródło problemu. Wokół mojej kostki owinęła się jakaś część ciała tajemniczego stworzenia, które na mnie patrzy. Jest dość małe, ma brzydką, bordową skórę i okropną twarz. Ciągnie mnie jeszcze niżej jakby sprawiało mu to zabawę. Zaczynam się szarpać ale mimo swojej wielkości potwór jest silny. W efekcie uderzam w coś twardego i czuję przerywający ból z tyłu głowy. Myślę, że tokoniec i że paskudne oczy stwora są ostatnim co w życiu zobaczę i wtedy stworzenie puszcza mnie i opada jakby z wycieńczenia. Kończy mi się powietrze, więc jak najszybciej płynę w górę i wynurzam. Wiem, że moja głowa krwawi ale widzę brzeg. Ostatnimi siłami dopływam i dźwigam się na marmurową powierzchnię. A potem wszystko staje się ciemne, zimne i stanowczo zbyt mocno pachnie krwią.
Nigdy nie pomyślałabym, że jest na świecie miejsce tak mroczne jak to, na które właśnie patrzyłam. Mury były odrapane, cegły walały się pod nogami a całe miasto sprawiało wrażenie zmęczonego, jakby wiele w życiu widziało a jeszcze więcej przeszło.
Wiatr zawiał a ja zauważyłam, że mam odkryte ramiona. Zawiało jeszcze raz i poczułam niesamowitą suchość w ustach, jakbym nie piła przez conajmniej kilka dni. Pomyślałam, że to niebywałe jak łatwo odczuwa się tu pragnienia i emocje. Zobaczyłam most więc ruszyłamw jego stronę. Potrzebowałam wody a rzeka mogła mi ją zapewnić.Uklękłam na brzegu patrząc nad horyzont. Wyglądało na to, że słońce niedługo wyjrzy zza widnokręgu. Uwielbiałam wschody i zachody ale to, sprawiało wrażenie jakby nie chciało patrzeć kolejny dzień na to miasto. Spojrzałam na taflę wody. Kontury mojej twarzy odbiły się w rzece, tak jak i oczy ale były inne. Niebieskie lecz tak samo znajome. Włożyłam rękę do wody ale napotkałam opór. Chwyciłam rzecz, która mi przeszkodziła i wyciągnęłam ją po czym. Mój krzyk było słychać chyba w całym opuszczonym mieście. Spod wody wynurzyła się ludzka ręka. Sięgnęłam jeszcze raz i tym razem ukazało mi się całe ciało.Spojrzałam na twarz.