Poinformowałem ciotkę o planach dotyczących zakończenia leczenia psychiatrycznego. Gdybym był na jej miejscu, wcale nie chciałbym trzymać w domu wariata ze schizofrenią i przejawami osobowości paranoidalnej. Ale z drugiej strony ja, niezależnie od moich myśli, specyficznych zachowań i przypadkowych odchyłów, nie chciałbym trzymać w domu poćwiartowanych zwłok swojej ciotki. Dogadaliśmy się i załatwiła wszystkie formalności, dzięki którym nie musiałem już wrócić do szpitala. Byłem zobowiązwany jednak do, kuźwa, wizyt u lekarza psychiatry. U doktora nauk medycznych z wieloletnim stażem i z równie wieloletnimi zaburzeniami osobowości, no. Kiedyś leczyłem się u tego mężczyzny. Wydawał się być w porządku, bo kiedy milczał, a ja zapytałem, czy jestem na tyle popierdolony, że waha się nad stosownym osądem i diagnozą, zaczął się śmiać. To było ciekawe i zabawne. A potem przepisał mi leki, co zaowocowało kilkugodzinnymi drgawkami i szczękościskiem, więc postanowiłem stracić do niego zaufanie. Do ciotki zaufanie straciłem już dawno, bo kto normalny [nie powinienem tego słowa używać], umówmy się, eksponuje na balkonie butelki porośnięte mchami, rower bez siodełka, obraz przedstawiający jelenia na rykowisku, łańcuch stworzony z powiązanych ze sobą płyt CD i stanik wyglądający na coś, co pamięta Adolfa Hitlera i coś, co świadczy o posiadaniu obwisłego cyca rozmiaru 80A.W ostatecznym rozrachunku wolałem jednak polską tragedię od białych ścian i dziesiątek tabletek podawanych mi każdego dnia.
Polska tragedia? Polskie realia? Chyba raczej polskie fekalia. Dosyć miałem życia od kilku dobrych miesięcy. Albo raczej od kilku złych miesięcy. Wyszedłem na balkon i zanurzyłem opuszki palców w zbiorniku na wodę, liście i pety. Myślałem o EKSPERYMENCIE MILGRAMA. Oj Stanley, Stanley, nieźle przetestowałeś ludzi. Albo ludzie siebie nawzajem. No właśnie, jak daleko można człowieka wykorzystać? Zawładnąć nim? Kontrolować i warunkować jego zachowania? Katalizować je? Pełnić rolę pierdolonego szefa lub enzymu? Eksperyment, o którym myślałem, był cholernie piękny. Ludzie zgłosili się do niego ochotniczo i początkowo byli przekonani, że chodzi jedynie o badania dotyczące procesu zapamiętywania, wydajności mózgu. Zapowiada się jak jakiś niskobudżetowy horror w klimatach gore, co? Ale heloł, in real chodziło o wykrycie stopnia, w jakim ludzie będą posłuszni i podwładni autorytetowi. Na wstępie uczestnicy eksperymentu zostali sobie przedstawieni, jednak warto wspomnieć, że wśród nich znajdowało się dwóch aktorów, którzy grali dwie z tych nieświadomych niczego i niewinnych wręcz istotek. Po krótkim rozpoznaniu badanym człowiekiem manipulowano do tego stopnia, aby uwierzył, że przydzielono mu [drogą przypadku] rolę nauczyciela, a jego partnerowi [aktorowi] rolę ucznia. Nauczyciel wiedział zatem, że uczeń winien być mu z góry podporządkowany. Zadaniem badanego było obserwowanie swojego ucznia, którego naukowiec [drugi aktor] podpiął do generatora wstrząsów i zadał kolejne uderzenia prądu. Kurwa jebana w dupę mać, uderzenia prądu. Uczeń odpytywany był z sekwencji przypadkowych wyrazów, którą uprzednio winien zapamiętać. W przypadku udzielenia złej odpowiedzi, otrzymywał coraz bardziej bolesne wstrząsy elektryczne. Nauczyciela odseparowywano do sąsiedniego pokoju z generatorem wstrząsów [od lekkich do śmiertelnych w skutkach] wewnątrz, w którym musiał odpytywać swoją ofiarę z ciągu wyrazów i karać ją, kiedy odpowiedzi nie będą zgodne z tymi na liście. Celem eksperymentu było sprawdzenie, czy badani przerwą eksperyment, czy też będą go kontynuować aż do zadania śmiertelnego wstrząsu spowodowanego nakazami aktora-naukowca.
I tak oto każda para nauczyciela i ucznia dochodziła do 450 woltów (przy włączniku widniała informacja dotycząca niebezpieczeństwa tegoż wstrząsu). Badania Stanleya Milgrama wykazały, że na ślepe posłuszeństwo ma wpływ sytuacja, w której jednostka się znajduje.
I dlatego, kurwa, właśnie ciężko jest nam zrozumieć tych wszystkich, którzy mordowali w obozach koncentracyjnych. A według mnie nie byli to ludzie źli. Mogli być na co dzień wzorowymi rodzicami dążącymi do postępowań wręcz szlachetnych, jednak byli tak kurewsko zmanipulowani, że nie zdawali sobie sprawy z tego, co robią. I powiem wam więcej. Często myślę, że pozbawiono mnie sprytu, bystrości i spostrzegawczości, jednak jestem świadomy, że prawda diametralnie różni się od moich domniemywań. O świecie, ależ ja lubię używać trudnych wyrazów. Nie wiedziałem, co się działo. Serce mi biło zbyt mocno. Psia mać. Musiałem to napisać. Musiałem i to mocno. A wracając do eksperymentu Milgrama, wykorzystując odpowiednie środki i wykonując odpowiednie działania, każdą jednostkę da się zmanipulować. Żyjemy w zakłamanym społeczeństwie, które zapewnia nam iluzję opieki i bezpieczeństwa. Wierzymy w Boga i sam akt tej wiary mówi nam, że po śmierci wcale nie będziemy śmierdzącymi na kilometr zwłokami z gnijącymi jelitami i ropą w okolicach twarzy, a piękną i nieskalaną grzechem duszyczką unoszącą się [z lekkością ofc] nad Edenem. Rząd manipuluje nami. On jest nauczycielem, my jesteśmy uczniami. Korporacje manipulują nami. One są nauczycielem, my jesteśmy uczniami. Nie ma sytuacji, w której to społeczeństwo jest nauczycielem. A nie, sorry, jest. To zderzenie jednostki z mocą tłumu. Wtedy jednostka jest uczniem, któremu trzeba dać po dupie, aby się ułożył zgodnie z naszą wolą. Chory świat.
Ja pierdolę, dość. Ależ napiłbym się wódki. Wpływ substancji na zachowanie człowieka jest kurewsko ciekawy i również dotyczy manipulacji. Jednak ta manipulacja jest taka, no kuźwa, zupełnie przez nas oczekiwana. Pragniemy jej. Ćpałbym ile wlezie, ale jedynym narkotykiem, który posiadałem, były leki na schizofrenię.
A ONE NISZCZYŁY POTENCJAŁ MOJEGO UMYSŁU.
UMYSŁU OTWARTEGO NICZYM KLATKA FACETA PODCZAS WSZCZEPIANIA BAJPASÓW.
Ciotka zawołała mnie na zupę warzywną. A ja powiedziałem, że zupa nie jest warzywna, bo nie leży w śpiączce. Nikt się nie zaśmiał. Oprócz mnie, no cóż.
Nie zjadłem zupy i poszedłem spać w dzień, kiedy było jeszcze jasno. Lubię spanie. Dobrowolne spanie jest lajtową formą samobójstwa, dzięki której człowiek chwilowo nie żyje i nie rani przy tym rodziny. Ale ja miałem dość ciotki do tego stopnia, że gdybym naprawdę chciał się zabić, powiesiłbym się tuż obok jej stanika na balkonie. Albo nie. Profanacja. Wtedy zobaczyliby mnie sąsiedzi z równoległego bloku, w którym kiedyś mieszkała biedna dziewczynka o imieniu Ela. Cała historia Eli sprowadzała się do tego, że była zmuszana do wychodzenia z groźnym psem, a dziadek wchodził do wanny, kiedy ta się kąpała. Być może nie wchodził tylko i wyłącznie do wanny [hehe]. Leżałem w łóżku próbując zasnąć. Nie wyszło. Udawałem, że śpię, a w istocie myślałem o tym, czy weganin może zrobić komuś loda skoro nie chce trzymać w ustach mięsa. Bolała mnie głowa, drżały mi ręce. Tęskniłem za dziewczyną, której wizerunek miałem w myślach za każdym razem, kiedy patrzyłem przez okno. Pewnie się zaćpała, co? Szesnastoletni buntownik i fan Nirvany, laska w białych włosach, wizyta w szpitalu psychiatrycznym, schizofrenia, ćpanie, rzekoma śmierć, ponowne ćpanie, Jan, leki, koniec leczenia, brak laski w białych włosach, alkohol. Czy ten ciąg wyrazów nie brzmi jak zarys scenariusza odrzuconego przez wytwórnię filmów dla trudnej młodzieży? Skutki odstawienia rysperydonu zaczęły się ujawniać. Pierdolca miałem ostrego, powiem wam.
PIERDOLCA.
OSTREGO.
NIEZADOWOLONY BYŁEM.
Kiedyś miałem 8 lat i wtedy wysłano mnie na półkolonię do budynku szkolnego, bo nikomu nie chciało się mną zajmować. Odbywały się tam warsztaty teatralne. Każdy dzieciak musiał wymyślić, kim chce być. Byłem wiatrem.Gdyby ktoś aktualnie umieścił mnie na takich warsztatach, powiedziałbym, że jestem ZDEGUSTOWANYM PIERDOLCEM lub PANEM WKURWEM. Ewentualnie SKURWIAŁYM GNOJKIEM.
Nie zmrużyłem oka. Myślałem o niej i wiedziałem, że ni chuja, nigdy się nie spotkamy. A miło było. Nie chciała mnie, odrzucała mnie, okłamałem ją i załamałem, piła wino i zachowywała się jak człowiek mocno pojebany, jednak muszę przyznać, że przez pewien krótki czas było naprawdę cholernie miło. Ale cóż, przeMInęŁO. Jestem powtórny, nieporadny i skrajnie beznadziejny. Czas zrobić ze swoim życiem coś nowego. Czas pokazać światu, że nie jestem chorym psychicznie warzywem, któremu trzeba usługiwać i pomagać, bo inaczej umrze. [Czy zupa warzywna to inaczej hospicjum?]Czas na rewolucję.
Chciałem rewolucji? Będę ją miał. Jeszcze się, moi drodzy, potwornie zdziwicie. Moje życie do tej pory było zaprogramowane. Przypominało nieopublikowaną część gry, w której to jednostki wyżej położone sterują mną i rządzą jak Jarosław Kaczyński Andrzejem Dudą.
Po prostu paskudna wersja The Sims3 Patologia.
Udało mi się zasnąć. Przyśnił mi się Leszek Balcerowicz w stroju Magdy Gessler, który mówił, że jestem Abrahamem. A finalnie skończył na "chamem". Powiem wam, że chamem dopiero być zamierzam. Kawa wystygła. Zupełnie jak moje serce, hehe.
![](https://img.wattpad.com/cover/51176412-288-k938379.jpg)
CZYTASZ
mainstreamowe opowiadanie o szaleńcach
Spirituellesszeleństwo szaleństw szaleńst szaleńs szaleń szale szal sza sz s se sek sekc sekcja sekcja z sekcja zw sekcja zwł sekcja zwło sekcja zwłok