Rozdział 4

44 3 0
                                    

Gdy zrozumiałam co właśnie zrobiłam szybko oderwałam się od chłopaka.

- Przepraszam, nie chciałam - zrobiłam skwaszoną minę - chyba nie zjemy tych naleśników, są już zimne - zaśmiałam się nerwowo.

- Też mi się tak wydaje - podrapał się po karku - może coś zamówimy? 

- Po co? Przecież mogę zrobić je od nowa - uśmiechnęłam się i ruszyłam przygotować od nowa składniki.

- Kylie, jesteś gościem u mnie w domu, to ja powinienem zrobić śniadanie.

- Chociaż tak mogę Ci się odwdzięczyć za to, że mnie zabrałeś stamtąd. Może gdyby nie Ty teraz leżałabym w jakimś rowie albo co gorzej u jakiegoś pedofila czy cokolwiek innego - przewróciłam oczami, cicho się śmiejąc.

- Możesz mi się odwdzięczyć inaczej - chłopak poruszył dwuznacznie brwiami. 

- Ty to potrafisz zniszczyć każdą chwilę - zaśmiałam się, a Kendji zrobił to samo.

Brunet już nic nie mówiąc, włączył muzykę i usiadł na krześle za wyspą kuchenną. W tym samym momencie zaczęłam łączyć ze sobą potrzebne składniki. W głośnikach pojawiła się piosenka Justina Biebera - Sorry. Cicho podśpiewywałam i kołysałam biodrami. Doskonale czułam, jak Kendji wręcz przeszywa mnie wzrokiem. Nie zwracając na to zbytniej uwagi zaczęłam wylewać mieszaninę na patelnię i robić naleśniki. 

- Masz może syrop klonowy, cukier puder, dżem, miód i bitą śmietanę? - zapytałam, odwracając na drugą stronę naleśnika.

- Mhmm - chłopak podszedł do lodówki, następnie do szafki i wyciągnął wszystkie produkty, o które zapytałam, stawiając je na wyspę. 

Po kilkunastu minutach naleśniki były gotowe. Postawiłam je na wyspie i wyciągnęłam dwa talerze. Jeden położyłam przed Kendjim, a drugi przed sobą. Usiadłam na wysokim krześle i uśmiechnęłam się do chłopaka. 

- Bon appetit.

Zaczęliśmy jeść naleśniki. Ja z syropem klonowym, a Kendji z... czym popadnie. Dosłownie. Śmiać mi się chciało na ten widok, jak na pół naleśnika nakładał dżem, a na drugą połówkę miód. 

- Dziewczyno, kocham Cię za te naleśniki - powiedział z pełną buzią.

Zarzuciłam teatralnie włosy na znak wyższości i zaśmiałam się. Po skończonym śniadaniu włożyłam wszystko do zmywarki. Poszłam się przebrać w sukienkę z imprezy. Popatrzyłam na telefon. 5 nieodebranych połączeń od mamy. 17 nieodebranych połączeń i 4 wiadomości od Stelli. 1 wiadomość od Chrisa. 

Od: Stella

Gdzie Ty jesteś? Zniknęłaś z imprezy.

Od: Stella

Kylie, kurwa, odezwij się!!

Od: Stella

Kylie, martwię się! 

Od: Stella

Kylie, odezwij się, obiecuję, że nie wydłubię Ci za to oczu. Tylko nie wiem po co one Ci będą, kiedy nie będziesz miała głowy!  

Od: Chris

Widziałem, jak ten nowy Cię zabierał. Jeżeli ten chuj Ci coś zrobił to go zapierdolę. Przysięgam. Nikt nie skrzywdzi mojej księżniczki. 

Odpisałam obojgu, że wszystko ze mną w porządku i spotkamy się wieczorem u mnie. Zeszłam na dół, Kendji siedział rozwalony na kanapie w salonie i oglądał telewizję. Odchrząknęłam lekko, by zauważył, że tu jestem.

- Będę się już zbierać. Jeszcze raz dziękuję, że mnie stamtąd wziąłeś i się mną zaopiekowałeś - uśmiechnęłam się szczerze.

- Poczekaj, odwiozę Cię.

- Nie trzeba, spokojnie, mogę wziąć taksówkę.

- Powiedziałem, że Cię odwiozę - podniósł trochę głos na co się wzdrygnęłam.

Uznałam, że już nie warto nic mówić, więc zgodziłam się by mnie odwiózł. Wsiedliśmy do samochodu, podałam mu adres i w niecałe 10 minut byliśmy pod moim domem. Szepnęłam ciche "dziękuję" i wyszłam. Chłopak stał pod posesją do czasu, gdy weszłam do domu. Od razu po moim wejściu odjechał. On zachowuje się dziwnie. Raz jest miły, a potem oschły, jak.. Jak nawet nie wiem co. Po prostu oschły. Gdyby nie jego wahania nastrojów to mogłabym go polubić. A może nawet się z nim zaprzyjaźnić. 

__________________________________________________________________________

Cześć misie! 

Kolejny rozdział, zabieram się za pisanie kolejnego. 

Mam nadzieję, że się Wam spodoba.

Besos,

Gabrysia



Je t'aime comme je n'ai jamais aimé (PL)Where stories live. Discover now