6. Ideał to brednie, a miłość jest fałszem.

353 38 1
                                    

Ideał to brednie, a miłość jest fałszem.

Czemu zawsze ciężko przyznać się do błędu?

Usłyszałam coraz głośniejsze kroki. Zamknęłam oczy i chwyciłam kurczowo włosy Kasa. Mocne światło przeleciało mi po twarzy, niczym anioł. Podniosłam zmęczone powieki i ujrzałam wysokiego chłopaka. Białe włosy z jednej strony zafarbowane na czarno były strasznie roztrzepane, zapewne przez późną pobudkę. Poczułam lekkie dreszcze.

- Nie teraz, nie teraz... - mówiłam sama do siebie nie zważając uwagi na siedzącego obok chłopaka.

- Co mu się stało? - podniosłam oczy na chłopaka, do którego dzwoniłam. Zszokowałam się widząc jak na mnie patrzy.

- Nie chciał mi powiedzieć. Mówił, bym się nie zbliżała, ponieważ ja mu to zrobiłam. Strasznie krzyczał i kręcił się na ziemi. To moja wina. Przepraszam... - zakryłam twarz rękoma. Nie panowałam nad swoimi słowami. Zaczynałam łączyć wszystko w całość i dowiedziałam się jedynie tego, że to moja wina. Nic więcej nie zdołałam sobie przypomnieć.

- Cii - uspokajał mnie. - Trzeba go stąd zabrać. Chodź - wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę. Bez namysłu złapałam go i natychmiast wstałam. Chwiałam się, ale nic nie mogłam na to poradzić. Pomogłam mu podnieść leżącego i wynieść go z budynku. Szliśmy powoli, gdyż niesiony osobnik był bardzo ciężki.

W środku lasu padłam na kolana. Zmęczona i ospała nie miałam już siły iść dalej. Czerwonowłosy zaczął się ruszać. Otworzyłam szerzej oczy i podeszłam do jego twarzy na czworaka. Białowłosy chłopak już tam stał i przyglądał mu się. Kastiel nagle otworzył oczy i usiadł na pośladkach. Obrócił się wpierw na mnie, a zaraz na wyższego ode mnie. Podniósł się na równe nogi i gwałtownie odsunął ode mnie. Posłał mi wrogie spojrzenie, a następnie bez namysłu się odezwał:

- Nie zbliżaj się do mnie. Nie chcę cierpieć drugi raz, a zwłaszcza, że siedzisz teraz na drodze - białowłosy spojrzał na niego krzywo i wyciągnął do mnie dłoń. Ponownie ją chwyciłam i podniosłam się ku górze. Czułam się dość niska przy nich.

- Kastiel, o czym ty mówisz? Przecież ona nic... - białowłosy próbował mnie bronić, lecz Kastiel nie dał mu nawet dokończyć zdania.

- Nie było cię tam, więc milcz, a z tobą chcę porozmawiać - spojrzałam na niego gwałtownie. Nadal nie wiedziałam co się stało. Chłopak chwycił mnie za ramiona i zaprowadził parę kroków dalej tak, by ten drugi nie słyszał. Stanął ode mnie w bezpiecznej odległości i zaczął swoją nudną przemowę.

- Wytłumacz mi, za co to było? Przecież ja tam tylko stałem

- Ej, ej, ej, ej! Nie zganiaj nic na mnie. Wciąż czekam, aż mi wytłumaczysz o co chodzi. Ile jeszcze razy mam powtarzać, że nic nie pamiętam?! - wzięłam głęboki oddech i uspokoiłam się.

- Kurde. Albo mnie kłamiesz, zgrywasz idiotkę bądź też naprawdę mówisz prawdę. Więc serio nic nie wiesz? - mruknęłam cicho, by to potwierdzić. - Nagle zrobiłaś się taka...mm...wredna. To do ciebie nie pasuje, ale jednak to byłaś ty. Podeszłaś i kopnęłaś mnie bardzo mocno w krocze. To bolało i będzie boleć przez najbliższe kilka dni - zaczynałam wszystko sobie przypominać. Chwyciłam się gwałtownie drzewa i przymrużyłam oczy.

- Uch, ja poważnie nic nie wiem. To nie mogłam być ja. Nie ta "ja". Słuchaj. Nie znasz mnie naprawdę, ale powiem ci coś. Chodź - podszedł do mnie, a ja szybko chwyciłam go za szyję od tyłu i wybijając mu paznokcie, przybliżyłam go do swej twarzy, ciągnąc go przy tym za włosy. - Jeszcze raz taki numer i padniesz trupem. Rozumiesz? - pokręciłam szybko głową i odsunęłam się od niego. - Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?!

Ideał to brednie, a miłość jest fałszem. - Słodki Flirt (FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz