23. Ideał to brednie, a miłość jest fałszem.

295 26 17
                                    

Ideał to brednie, a miłość jest fałszem.

Nie wszystko wygląda tak jak to sobie wyobrażasz.

- To niemożliwe. Sophie...? - otworzył szeroko usta. Miałam wrażenie, że jego szczęka ze zdziwienia za chwilę znajdzie się na drewnianych panelach. Jego oczy przybrały rozmiar zakrętek od słoików. Wyglądał zabawnie, ale nie to się wtedy liczyło. Podeszłam do niego powoli i dotknęłam jego twarzy.

- Cholera. Jesteś prawdziwy - westchnęłam zrezygnowana, po czym weszłam do środka. Blondyn zamknął drzwi i zaprowadził mnie do szafy, w której miałam powiesić płaszcz. Ściągnęłam go i odwiesiłam na wieszaku.

- Więc... - zaczął niepewnie, lecz od razu mu przerwałam.

- Zgodziłeś się na ten ślub? Czyś ty do reszty zwariował?! A co z Melanią? Przecież wam się układa - wyszłam i stanęłam mu naprzeciw. Gotowało się we mnie niesamowicie. Miałam ochotę wykrzyczeć mu jaki jest głupi, że się w ogóle zgodził na ślub, nie wiedząc nawet kto będzie jego przyszłą żoną. - Musimy to odwołać, Nat. Nie wyjdę za ciebie - stwierdziłam stanowczo, przygniatając go do ściany. Widziałam delikatne rumieńce na jego policzkach. Nie wiem czy były spowodowane jego obecną sytuacją, czy może jednak głupotą, jaką się wykazał.

- Jak chcesz to zrobić? - zapytał cicho, wiedząc, że po domu wciąż kręci się jego rodzina. Podrapałam się po głowie, myśląc nad tym, co moglibyśmy zrobić, by nie doszło do zaręczyn.

- Tak się składa, że mam już genialny plan - uśmiechnęłam się tryumfalnie, spoglądając blondynowi w oczy. Lubiłam ten delikatny miód na tęczówkach, ale czasami doprowadzał mnie do szału.

- Tak szybko?! - krzyknął szeptem, jakkolwiek to brzmi. Odsunęłam się od niego, posyłając mu niebezpieczny uśmieszek.

- Po prostu wczuj się w swoją rolę.

Siedzieliśmy przy stole, wesoło rozmawiając z rodziną Nataniela. Widziałam zdziwione twarze mojego wujostwa. Pewnie myśleli, że będę wulgarna w stosunku do tych ludzi. I nie mylili się. Powoli zaczynałam wcielać swój plan w życie.

Podniosłam głowę i spojrzałam na rodziców blondyna. Ich wzrok również wylądował na mnie. Uśmiechnęłam się wrednie, szybko zrzucając grzywkę na oczy.

- Witam wszystkich zgromadzonych! - krzyknęłam, wstając z krzesła. Spojrzenia ludzi wylądowały na mnie. Jedne były bardzo zdziwione, drugie rozbawione, a trzecie przerażone. Ostatnia grupa już wiedziała, co się święci. - Zgromadziliśmy się tutaj po to, by porozmawiać o tym całym... "małżeństwie" - wywróciłam oczami, akcentując dokładnie każdą głoskę w tym słowie. - Zatem. Mimo moich ostrzeżeń, zrobiliście to. Tak okrutną rzecz młodej dziewczynie, która dopiero niedawno poznała, co znaczy miłość! - zaczęłam ceremonialnie przechadzać się wokół prostokątnego stołu. Zdziwione spojrzenia wodziły za mną jak szalone. Chyba nie bardzo wiedziały, o co chodzi. - Czeka was za to sroga kara... - wstrzymałam na chwilę oddech i zatrzymałam się za plecami Nataniela. Schyliłam się do jego ucha. - Wojna na jedzenie - szepnęłam, wbijając jego głowę w blachę z sernikiem. Zaśmiałam się głośno, gdy chłopak wstał i odwrócił się w moją stronę. Na jego twarzy malowała się bardzo zdenerwowana mina. Wiedziałam już, że w końcu zrozumiał i zaczął odgrywać swoją rolę.

- Jak możesz tak marnować jedzenie?! - wydarł się głośno, kładąc mi dłonie na ramionach.

- Co to za pytanie? - jęknęłam, uśmiechając się zadziornie. Bawiła mnie ta sytuacja i nawet tego nie ukrywałam. - Przecież pieniędzy nam nie brak! - zarechotałam niczym najgorszy czarny charakter, który kiedykolwiek powstał.

- Mam tego dosyć - z krzesła podniósł się ojciec Nata. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z kilkudniowym zarostem spojrzał na nas spode łba. Wyglądał na zdenerwowanego tak jak jego żona. Otworzył szeroko usta i spojrzał na nas krzywo. - To koniec.

***

Rozdziały miały być co tydzień, ale się ostatnio nie wyrabiam i dlatego taki krótki i mało się dzieje. Przepraszam, jeżeli ktoś chciał, żeby to był Lysander.

Ideał to brednie, a miłość jest fałszem. - Słodki Flirt (FanFiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz