Rodzial trzeci

47 11 5
                                    

Przez caly wieczór zostałam zasypywana gradami pytań od młodszej siostry Mayi. Młoda pytała o każdy szczegół spotkania z jej idolami. Szkoda mi było sluchać jej wersji, opowiadań,oni według niej to czysteanioly cokolwiek by nie zrobili wszystko jest cudowne , nie dostrzega nawet ich wad takich jak np. totalna głupota , zachowanie jak u dzieci.. ugh. Moze sama sie utwierdzalam w tym i nie chce myslec o nich w inny sposób ,ale przykre wspomnienia z dzieciństwa poprostu same wywolywaly u mnie do nich wstręt. Próbowałam to ukryć , ale doszło do niepotrzebnej sprzeczki.
- Ty jeszcze narzekasz Rosie , powiedziała w pół-szlochu Maya. Nigdy nie miałam okazji ich poznac . Oni są czescią mojego zycia , gdy brakowalo mi matki oni byli moim pocieszeniem ,iskierką szczęścia.
W tym momencie coś do mnie dotarło , jestem tak egoistyczna ze sama siebie nienawidziłam za to. Poprostu życie wiele mnie nauczyło , nie potrafię juz nikomu ufac , wolę trzymać wszystkich na dystans. Pora coś z tym zmienic . Byc moze będę żałowac , ale teraz zabardzo mnie to nie obchodzi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i wybralam szybkim ruchem numer do Luke'a .
- Cześć Luke
-Rosie? Tak się ciesze ,że zadzwoniłaś. No co tam?
- Jakiś dziwny jesteś i spokojny. Co jest tego powodem?
- Ty jesteś tego powodem słoneczko.
- Nie wiem po co pytalam wogole. Poprostu chciałam zapytac .. hmm.. no ..Chcesz moze wyjsc na spacer w parku za pół godzinki? Glos tak mi się łamał a napięcie które wywołał Luke tą ciszą sprawiało , że moje serce właśnie podchodziło mi do gardła. Doslownie.
- Mam to uwazac za randke? Czy towarzyskie spotkanie ?
- Za żadne z nich. Zwykly spacer, nie nastawiaj się tak . No to do zobaczenia
Gdy tylko sie rozlaczylam ,sama nie mogłam uwierzyc co przed chwilą zrobiłam i czemu Luke od początku wywoluje u mnie tyle emocji ,postanowilam odłozyc to wszystko na bok i zacząc się szykować. Wychodzę Maya będę za godzinkę. Zamknełam drzwi na klucz i pewna siebie już w 5 minut pojawiłam sie na miejscu. Rozglądałam się po parku podziwiając piękno natury. Wtem ktoś zasłonił mi oczy.
-Zgaduj kto to słoneczko
-Jak zwykle wkurzający Luke?
- Ej no nie bądź taka oschła dla Ciebie zrezygnowałem dziś pobyt z chłopakami w najwiekszym klubie w Sydney.
- Nie kazałam Ci przychodzić , ale faktycznie takie poświęcenie. Jeszcze nigdy nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił. Mój ty bohaterze. Po całej tej scenie relacja między nami złagodniała a ja próbowałam bliżej poznać tajemniczego blondyna. Coraz częściej mnie zaskakiwał.
-Robi się późno , zostawiłam samą siostre w domu ,muszę już iść.
-Odprowadze Cię , wiesz no tak romantycznie i wogóle . Będziesz zadowolona. Ujął szybkim ruchem moją dłon. A ja równie prędko odsunełam sie od niego .
- Dystans Luke albo będę kazala Ci iść.
Gdy juz przystaneliśmy pod moim domem pomachałam mu. Jednak on przewidzial duzo ciekawsze pożegnanie. Objął mnie mocno w tali i przyciągnąl do siebie. Z bliska mogłam poczuć zarys jego mięśni . Następnie bez słowa odszedł pozostawiając mnie samą i z tysiącami myśli.Nie wiem już co było gorsze. Czy to że właśnie przytuliłam sie z Hemmingsem. A może chodzi o to że mi się to spodobało. Dziekuje za wszelkie motywujące komentarze i za notatki i wszystko. Jesteście kochani. Do zobaczenia. Pozdro

underneath  the same skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz