I

50 8 1
                                    

Pamięć to błogosławieństwo i przekleństwo jednocześnie.

Bo gdyby tak zapomnieć twarz zdradliwej kochanki i jej pocałunki, kłótnię z szefem, czy inne złe wydarzenie z życia – człowiek pozbawiłby się swoich trosk zatruwających jego szczęście.

Ale nie pamiętać smaku ciasta swojej babci, wspólnych chwil z miłością swojego życia, pierwszego słowa dziecka, pokrzepiających słów przyjaciela?

Co się stanie, kiedy znikną nam z głowy ważne adresy, numery, wszystkie nasze sekrety i tajemnice?

Człowiek jest nagi i bezbronny. Pamięć to broń obosieczna każdego człowieka. Potrafi zranić kogoś i siebie, ale bez niej nie jesteśmy sobą.

Utrata wspomnień to zagubienie własnej tożsamości.

Jim zrozumiał to, kiedy godzinami wpatrywał się w swoje odbicie i nie wiedział tak naprawdę, kto pojawia się w lustrze. Czy zgrubienie na jego skroni to wynik ogłuszenia, czy dziecięcego wypadku? Mimo, że w jego głowie odkrywały się kolejne informacje, nadal musiał zdać się na pomoc innych.

Zrezygnowany wyciągnął się na łóżku, czując przeszywający ból głowy. Załzawionym okiem spojrzał na przyniesione zdjęcie.

Margaret i on. Kobieta wyglądająca na dwudziestolatkę o pięknym uśmiechu i wydatnych ustach, bogatym wianku na słomkowych włosach i ciepłym spojrzeniu. Tyle mógł wywnioskować.

Margaret - jego żona. Towarzyszka życia od siedmiu miesięcy, a on nie pamiętał jej ani trochę.

Jeszcze myśl, że nie żyła, jeszcze bardziej go bolała od zwykłej straty. Najbliższa osoba, a on nawet nie wiedział w tym stanie, co lubiła robić, czym go zachwyciła przy ich pierwszym spotkaniu.

Otumanienie spowodowane narkotycznymi lekami i pobyt w śpiączce sprawił, że całe jego przekonanie o świecie było jednolitą mieszaniną snów, własnych wniosków i informacji, które usłyszał od osób trzecich. Nie był w stanie odróżnić fikcji od prawdy i realnego życia od wielogodzinnego snu w zawieszeniu między żywymi i umarłymi.

- Panie Howson, policja znów przyszła – poinformowała pielęgniarka.

Jego jedynym punktem odniesienia okazywały się zimne i pozbawione emocji dokumenty, a także rozmowy z komisarz Selmą Locke, która ze względu na to, że zabójca jego żony nadal był na wolności, postanowiła naginać prawo, by pomóc w powrocie do pełnej sprawności i wspomnień, które pomógłby naprowadzić ich na trop przestępcy.

- Dzień dobry, panie James. Przyszłam spytać, czy... - drobna kobieta stanęła w drzwiach po raz kolejny w upływającym tygodniu.

- Proszę pani... ja nie wiem... Ja nawet nie wiem jakie kwiaty lubiła i co mam jej zanieść na grób, kiedy stąd wyjdę – zacisnął mocniej pięści, czując w piersi piekący płomień bezsilności. Zmaganie z własnym umysłem. Walka skazana na porażkę.

- Postanowiłam przynieść panu akta. Może uda się panu coś... połączyć. Aktualnie mamy jedną tezę. Chce pan posłuchać?

Przytaknął niepewnie.

- Żona została porwana, ale nie zgłosił pan tego policji i sam jej szukał. Potem nieznany człowiek zażądał okupu. Znaleźliśmy sms, który insynuuje, że może pan odzyskać żonę. Odpisał pan, że pod warunkiem, że ona będzie na miejscu. W inny sposób niż telefonicznie poinformowano pana o kwocie, potem dostał pan adres tego cmentarza.

- Ile pieniędzy zniknęło z mojego konta? Ile ten skurwiel zażyczył sobie za życie mojej żony?

- Nie możemy ustalić. Nic pan nie wypłacił, ale w pana domu znaleźliśmy otwarty sejf. Pewnie miał pan tam odłożone pieniądze. Potem pojechał pan na cmentarz i... jak myślą nasi technicy, czekała tam na pana żona i porywacz. Coś poszło nie tak... lub po prostu nie miał zamiaru jej wypuścić. Zaatakował pana jakimś ciężkim przedmiotem – najbardziej pasuje nam, że ceramicznym zniczem, którego naczynie w kawałkach znaleźliśmy obok pana, a potem zranił, a pana żonę zastrzelił. To był jeden strzał w klatkę piersiową. Według techników stał dokładnie nad panem, kiedy strzelał. U pana również niewiele brakowało, by pan nie żył. Potem uciekł z pieniędzmi i nie możemy go uchwycić... Panie Nowson?

- Żonkile. Margaret lubiła żonkile – mruknął pod nosem.

- Widzi pan... uda się panu przywrócić pamięć. Potrzeba jednak... czasu. I wysiłku.

Jim przeniósł nieobecny wzrok na policjantkę. On przecież ciągle to robił. Myślał o tym, co się wydarzyło, ale nie widział w głowie nic oprócz miliona mętnych odczuć zamazanych strachem i rozpaczą.

- Mówiłem już wcześniej, że nic to nie pomaga. Ostatnia myśl, która ciągle do mnie wraca to koszmarne zimno i ból.

- Wiem. Tylko to naturalne. Bardzo szybka utrata krwi powoduje takie odczucia. Tak naprawdę cudem uniknął pan śmierci. Gdyby miał pan na sobie jakiś płaszcz... wtedy serce pracowałoby normalnie. Karetka nie zdążyłaby pana uratować.

- Co? Czyli to znaczy... że nie miałem na sobie płaszcza? Przecież to był listopad.

- Tak. Panią Nowson znaleźliśmy w kurtce narciarskiej, ale pana w cienkim swetrze i koszuli. Prawdopodobnie zdenerwowany wyszedł pan tak z domu, przyjechał na miejsce i wcale nie zorientował się, że nie ma na sobie kurtki. Ludzie w przypływie adrenaliny tak robią.

- Kto wezwał pomoc?

- Anonimowe zgłoszenie. Staramy się ustalić, ale będzie to trudne, bo telefon jest nieosiągalny. Ludzie często tak robią, bo boją się, że będziemy ich ciągać po sądach. Nie myślą, że przez takie zachowanie właśnie nie zaciągniemy do sądu ani ich ani sprawcy.

- Chyba chce pani coś jeszcze powiedzieć.

- Żonkile są zdradliwymi kwiatami. Symbolizują kłamstwo i niespełnioną miłość.

- Pewnie przeciwieństwa się przyciągają.

- Ma pan rację. Porywacz nazwał pana żonę we wiadomości „sensem pana życia".

- Chciałbym to pamiętać. Przepraszam. Chcę zostać sam ze swoimi myślami.



TessellateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz