Byłam taka wściekła. Jak mogą nam to robić. Nie możemy się z stąd wyprowadzić. Wychowywałam się tutaj. Znam prawie każdy zakątek tego miasta. Kocham energie jaka tutaj panuje. Nie sposób się tu nudzić,zawsze jest coś co da się tutaj robić,gdzie można iść. To właśnie z tym miastem wiążę swoje wspomnienia. Właśnie w tym liceum do którego chodzę,miał miejsce ten pamiętny kawał,przez który o mało nie wyrzucili ze szkoły mnie,mojego brata i naszej ekipy wykonawczej. Byłam lubiana w swojej szkole. Za swoje pomysły,sprawiedliwość,sumienność. Nie byłam też nudna co to to nie miałam również ciekawe pomysły innej treści jeśli ktoś wie o co mi chodzi. Na kawały które robiłam dyrektor przymykał oko ze względu na moje plusy. Nie myślcie tylko że się przechwalam. Tylko dlatego jeszcze nie wylecieliśmy. James też był lubiany,był naszą szkolną gwiazdą. Chociaż miał swoich wrogów,gdyż bywał jeszcze bardziej bezczelny i arogancki niż ja. Był z niego trochę taki pajac,ale i tak ludzie go lubili. Rozmyślając tak nawet nie zwróciłam uwagi kiedy dotarłam do szkoły. Westchnęłam,niedługo to już nie będzie moje liceum. Zostawiłam kurtkę w mojej szafce i wyjęłam odpowiednie książki. Doszłam do klasy i usiadłam w swojej ławce. Kilka minut później rozpoczęła się lekcja. Kiedy pani Laud wchodziła na 2 poziom przynudzania(naprawdę strasznie przynudzała nauka była dla mnie łatwa i nie zajmowała mi wiele czasu,ale ta kobieta miała prawdziwy talent do usypiania)do klasy wpadła Ginny,cała zdyszana zaczęła przepraszać za spóźnienie. Była to osóbka o bujnych wściekle czerwonych włosach sięgających ramion. Miała drobniutką budowę ciała,którą nadrabiała wyjątkowo zadziornym charakterkiem. Należała do wrogów mojego brata,mimo że on ją lubił. Kiedy szła na swoje miejsce posłała mi wściekłe spojrzenie. Oznaczało to że mam kłopoty. Przecież ja zawsze przed szkolą po nią przychodzę! Nie no naprawdę mam przerąbane. Lekcja ledwo dobiegła do końca,a uczniowie zerwali się z miejsc wznosząc oczy ku górze i mówiąc dziękuję. Mnie dopadła Ginni żądając wyjaśnień.
-Czemu do cholery po mnie nie przyszłaś! Dobrze że miała dziś dobry humor!
-Spokojnie tygrysie. Wyluzuj-Powiedziałam śmiejąc się. Uklęknęłam na kolano i zaczęłam moją odę o wybaczenie-Błagam cię,Ginewro. Wybacz mi,albowiem me haniebne czyny mają swe powody. Ginewro jam jest niegodna abyś musiała słuchać mych nędznych tłumaczeń. Lecz wysłuchaj mnie proszę o pani!
-Ginewro wysłuchaj Lancelota!-ryknęli gapie z śmiechem.Wiedziałam że to szczery śmiech a nie kpiny ze mnie. Ludzie wiedzieli że z mojej strony mogą spodziewać się co jakiś czas takich zabawnych wystąpień.
-Dobra wstawaj Lancelocie,-Powiedziała do mnie Ginny ze śmiechem- A wy rozejść się!
Tłum zaczął się przerzedzać z cichym pojękiwaniem. Udało jednak dobrnąć się do nas przewodniczącej koła teatralnego.
-Świetna gra aktorska. Jesteś pewna że nie chcesz zagrać Julii w przedstawieniu?
-Nie dziękuję. Może w przyszłym roku.-Powiedziałam posyłając jej promienny uśmiech. Odeszła z wyrazem twarzy,który mówił jeszcze spróbuję cię przekonać.
-No więc co masz mi dopowiedzenia?
-Mamy się wyprowadzić!
-Co? Nie możecie!
-Spokojnie. Nie damy się tak łatwo. Mam szlaban ale i tak idziemy dziś na miasto.
-Czym nasza idealna córeczka zasłużyła sobie na szlaban?
-Podobno jestem nadzwyczaj bezczelna.
-Gratuluję,odkryłaś Amerykę! Brawo Sherlocku.-Ginni miała zamiłowanie do Sherlocka Holmesa. Trzepnęłam ją lekko w ramie.
-Nie bulwersuj się tak Watsonie! Choć już bo inaczej dedukuję,że czeka nas ochrzan za spóźnienie.
-Żeby to wiedzieć nie trzeba być Sherlockiem Holmesem.-Mruknęłam.
-Zamknij się Watson!