-Z tego co się dowiedziałem, mają siedem tysięcy żołnierz zdolnych do walki, piętnaście katapult i trzy wieże oblężnicze.
Generał zagwizdał.
-Siedem tysięcy... my mamy do obrony tylko pięć.
-Co zatem zamierzasz zrobić?- spytałem się go.
-Muszę poinformować Simona, naszego głównego stratega. On będzie wiedział co robić.
Przez chwilę jedliśmy w ciszy. Potem generał wstał od stołu i zostawił nas samych.
-Od kiedy tu jesteś?- zagadnąłem do niej.
-Od tygodnia. Wcześniej byłam na misji.- odparła Karina.
Znów chwila milczenia.
-Czy znasz się ze swoją matką?- zapytałem ją.
W jej zielonych oczach pojawił się smutek.
-Znałam ją. Kiedy miałem pięć lat, została porwana. A... co z twoimi rodzicami?
-Ojca zabili mordercy, kiedy miałem piętnaście lat, a matka jest królową Saillandu.
Wstałem od stołu. Nie lubiłem o tym mówić. Karina najwyraźniej zrozumiała co się stało, bo powiedziała:
-O... przepraszam.
-Nic się nie stało. Po prostu nie lubię o tym mówić.
Poszedłem w stronę drzwi. Podbiegła do mnie i razem poszliśmy na piętro. Kiedy musieliśmy się rozstać, Karina powiedziała do mnie:
-Do jutra.
-Do jutra.- odpowiedziałem.
Wszedłem do pokoju. Zdjąłem koszulę i położyłem się spać. Jutro był trening, więc musiałem wstać o wpół do siódmej. Zamknąłem oczy. Sen przyszedł do mnie niemal natychmiast.Obudziłem się. Podniosłem się z łóżka. Spojrzalem za okno. Światło. Umyłem twarz. Założyłem koszulę i zszedłem na dół. Przy stole siedziała Karina. Du Casso nigdzie nie było widać. Zasiadłem do stołu.
-Witaj.- powiedziała.
-Witaj.- odpowiedziałem.
Zasiadłem przy stole. Nałożyłem trochę jedzenia na talerz. Jedliśmy w milczeniu. Zjadłem to, co miałem na talerzu. Zacząłem pić kawę. Karina zaczęła rozmowę:
-Ojciec rozmawiał z Simonem.
-I co powiedział?
-Że przy odpowiednim rozstawieniu żołnierzy na murach, damu radę się obronić. Ale jest jeden warunek.
-Jaki?
-Generał przedstawi ci go na treningu.
Dopiłem kawę. Wstałem od stołu i poszedłem do pokoju się przebrać. Po przebraniu się, skierowałem się na dziedziniec, tam gdzie zwykle odbywał się trening. Du Casso już tam czekał. Na mój widok uśmiechnął się.
-Tennyson. Chodźmy do mojego pokoju. Muszę ci coś powiedzieć.
Poszedłem za nim do gabinetu generała. Otworzył drzwi. Weszliśmy do wnętrza pokoju. Zasiedliśmy przy stole.
-Widzisz, pytałem Slimona o radę.
-I co powiedział?
Generał zamyślił się.
-Że trzeba osłabić ich dowodzenie i zrobić kilka balist do wzmocnienia obrony na murach.
-I co ja mam z tym zrobić?- spytałem go, chociaż domyślałem się, o co mu chodzi.
-Jest to misja dla ciebie i dla Kariny. Wspólnie macie zabić kilka osób, których brak odczują szczególnie boleśnie.
-Dobrze. Kiedy więc wyruszamy?
-Wymarsz wojsk Saillandu jest o dziesiątej pojutrze. Wyruszycie jutro wieczorem. A teraz na plac. Trening trwa.
Trening trwał do dziewiętnastej. Gdy się skończył, poszedłem się umyć. Potem zszedłem na kolację. Karina i du Casso siedzieli przy stole, posilając się. Zasiadłem przy stole na przeciwko generała. Zacząłem jeść. Po kilku minutach Du Casso wstał od stołu i poszedł do pokoju.
-Jak długo byłaś na swojej misji?- zapytałem się jej.
Karina popatrzyła na mnie swoimi zielonymi oczyma, takim wzrokiem, że miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
-Dwa lata.- odpowiedziała cicho.
Wybałuszyłem oczy.
-Co ty na niej robiłaś?
-Początkowo miała trwać tydzień. Ale wracając... zgubiłam drogę.
Nagle głupio mi się zrobiło.
-Ja... przepraszam.
-Nic się nie stało.
Wstaliśmy od stołu i poszliśmy do swoich pokójow. Kiedy doszliśmy do mojego pokoju, pożegnaliśmy się. Otworzyłem drzwi. Wszedłem do wnętrza. Zdjąłem koszulę i położyłem się na łóżku. Zasnąłem natychmiast.
CZYTASZ
Dziennik Tennysona: Napaść Na Draktown
AcciónMłody Tennyson Blackman żyje na ulicach państwa-miasta Draktown. Jest to miejsce nie cieszące się dobrą sławą, pełne zanieczyszczeń, złodziei i oczywiście morderców. Tennyson, znany jako jeden z najlepszych złodziei i morderców cały czas dostaje zap...