Miałem sen. Dziwny sen. Widziałem czarne miasto. Płonęło. Prawie wszystkie budynki stały w ogniu. Wyjątkiem był zamek. Rozpoznałem go. To była forteca miasta Draktown, Big Hall. Pobiegłem w tamtym kierunku. Poruszałem się zaskakująco szybko. W kilka sekund znalazłem się u wrót Big Hall. Żołnierze z sierpem księżyca na granatowym tle napierali na bramę. Przeniknąłem przez nią. Żołnierze po drugiej stronie wrót z głową wilka na czerwono-czarnym tle. A potem szok. Zobaczyłem siebie na ich czele. Drugi ja, krzyczałem do nich, zagrzewając ich do walki. Karina stała obok drugiego mnie z posępnym wyrazem twarzy. Następnie obraz jakby przyspieszył i zobaczyłem coś, przez co chciałem płakać. Karina leżała na ziemi. Wielka rana, przechodząca przez całe jej ciało krwawiła obficie. Obok niej klęczałem drugi ja. Trzymałem jej głowę w rękach. Powiedziała coś do mnie, po czym pocałowałem ją. Po tym pocałunku jej zielone oczy się zamknęły. Położyłem delikatnie jej głowę na bruku. Obraz nagle znikł. Wokół mnie była ciemność. Usłyszałem czyjś głęboki, stary głos:
-Przyszłość nie musi być właśnie taka. Możesz wszystko zmienić.Obudziłem się cały spocony. Która była godzina? Musiała być co najmniej siódma, bo słońce już wschodziło. Podniósłem się z łóżka. Umyłem twarz. Założyłem koszulę i zszedłem na dół, do sali jadalnej. Karina siedziała przy stole, posilając się. Była żywa. Odetchnąłem z ulgą. Na mój widok uśmiechnęła się promiennie.
-Witaj.
-Witaj.
Usiadłem przy stole. Na stole nie było żadnych nowości, więc nałożyłem to, co zwykle. Jak zwykle jedliśmy w milczeniu. Szybko zjadłem i wstałem od stołu. Karina patrzyła na mnie.
-Dokąd się tak spieszysz?- spytała się.
-Muszę... coś przemyśleć.- odpowiedziałem.Było wpół do ósmej. Dzisiaj wyjątkowo nie było treningu, ponieważ musieliśmy przygotować się do podróży. Usiadłem na ławeczce pod sztandarem. I zacząłem myśleć. Myślałem o tajemniczym głosie. "Przyszłość nie musi być właśnie taka. Możesz wszystko zmienić." Ale jak? Zakładając, że ta wizja to była przyszłość. Może to był twór mojej bujnej wyobraźni. Ale w głębi duszy, wiedziałem, że ta wizja była prawdziwa. Ale chyba mogłem ją zmienić. Na takich rzomyślaniach minęła mi godzina. Była dziewiąta. Gdy Karina usiadła obok mnie.
-Nad czym tak myślisz?
Opowiedziałem jej o moim śnie. Kiedy skończyłem, Karina powoli pokiwała głową.
-To mogła być wizja od Skevena.
Spojrzałem na nią
-Kim on jest?
-Skeven to bóg, odpowiadający za przyszłość.
Chwila milczenia.
-Muszę już iść.- powiedziałem do Kariny.
Wstałem z ławki. Idąc do mojego pokoju, usłyszałem stłumioną rozmowę strażników.
-... słyszałeś? Szpieg w Big Hall. Ale jak? Kiedy?
-Nie wiem. Podobno ścigał Tennysona od Mooncity. Mógł się wiele dowiedzieć
Wszedłem do swojego pokoju, myśląc nad tą rozmową. Położyłem się na łóżku. Szybko zasnąłem.Spałem do szesnastej. Mieliśmy wyjechać około siedemnastej. Miałem godzinę. Wstałem z łóżka. Umyłem się. Rzeczy miałem już spakowane, więc zszedłem na przyspieszoną kolację. Karina już się posilała. Zasiadłem przy stole.
-Słyszałaś o tym szpiegu?- spytałem jej.
-Coś tam słyszałam.- odparła.
Zjadłem szybko.
-Kiedy wyryszamy?- zapytałem się.
-Za kwadrans.
Wstaliśmy od stołu. Poszliśmy na dziedziniec, w kierunku stajni. Cień czekał już osiodłany. Zarżał na moje powitanie. Koń Kariny, Szary (nazywał się tak, ponieważ był cały szary), również czekał. Wskoczyliśmy na swoje wierzchowce. I pięć minut później, jechaliśmy kłusem w kierunku Mooncity.
![](https://img.wattpad.com/cover/59891572-288-k437802.jpg)
CZYTASZ
Dziennik Tennysona: Napaść Na Draktown
AcciónMłody Tennyson Blackman żyje na ulicach państwa-miasta Draktown. Jest to miejsce nie cieszące się dobrą sławą, pełne zanieczyszczeń, złodziei i oczywiście morderców. Tennyson, znany jako jeden z najlepszych złodziei i morderców cały czas dostaje zap...