Troska Katherine i mamy jest miła, ale po kilku dniach mojej agonii już męcząca. Obie wciąż nalegają, bym dużo piła, bo płacząc praktycznie bez przerwy, powoli się odwadniam. Cały czas powtarzają mi, że mój stan nie jest dobry dla dziecka, ale nie panuję już nad swoją rozpaczą. Straciłam miłość swojego życia i nie miałam na to wpływu, to nie była moja wina. Czwartego dnia Kath nie wytrzymuje.
-Livie musisz wyjść. Choćby na spacer. Zamienisz się w roślinkę, jeśli twoje wycieczki będą się ograniczać do chodzenia do toalety- nie odpowiadam jej. Nie odzywam się już od dwóch dni.
W następnym tygodniu coś się zmienia. Oprócz Kath, która nie opuszcza mnie na krok i mamy, która woli trzymać się z daleka, zaczyna odwiedzać mnie Amon. Przychodzi każdego dnia, pyta jak się czuję. Nigdy nie dostaje odpowiedzi, ale wierzy mi. Jest po mojej stronie i to trochę podnosi mnie na duchu. Nie liczę już, że uda mu się przekonać Zacka o mojej racji. Nie chcę go już widzieć. Uważa mnie za dziwkę i zostawił samą z dzieckiem, o mało mnie nie zabił. Nas. Mimo to, chociaż mam do niego ogromny żal, chociaż zachował się jak skurwiel, wciąż mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie do mnie. Że powie, że mi wierzy, że znowu mnie przytuli i pokocha mnie i dziecko.
Dzisiaj, tak jak codziennie leżę w łóżku, przywalona stertą koców, na mokrej od łez pościeli. Ile można płakać? Czy łzy mi się kiedyś nie skończą? Kath spała obok mnie na krześle, z głową wspartą na ręce. Ostatnio mam dużo czasu na myślenie, bo co innego mogę robić całymi dniami rozpaczając w łóżku, ale nie chcę myśleć. To boli. Nagle w cichym mieszkaniu rozbrzmiewa dzwonek do drzwi. Kath budzi się i niechętnie zmierza do przedpokoju. Pewnie Amon znowu przyszedł aby nas trochę pocieszyć swoim specyficznym humorem. Jednak natarczywość dzwonienia sygnału do drzwi wskazuje, że chyba ma jakieś wieści. Tak jak myślałam, jak tylko Katherine dowleka się do klamki, wampir wpada jak burza do mojego pokoju. Nawet odwracam się na drugi bok, żeby spojrzeć na niego z nieskrywanym zainteresowaniem.
-Wymyśliłeś coś?! Jakieś wieści?- za nim do pokoju wbiega jego dziewczyna i razem ze mną patrzy na niego z wyczekiwaniem.
-Mam i nie mogę uwierzyć, że wcześniej na to nie wpadłem. Że ten debil na to nie wpadł... Przecież to tak kurewsko oczywiste- warczy sam do siebie wyraźnie podirytowany.
-Możesz przejść do rzeczy?- pyta Kath nie mogąc znieść już tego oczekiwania.
-Jasne- posyła jej swój "firmowy" uśmiech i w ułamku sekundy pojawia się klęcząc przy moim łóżku. Patrzy mi dokładnie w oczy, a ja nie mogę odwrócić wzroku- czy kiedykolwiek zdradziłaś mojego brata?- pyta poważnym głosem. Mam ochotę wybuchnąć niewesołym śmiechem, albo przynajmniej prychnąć, ale nie potrafię. Chcę mu odpysknąć coś obraźliwego, nawrzeszczeć na niego za jego wątpliwości, ale czuję jakby moje ciało na chwilę odmówiło mi posłuszeństwa.
-Nie- moje usta poruszają się w samowoli, wyznając prawdę. Na jego oblicze wpływa szeroki, zwycięski uśmiech
-Wspaniale- klaszcze radośnie w dłonie- ubieraj się- wstaje, podchodzi do szafy i rzuca we mnie stosem ubrań- jedziemy do Zacka.
-Zauroczyłeś mnie!- mówię oskarżycielsko, podnosząc się do siadu.
-Ale zadziałało- odpowiada przyciągając Kath do siebie- jak tamten platfus zobaczy to na własne oczy będzie musiał ci uwierzyć- uśmiecham się lekko słysząc jak określa swojego brata.
Po tym jak już się ubrałam i lekko ogarnęłam, żeby nie wyglądać jak trup, wszyscy w dobrych nastrojach wsiadamy do samochodu Amona.
-Gdzie on jest?- pytam cicho. Boję się tej konfrontacji.
![](https://img.wattpad.com/cover/28819405-288-k676533.jpg)
CZYTASZ
Uniknąć Śmierci
Vampirgeschichten4 lata po Wielkim Ujawnieniu, zwanym Zagładą. Dopiero po Dniach Zagłady, ludzie zdali sobie sprawę, że nie są już na szczycie łańcucha pokarmowego. Ziemię opanowały wampiry. Dzień, w którym na wszystkich odbiornikach wiadomość istnienia tych stworz...