Dźwięk odsuwanego krzesła, delikatne szmery kartek i kilka drobnych westchnień. Cały korytarz oplatała cisza, pomimo hałasu wywołanego przez Luhana.
- Do widzenia wszystkim. - powiedział szeptem do siebie, doskonale zdając sobie sprawę, że jest sam. Chwycił w dłonie swoją czarną torbę, włożył do niej zieloną teczkę i powoli zasnął ciemny suwak. Uśmiechnął się do siebie i ruszył w stronę wyjścia. Cieszył się, że nareszcie jest piątek i będzie mógł odpocząć. Cieszył go również fakt, że jutro była sobota. A w soboty spotyka się z Sehunem. Uśmiechnął się szerzej, już wyobrażając sobie ich spotkanie. Podszedł do windy, nacisnął przycisk i czekał.
-Luhan. - Usłyszał za sobą głos mężczyzny. Powoli odwrócił się z wahaniem. - Nie ma nikogo. - Podszedł bliżej blondyna. - Może byś zatrzymał się u mnie w gabinecie? - spytał, odpinając guziki luhanowej, granatowej koszuli. Chłopak odsunął się delikatnie. Nic nie powiedział. - Co? - dopytywał się, lecz Luhan nie miał już nic do powiedzenia, bo szare drzwi windy zamknęły się za nim, mimo że nie zauważył momentu, kiedy zostały otwarte. Starszy chwycił jego dłoń i pociągnął za sobą. Luhan nie mógł się sprzeciwić, bo musiał słuchać szefa.
Drzwi do biura zamknęły się cicho, a blondyn usiadł na skórzanej kanapie. Ręce błądziły po jego koszuli, powoli już odpinając ostatnie guziki. Westchnął, gdy materiał zsuwał się z ramion i bezszelestnie spadł na podłogę. Bał się. Z każdym dniem bał się bardziej. Spierzchnięte usta zaczęły całować jego klatkę piersiową. Sam powstrzymywał łzy przed spłynięciem. Nieznacznie się odsunął, lecz szorstkie ręce przytrzymały go.
- Wiesz dobrze, że nie możesz uciec. - Mężczyzna zaśmiał się gorzko. Nagle blondyn usłyszał dźwięk rozsuwanego rozporka. Jego strach osiągnął zenit. Wiedział, że to kiedyś musiało sie zdarzyć, ale miał nadzieję na moment, kiedy będzie przygotowany, kiedy będzie mógł spokojnie odejść z tej pracy. Dłonie, tak samo jak usta drżały mu ze strachu. Zaczął się szarpać, starał się wyrwać, lecz na marne. Mimo jednej ręki odsuwającej spodnie Luhana, druga przytrzymywała go w talii. Młodszy zaczął krzyczeć. Nikt go nie słyszał z ostatniego piętra. Mężczyzna już zsuwał jego ubranie, kiedy chłopak kopnął go kolanem w krocze i, czując znikające dłonie, uciekł z pomieszczenia. Szybki oddech mieszał się z klikaniem guzika windy. Może uda mu się uciec. Co chwila oglądał się za siebie. Nagle poczuł ulgę, widząc jak drzwi windy wreszcie się rozsuwają. Wbiegł do niej i od razu nacisnął przyciski piętra i zamykania windy. Westchnął. Płuca zaczynały boleć go od ciągłego wstrzymywania powietrza. Winda się zatrzymała. Kolejna fala strachu i ponownie wstrzymany oddech. Jego koszula delikatnie opadała z jego ramion, torba co chwilę wysuwała się z dłoni, przez co musiał schylać się po nią. Nagi tors falował z rytmem szybkiego bicia serca. Wolną ręką podciągnął spadające spodnie. Drzwi się otworzyły. Nagle wybiegł do wielkiego pomieszczenia, zwinnie omijał wszystkie biurka, nie zwracał uwagi na kobiety, które zachłannie patrzyły na rąbek jego bielizny. Chaustami zaczął łapać powietrze, zamknął oczy będąc na wprost wyjścia, kiedy nagle w coś uderzył. Przerażenie. Tylko tak można było nazwać jego odczucia.
- Luhan? - Delikatny głos owiał jego uszy. Szybko otworzył oczy i podniósł głowę. Łzy pojawiły się na jego twarzy wraz z cichym "Yixing". Chciał uciec, lecz małe ręce przytrzymały go. Wzdrygnął się.
- Chodź, nie bój się. - Chłopak pogłaskał blondyna po plecach i pociągnął w stronę auta.
Cała droga do domu Yixinga minęła w zupełnej ciszy. Luhan chciał krzyczeć. Chciał, by świat dowiedział się, jaki jest teraz wściekły. By ludzie dowiedzieli się o bestialskości firm. Lecz siedział cicho, co jakiś czas ścierając z policzków wciąż cieknące łzy. Nie odważył się postawić społeczeństwu.
Lay wysiadł z pojazdu, szybko otwierając drzwi i przytrzymując ramię Luhana. Ten tylko uśmiechnął się wdzięcznie i posłusznie ruszył do domu bruneta. Tam zdjął buty, usiadł na skórzanej kanapie i powoli zaczął zapinać guziki swojej granatowej koszuli.
- Chcesz coś do picia?
- Może herbatę. - Uśmiechnął się, kończąc zapinać koszulę.
Lay odwzajemnił uśmiech i ruszył do kuchni, wstawiając wodę na gaz. Szybko wybrał numer w telefonie i patrząc się, czy Luhan nie idzie, zadzwonił.
- O, hej. Co teraz robisz? Masz czas? Możesz do mnie przyjechać?
- Um... - Ciche mlasknięcie po drugiej stronie i westchnienie. - Tak, jasne. A coś się stało?
- Nie. - Wyłączył czajnik i nalał wody do kubków. - To znaczy, nie mi. Chodzi o Luhana.
- Oh. - Dźwięk kluczy i zamykanych drzwi. - Zaraz będę. Pilnuj go.
- Tak. - szepnął i rozłączył się. Podniósł kubki i zaniósł je do salonu.
- Um, dziękuję. - Luhana wziął do rąk kubek i kupił z niego łyk napoju. - Pyszna.
- Cieszę się, że smakuje. - Yixing popatrzył na swoje dłonie. - Co masz zamiar teraz zrobić? - spytał szeptem. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do takiej rozmowy. Westchnął. Spojrzał na blondyna. Pierwsze krople łez spływały po jego policzkach. - Nie płacz.
- Gdzie Jieun? Nie powinna być dzisiaj w domu?
- Pojechała odwiedzić rodziców. Chcesz ciasta?
- Jakie masz? Czekoladowe? - Delikatny uśmiech na chwilę pojawił się na ustach starszego. Jego miłość do słodyczy przewyższała wszystko inne.
- Tak, czekoladowe. - Brunet wstał z fotela i ruszył ponownie do kuchni. Luhan wytarł swoje policzki. Za chwilę słychać było dzwonek do drzwi.
- Yixing, ktoś przyszedł!
- Otworzysz?
- Tak, chyba. - Szepnął i niechętnie podszedł do drzwi. Nawet nie patrząc się przez wizjer kto to, otworzył drzwi.
- Luhan.
- Sehun. - powiedzieli równocześnie. Blondyn sam nie wiedział, czemu w jego sercu poczuł delikatne uczucie ulgi, ale jednocześnie ból i zażenowanie. - Co ty tu robisz? - spytał, nawet nie kłopocząc się zaproszeniem mężczyzny do środka.
- Lay dzwonił. Coś się stało? Jako twój psycholog powinienem wiedzieć, ale jeżeli to coś za bardzo prywatnego, to...
- Yixing, naprawdę do niego zadzwoniłeś?! - Trzepnięcie drzwiami o ścianę i głośny krzyk.
- Stary, nie psuj mi domu. - Brunet położył na stoliku trzy talerzyki z ciastem. - Zadzwoniłem, bo może on pomoże. Tym bardziej, że i tak musiałbyś o tym powiedzieć na wizycie. - Kiwnięcie głową. Luhan westchnął i usiadł, mając już dosyć dzisiejszego dnia. - Nie przerwałem ci nic? - Blondyn spojrzał na mężczyzn. Ciekawiło go ile się znali i w jakich okolicznościach zaczęła się ich przyjaźń. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Opowiedz co się stało. - Sehun usiadł przy Luhanie. Spojrzeli na siebie. Głośno przełknięta ślina i kilka mocnych wdechów.
- Wychodziłem z pracy. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, wychodziłem jak zawsze. Nie zdziwiłem się też, kiedy mój szef mnie zawołał. - Kolejny strumień łez. - To też było zresztą jak zawsze. - Przerwał na chwilę, by wytrzeć policzki. - Wszedłem do jego biura, bo nie miałem innego wyjścia. Inaczej by mnie zwolnił. Zaczęło się tak jak zawsze. Potem...
- Jak zawsze? - Sehun przerwał Luhanowi. Spojrzeli na siebie. W ich oczach było widać strach i ciekawość.
- Luhan jest molestowany przez własnego szefa. - Ciche sapnięcie i kilka mocnych wdechów.
- Tak. - Zaczął blondyn. - Codziennie przychodzę do biura szefa, by przy każdym jego dotyku nie rzygnąć na jego twarz. Czasami dostaję za to premię, ale tylko wtedy, jak jęczę mu do ucha, bo dotyka mojej koszuli. Nauczyłem się kontrolować moje jęki. - Ciche prychnięcie. - Jestem jak dziwka, ale do tej pory mi to nie przeszkadzało, ważne, że miałem za co żyć. - Fala śmiechu obiła się o ściany. Nie był to sztuczny śmiech, może trochę histeryczny.
Sehunowi wydawało się od początku, że ten chłopak nie będzie nikim normalnym, inaczej nie przyszedłby do niego z prośbą o zwykłą rozmowę, ale jednak spowiedziewał się zwykłego problemu. Nie gwałtu.
- Co teraz się stało konkretnie? - spytał Yixing. Wiedział, że Luhan mógł chcieć tak zakończyć temat.
- Chciał mnie rozebrać. - Blondyn spojrzał się spokojnie na mężczyzn, poprawiając się na fotelu. - Niby robił już to kilka razy, ale teraz czułem się jakoś inaczej. Może robił to za bardzo łapczywie, może ja podświadomie chciałem to zakończyć. - Ciche prychnięcie. - Teraz, jak o tym mówię, wydaje się to takie przesadzone. Przesadzam, prawda? To moja codzienność, więc czemu tak marudzę. - Delikatny chichot rozniósł się po pomieszczeniu.
- Spokojnie, nie przesadzasz, jest dobrze. - Sehun uspokajał go, głaszcząc jego plecy. - Wypij całą herbatę, spokojnie, zaraz zadzwonię na policję, oni...
- Policję?! - Luhan wzdrygnął się i spojrzał przerażony na psychologa. - Nie chcę być uznany za dziwkę! Nie jestem nią! - Delikatny szloch i kilka kropli na stole.
- Luhan, nie jesteś dziwką! - Yixing wstał z siedzenia i objął drobne ciało blondyna.
- Luhan, nikt tak nie pomyśli. Powiesz tylko co Ci robił przez ten czas, a policja jego już zabierze za kraty. - Brwi Sehuna ledwo stykały się w złości. Nie był zły na Luhana, lecz na jego szefa. Jak taki zboczeniec może żyć na świecie?!
- Nie chcę o nim mówić policji. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. - Drobne łzy spływały po policzkach blondyna.
- Ty... Dlaczego? - Pytające spojrzenie i łyk herbaty. - Ty... Kochasz go? - Szybkie spojrzenie wielkich oczu i powoli spływająca ślina z ust Luhana. Co?!*///*
Przepraszam za tak długą przerwę, dołek literacki razem z weną to kupa gówna. Już prawie rok minął od poprzedniego rozdziału.... Przepraszam, naprawdę ._.
Dziękuję też wszystkim, którzy jednak mimo wszystko czekali na ten, jak i następne rozdziały, bo tak, pokażą się xD Gratuluję Wam cierpliwość, naprawdę :D Następne rozdziały postaram się pisać bardziej systematycznie, chociaż przy roku przerwy brzmi to... okropnie? D:
Nie zaglądałam do poprzednich rozdziałów, więc niektóre szczegóły mogą być pomieszane, rano postaram się to wszystko ogarnąć, tak samo jak wszystkie błędy językowe, stylistyczne, ortograficzne i jakie jeszcze się napatoczą. W sumie właśnie zauważyłam, że mam strasznie dziwny styl pisania... Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza XD
Przepraszam i dziękuję~ Cieszę się, jeżeli ktoś dotrwał do końca c: Hwaiting~ Saranghae ❤

CZYTASZ
PS. Don't love me!
FanfictionTytuł: PS. Don't love me (stary: You must help me and You must be only my Friend) Gatunek: obyczaj, lekko psychologiczny(?), romans, yaoi Główni bohaterowie/Paring: Luhan, Sehun/HunHan Opis: Pewnego dnia głos w głowie Luhana mówi mu, żeby poszedł do...