Rozdział 4

200 25 4
                                    

-Ty... Kochasz go? - Zdziwione spojrzenie i powoli spływająca ślina z ust Luhana. Co?!

- Co?! - Sehun wzdrygnął się na krzyk blondyna. - Kocham?!

- Ja... nie... Nie? - Psycholog zmieszany upił łyk herbaty. Luhan prychnął rozbawiony. On by miał to kochać?

- Nienawidzę go.

- Od nienawiści jest blisko do miłości. - Wtrącił się Yixing. Luhan zgromił go wzrokiem i podnosił już rękę, żeby uderzyć młodszego, jednak się powstrzymał. Goście nie mogą widzieć, że jest agresywny.

- Po prostu go nienawidzę. Nie ma tam nic z miłości, ani nawet nie zmierza w tamtą stronę.

- Żartowałem.

- Spierdalaj. - Prychnął, zarzucając włosami. Humor powoli mu się poprawiał.

- Więc czemu nie chcesz go zgłosić? - Sehun uśmiechnął się w myślach, za fakt, że Luhanowi jest już trochę lepiej i jednocześnie pogratulował sobie idealnego wyczucia, kiedy młodszemu zrzedła mina.

- Bo będę czuć się jak dziwka. - Powiedział cicho. Spuścił wzrok na swoje dłonie, trzymające filiżankę. Szatyn zdziwił się. Mógł się domyślić takiej odpowiedzi, była ona prawie że rzeczywista. Jednak z jakiegoś powodu miał pustkę w głowie. - Nie uważasz, że jak powiem im, że przez cały ten czas, te pierdolone 3lata dawałem się molestować, prawie gwałcić, to nie pomyślą o mnie jak o dziwce? Jak o zwykłym kurwiu, który daje dupy za kasę. - Zacisnął zęby. - Nie chcę tego.

Przez chwilę z pokoju panowała cisza. Słychać było jedynie tykanie zegara na ścianie i kilka powolnych oddechów. Blondyn zamknął oczy, kiedy usłyszał prychnięcie. Naprawdę czuł się tanio.

- Za bardzo się przejmujesz. - Yixing usiadł obok przyjaciela i pogłaskał go po plecach. - Nikt tak nie pomyśli.

- A skąd możesz to wiedzieć?! - Luhan podniósł głowę na bruneta. - To, że Ty tak nie uważasz nie znaczy, że inni też tak myślą!

- Serio się za bardzo przejmujesz. - Kolejne prychnięcie. Tym razem słyszane z drugiej strony Luhana.

- Możecie przestać prychać?! - Blondyn odwrócił się.

- Ja wiem, że świat jest okrutny i niesprawiedliwy, ale nie uważasz, że życie było dla Ciebie już aż za bardzo okrutne? - Sehun delikatnie uśmiechał się do chłopaka. Luhan nie wierzył w to, co słyszy. Ten facet to idiota, a nie psycholog!

- I dlatego, że świat jest dla mnie taki okrutny, nie chce przeżywać tego jeszcze więcej!

- A nie sądzisz, że wyczerpałeś już swój limit okrucieństwa? - Trzecie prychnięcie. Czemu w ogóle Luhan je liczył? Blondyn przewrócił oczami i sam prychnął.

- Nie ma czegoś takiego jak limit okrucieństwa. Jest limit do szczęścia, ale ja go przekroczyłem wtedy, jak poznałem Yixinga. - Młodszy szepnął ciche 'przepraszam', na co obaj się zaśmiali.

- A mi się właśnie wydaje, że nie ma limitu szczęścia. – Cichy śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. – Myślisz, że czemu w internecie jest tyle słodkich kotków? Szczęście jest wszędzie, tylko trzeba się dokładnie rozejrzeć. Jak zostawisz to tak jak teraz jest, może i będziesz czuć, że wyczerpałeś limit szczęścia, bo twój szef będzie dalej cię nękał. Jeśli jednak coś z tym już teraz zrobisz, pójdziesz z nami na komisariat i wszystko wyjaśnisz nigdy więcej możesz go nie spotkać i na pewno nigdy cię nie dotknie. – Delikatny uśmiech na twarzy szatyna i lekko wyciągnięta dłoń. Luhan spojrzał na niego podejrzliwie. Może naprawdę było warto. I tak nie miał nic do stracenia. Wahając się chwycił dłoń psychologa.

- Okej, może. Ale jak ktoś mnie tam wytknie palcem, zaczną mnie obgadywać lub śmiać się ze mnie to uwierz, że w tej samej sekundzie będzie po ciebie jechać karawan. – Szybko wstał z kanapy i ruszył do przedpokoju.

- Dobra, może być. Widok trumny od środka to też jakieś doświadczenie. – Sehun zaśmiał się i ruszył za młodszym.

- Nawet nie wypiliście do końca herbaty. – Dźwięk otwieranych drzwi i brzdęknięcie filiżanek o siebie.

- Yixing nie idzie z nami? – Silny podmuch wiatru zaczął plątać włosy blondyna. Przytrzymał je ręką, by nie wpadały mu na oczy. Sehun spojrzał w stronę zamkniętych drzwi.

- Najwyraźniej nie. – wzruszył ramionami. – Może jego dziewczyna wcześniej przychodzi i chce posprzątać.

- Może. – Obaj wsiedli do niedużego samochodu. Luhan pokręcił się w siedzeniu. Było mu bardzo niekomfortowo tym bardziej, że siedział w samochodzie swojego lekarza, którego widział dopiero trzeci raz na oczy. – On pasowałby do takiej sytuacji. Tym bardziej znając tę kobietę.

- W sumie dużo razy jej nie widziałem. – Sehun zapiął pasy i odpalił silnik. – Zapnij swoje pasy.

- Co? – Zdziwiony wzrok na twarzy blondyna i głośne westchnięcie wyższego. Szatyn szybko przybliżył się do Luhana, przez co ten wstrzymał oddech. Przez chwilę, gdy patrzyli sobie w oczy, czuł, że jego policzki przykrywają rumieńce. To chyba ta scena, w której on powinien być kobietą. Nagle poczuł, jak coś zaciska się przy jego ramieniu i talii. Głośne klik i odsuwający się Sehun.

- Pasy. Nie mam zamiaru wcześniej dostać się na posterunek z powodu nie zapięcia pasów. – Blondyn głośno wypuścił powietrze. – Co? Bałeś się, że coś ci zrobię? – Głośny śmiech mieszał się z dźwiękiem silnika. – Nie mam w zwyczaju robić coś moim ofiarom przy pierwszych spotkaniach.

- Ofiarom? – Głos Luhana się załamał. Albo to głupi żart, albo naprawdę zaczyna się bać.

- Pacjentom. Przejęzyczenie, zdarza się. – Sehun starał się tłumić swój śmiech, co jednak marnie mu wychodziło.

- A przy późniejszych spotkaniach to już jest w twoim zwyczaju?

- To już ty powiedziałeś. – Psycholog zwinnie pokręcił kierownicą i szybko zatrzymał się na miejscu parkingowym. – Już jesteśmy.

Luhan zdziwiony spojrzał się przed siebie. Nie zauważył nawet kiedy zdążyli dojechać na komisariat. Jego kończyny zaczęły się trząść, dłonie zaczęły mu się pocić, a język nagle utknął w jego gardle.

- Luhan? – Sehun spojrzał na niego uważnie. Martwił się zdziwioną miną pacjenta. Ręka blondyna powoli podniosła się z jego kolana i chwyciła rękaw białej koszuli psychologa. Jego knykcie lekko zlewały się kolorem z koszulą, a paznokcie wbijały się w przegub dłoni.

- Boję się, Sehun. – Delikatny szept rozszedł się po samochodzie. Szatyn niewiele myśląc przytulił się do chłopaka. Kilka kropel łez spłynęło na jasną koszulę. – Boję się.


*///*

Nie zmieściłam się w czasie, przepraszam. ._. Zmieniłam okładkę i nazwę na krótszą, bo jak tamtą pisywałam to nawet skrót był długi XD

Rozdział poprawię dzisiaj rano, a teraz enjoy, jeżeli ktoś na to czekał~ 

Kocham Was <3

Kocham Was <3

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
PS. Don't love me!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz