Wizyta Pierwsza
Luhan powoli przekraczał próg swojego domu. Zastanawiał się, czy dobrze robi. Ale zanim mógł dłużej pomyśleć, stał już na przystanku autobusowym i patrzył się na przyjeżdżający pojazd. Lay dał mu szczegółowe informacje, jak może dostać się do psychologa. I Luhan podążał jego radami. Wsiadł do autobusu, zajął miejsce przy oknie i przypatrywał się powoli zmieniającemu się krajobrazowi. Ale jego uwaga od natury powoli znikała. Pomimo godziny już jedenastej, pomimo wczorajszego się szorowania dwie godziny i dzisiejszego mycia godzinę, dalej czuł brudne łapy na swoim ciele. Czuł, jak starszy mężczyzna, którego musi nazywać szefem, przejeżdżał palcami po jego torsie, przybliżał swoją twarz do jego obojczyków i wdychał delikatny zapach jego perfum. Dalej czuł, jak ten kładzie dłoń na jego pośladkach i mocno je masuje. Czuł też, jak jego spodnie są rozsuwane, a na jego bokserkach spoczywają palce, których tak bardzo nienawidził. Najmniej zapamiętał moment, kiedy dostał w twarz, za brak reakcji. Kiedy usłyszał krzyk, że jest zwykłą dziwką i nie wie, czemu dalej siedzi w tym pokoju. Ale dobrze też pamiętał, kiedy mężczyzna przybliżył się do jego twarzy, jakby chciał go pocałować, a on po prostu go odepchnął. "Zmieniłeś się" usłyszał, ale jego to nie obchodziło. Nie interesowały go słowa człowieka, który go nie znał. Chociaż może się zmienił. Zmienił się, ale na dobre. Przynajmniej tak sądził.
- Przepraszam pana... Chce pan może chusteczkę? - usłyszał czyjś cienki głosik przy uchu i odwrócił się do źródła dźwięku. Młoda dziewczyna stała obok niego, trzymając w dłoni opakowanie chusteczek. Spojrzał na nią pytająco, nie rozumiejąc po co mu w tej chwili chusteczki higieniczne. - Zauważyłam, że pan płacze, więc pomyślałam, że się mogą panu przydać. - powiedziała dziewczyna, kładąc opakowanie na kolanach chłopaka i szybko odeszła na drugi koniec autobusu. Luhan uśmiechnął się do siebie. Dawno nie czuł się jak normalny człowiek. Przetarł dłonią po policzku. Rzeczywiście płakał. Policzki miał delikatnie mokre, czuł delikatnie zaschnięte łzy. Jednak nie użył ani jednej chusteczki. Nie będzie ich marnować na coś takiego.
Mocno westchnął i odwrócił się w stronę okna. Zobaczył nieduży kościół. Zaraz musiał wysiadać. Powoli wstał z miejsca, ruszył w stronę drzwi. Te po chwili się otworzyły, a chłopak wyszedł z pojazdu. Rozejrzał się. Było dokładnie tak, jak mówił Lay. Mało budynków, co wyglądało na skromną dzielnicę, jednak gdy przeszedł kawałek dalej, zauważył dużą klinikę. Na jednej z szyb widniał ogromny napis "psycholog". Wiedział, że dobrze trafił. Wszedł do środka budynku. Skręcił w lewo, a do jego oczu dotarła mała lada, za którą siedziała drobna dziewczyna. Pisała coś w komputerze, co jakiś czas zerkając na stosik papierów, misternie ułożonych na jej biurku.
Powoli podszedł do niej.
- Dzień dobry. -przywitał się. Kobieta spojrzała na niego z uśmiechem. - Byłem umówiony do doktora Sehuna. - Oparł się rękami ladę i odwzajemnił delikatny uśmiech.
- Już sprawdzam. - Odparła uprzejmie, po czym zajrzała do dużego zeszytu. - Pan Luhan, tak? - Kiwnął głową, po chwili odpowiadając ciche "tak". - Sala numer 9. Ten korytarz, w lewo i ostatnie drzwi z prawej strony. - Kobieta pokazała dłonią trasę, a Luhan pokiwał powoli głową i odszedł.
Szedł powoli, rozglądając się po wszystkich stronach. Nagle zauważył drzwi, które musiał otworzyć. Były śnieżnobiało. Podszedł do nich i powoli je uchylił. Przez małą szczelinę próbował zobaczyć coś w środku. Biała ściana, jasna podłoga, ciemne biurko i mężczyzna przy nim.
- Przepraszam, czy mógłby Pan szybciej otworzyć te drzwi? Skraca się Panu czas wizyty. - Usłyszał i wykonał prośbę, szybko wchodząc do środka. - Pan... Luhan, tak? - Pokiwał głową. - Niech Pan usiądzie.
- Mógłbym się dowiedzieć jak te wizyty będą wyglądać? - spytał, zamykając drzwi i siadając na granatowym fotelu, umiejscowionym przed biurkiem. Czuł się dziwnie. Rozejrzał się. Dwie z czterech białych ścian miały namalowane kolorowe kropki. Wyglądało to trochę, jak w pokoju dziecięcym. Pod jedną znajdowało się łóżko, również z kropkowaną narzutą. Pod fotelami znajdowały się kremowe dywaniki, a na biurku leżała biała miseczka, w której były kolorowe cukierki.
- Proszę Pana. - Oderwał się od własnych myśli i spojrzał prosto w twarz lekarzowi. Można było nazwać go przystojnym, pomyślał. Lekko zmrużone oczy, schowane pod stylowymi okularami, wąski nos i drobne usta pokryte...błyszczkiem? Nie, napewno nie tym. Ale mogłyby kusić. Tak, był męski. A Luhan nie. - To zależy od Pana oczekiwań. Jeżeli będzie Pan chciał leżeć i się wypłakiwać - tak będzie. Jeżeli będzie Pan chciał wygodnie siedzieć i porozmawiać - dobrze. - Luhan zaczął kręcić się na fotelu.
- Więc... Mam o sobie coś opowiedzieć? - spytał się, spoglądając niepewnie na lekarza. Ten się delikatnie uśmiechnął.
- Tak, jeżeli by Pan mógł. Ale proszę pamiętać - przy każdej wizycie zwracać się do mnie po imieniu, dobrze? - spytał, przechylając głowę. - Oh Sehun. - Dodał, wyciągając dłoń do przodu. Luhan chwycił ją, delikatnie ściskając. Jego dłoń była miła w dotyku, nie to co jego, sucha i ze strupkami gdzieniegdzie.
- Tak więc... Mam na imię Luhan, pracuję w firmie XX i zajmuję się tam księgowością.
- Naprawdę jesteś księgowym? - Sehun mu przerwał, lustrując go wzrokiem. Bo jak księgowy może mieć na sobie czarne, dość obcisłe spodnie, białą bluzkę, z nadrukiem gołej kobiety z aparatem i do tego skórzaną kurtkę? Chyba nie może...
- Niech Pan nie ocenia ludzi po wyglądzie. - Luhan się skrzywił. Nie lubił chodzić po sklepach, więc często ubrania kupywał mu Lay. A że ten czasem miał poczucie humoru, to co mógł na to poradzić?
- Sehun. - Upomniał lekarz.
- Dobrze, S... Sehun. - Zająknął się. - Czy lekarz powinien w pracy chodzić w ciasnych spodniach i kropkowanej koszuli? - spytał, ściągając brwi.
- Masz rację. Powinienem założyć biały fartuch, ale po co? Jest nudny.
- Masz obsesję na punkcie kropek?
- Po prostu lubię, jak coś się wyróżnia. - Uśmiechnął się, na co Luhan westchnął. - Przepraszam. Racja, nie powinienem oceniać cię po wyglądzie.
- Nic nie szkodzi. - Blondyn wygodnie usadowił się i kontynuował mowę. - Tak więc jestem księgowym, od dziecka mieszkam w Seulu, mimo że jestem Chińczykiem. Mam 24-lata, byłem z dwiema dziewczynami, z żadną...
- Może nie zagłębiajmy się w te tematy. - Przerwał, skreślając coś w notesie.
- A jeżeli to będzie ważne?
- To zapamiętam. - Odwrócił wzrok. - To jaki masz problem?
- Nie mam problemu. - Lekarz zaprzestał pisania i spojrzał na twarz Luhana.
- Każdy ma jakiś problem.
- Ja nie mam. - Westchnął, krzyżując nogi. - Jestem tu, bo przekonał mnie przyjaciel. Po prostu chcę się wygadaċ.
- Zabić nudę? - spytał, dalej nic nie pisząc. Blondyn pokiwał głową. - To nie jest kawiarnia. Tutaj się nie przychodzi, by zabić nudę! Jeżeli chce Pan z kimś poplotkować czy coś, to niech Pan pójdzie do przyjaciela. - Już chciał wyrywać kartkę, kiedy usłyszał słowa chłopaka.
- A jeżeli to jest mój problem? - Brunet spojrzał na niego, wypuszczając z dłoni kartkę. Za bardzo się pośpieszył.
- Dobrze. Więc będziesz przychodzić co tydzień na wizytę. Godzina tygodniowo. Ja będę starał się ci pomóc, a ty zajmiesz mi godzinę czasu rozmową, zgadzasz się?
- To brzmiało, jakbym zabierał ci cenny czas. - Luhan skrzywił się.
- Każdy pacjent mi zabiera, ale taka praca, co zrobić. - Zaśmiał się, zapisując w kalendarzu imię blondyna. - Soboty pasują o tej samej godzinie co dziś?
- Tak, chyba tak. - Chłopak kiwnął głową i delikatnie się uśmiechnął. Nie wiedział czemu, ale poczuł się lekko. Dziwnie lekko.
- To widzimy się za tydzień, o tej samej godzinie. Dzisiejsza wizyta już minęła. - Uśmiechnął się, wstając ze swojego czerwonego fotelu. Miał bardzo obcisłe spodnie. Bardzo. - To, do widzenia, Luhan, tak? - Niższy również się podniósł i ponownie ścisnął dłoń mężczyzny.
- Ale mógłbym mieć jedną prośbę? - spytał, spuszczając wzrok.
- Jasne, czemu nie.
- Proszę, nie zakochaj się tylko we mnie. - Brunet skamieniał. Ta prośba go zdziwiła, jednak się zaśmiał.
- Dobrze, postaram się. Ale mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi. - Zdjął okulary, ukazując jak naprawdę ma piękne oczy.
- Po prostu nie chcę znać jeszcze większej ilości ludzi, którzy są ze mną, ze względu na wygląd. I dziękuję, że nie... wydziwiałeś. - Mówił cicho, bojąc się reakcji wyższego. Ponieważ jego prośba była dziwna i wiedział, że w każdej chwili zaraz może trafić do psychiatryka.
- Dobrze, nie martw się. Mimo że jesteś naprawdę śliczny i atrakcyjny, to postaram się nie zakochiwać. - Kolejna fala śmiechu. Ale ten śmiech nie był taki zły, bo podobał się Luhanowi. Miał piękną barwę. - To do następnej wizyty.
- Tak, do następnej wizyty. - Blondyn szeroko się uśmiechnął, puszczając dłoń Sehuna i wyszedł, mimo że mógłby już tam zostaċ dłużej.

CZYTASZ
PS. Don't love me!
FanfictionTytuł: PS. Don't love me (stary: You must help me and You must be only my Friend) Gatunek: obyczaj, lekko psychologiczny(?), romans, yaoi Główni bohaterowie/Paring: Luhan, Sehun/HunHan Opis: Pewnego dnia głos w głowie Luhana mówi mu, żeby poszedł do...