Rozdział 5

616 24 1
                                    

-Zaraz wracam.- powiedziałam do znajomych kiedy ujazalam tego kogo szukalam. Od razu poszlam, czulam ich wzork na sobie. Nie obchodziło mnie to. Kiedy juz byłam kolo niego stal do mnie tyłem. Chwycilam go za ramie i odwróciłam w swoją stronę przodem. Stal zdezorientowany. Zanim zdążył cos powiedzieć wymierzylam w jego stronę siarczysty policzek. Złapał się za miejsce które juz się czerwienilo. I patrzył na mnie.
-Za co to?! Kobieto ja cie nawet nie znam, a ty tak po prostu do mnie podchodzisz i mnie bijesz! O co ci chodzi?! - darl się. Patrzylam na niego w rozbawieniu.
-Kto z was przed wczoraj był na tej imprezie u tego dupka?- spytalam na co czterech chłopaków podniosło rękę. Podeszlam do każdego z nich i każdemu wymierzylam taki sam cios. Wszyscy pattzeli na mnie i oczekiwali wyjaśnień.
-Jesteście wszyscy takimi dupkami! - wydarlam się.- Jak mogliscie to zrobić mojej siostrze wy pierdolone zboki!- cały czas krzyczalam w ich stronę po kolei każdemu patrząc w oczy. -A ty!- wydarlam się patrząc w jego gałdalej
Ty jesteś największym dupkiem i zbokiem jakiego widziałam! Jak można tak wykorzystać czternasto letnią dziewczynę?! Jesteś pierdolonym pedofilem!- wrzeszczalam a wokół nas zebrało się dużo ludzi.
-Laska wyluzuj to była tylko zabawa. Co ty taka spieta? Potrzeba ci seksu. Jak chcesz mogę ci pomóc.- powiedział spokojnie a ja nie wytrzymalam i rzuciłam się na niego. Przewrocilismy się a ja na nim usiadlam i zaczelam go okladac pięściami po torsie. Nagle podbiegli do mnie moi przyjaciele i chcieli mnie od niego odciągnąć. Mimo to, że ich było pięcioro nie udało im się. Wyrwalam się i jeszcze raz rzucilam się w kierunku tego dupka który juz zdążył wstać. Nawet nie zauważyłam kiedy moja pięść wylądowała na jego szczęce rozcinajac jego wargę. Potrzasnelam obolala rękę i zadalam mu jeszcze jeden cios tym razem z drugiej strony rozcinajac brew. I ostatni cios znów druga ręką podbijając jego oko. Na koniec koplam go w krocze a jak się skulil z bólu wykorzystalam moment i dostał z kolana w nos łamiąc go. Pewnie się zastanawiacie skąd ja to wszystko umiem. Mój tata uczy mnie samoobrony. Jest policjantem więc zna takie ciosy. Nagle kolo nas znikąd pojawił się nasz nowy wychowawca.
-Voctoria! Jeremi! Co tu się dzieje?! -zaczął krzyczeć.- Proszę za mną. Do sali numer 2. - rzucilam tylko ostatnie spojrzenie mojej ofiarze i powiedzialam.
-Trzymaj garde pierdolony dupku. - za co zostalam skarcona wzrokiem przez pana Stylesa. - Następnym razem cie wykastruje żebyś nie mógł juz żadnej dziewczyny wykorzystać tak jak Mię. - dodalam na co on zrobił przerażona minę. Kiedy byliśmy na miejscu weszlismy i usiedlismy w pierwszej ławce kolo biurka za którym usiadł nauczyciel.
-Więc o co poszło?- spytał w końcu.
-On wykorzystał moja siostrę należ...
-Stałem na przerwie a ona do mn...- zaczęliśmy gadac w tym samym czasie ale przerwał nam lokowaty krzycząc.
-Cisza! Po kolei. Mów Vic co się stało.- poprosił wiec zaczelam mówić.
-On wykorzystał moją siostrę! Należało mu się dostać wpierdol.- powiedzialam.
- Vici słownictwo! - Krzyknął wychowawca. - Jeremi teraz ty.
- Stałem normalnie na przerwie a ta wariatka do mnie podeszła i się na mnie rzuciła.
-Ok Jeremi możesz iść. Udaj się do pielęgniarki. A my Vic jeszcze porozmawiamy.- powiedział bardzo seksownym zachrypnietym głosem. Spuscilam wzrok.- Vic wiesz, że powinienem zadzwonić do twoich rodziców?
-Wiem- powiedzialam ze spuszczonym wzrokiem.
-Vici spójrz na mnie.- wykonalam jego polecenie i ujrzalam zielone hipnotyzujace tęczówki w których utonęłam. On jest taki przystojny. Nie to niemożliwe. Nie może mi się podobać mój nauczyciel... A jednak... Prawda boli... Podoba mi się mój nauczyciel matematyki...
-Masz szczęście, że cie lubię. Nie zadzwonie do twoich rodziców. I powiem tylko jedno... Kobieto jesteś niesamowita!- powiedział a mi szczęka opadła.- Jesteś poprostu niemożliwa. Jak ty to zrobilas?!
-Tata jest policjantem... Uczy mnie samoobrony.
-Ok. Tym razem nie poniesiesz żadnych konsekwencji, ale tylko ten jeden raz. Do zobaczenia na matematyce Vic. - powiedział z uwodzicielskim uśmiechem przez co w moim brzuchu zaczęły szalec motyle.
-Dowodzenia panie Styles.- powiedziałam z trudnoscia przez co ten się zasmial a ja czerwona wyszłam na korytarz gdzie czekali moi przyjaciele.
-Jak bardzo źle jest?- zapytał od razu Bian.
-Jest cudownie...- powiedzialam nie przejmując się nimi i poszlam w kierunku sali gdzie mamy Biologię.
-Zabujała się w nim- uslyszalam za sobą głos Katy na co wogóle nie zwrocilam uwagi tylko szlam dalej.

------------
Rozdział 5 - 706 słów

Tak jak obiecalam dodaje rozdział.

Rozdział 6 - popołudniu/wieczorem

"I Hate Maths. I Love You." [H.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz