Rozdział 36

232 13 5
                                    

Szłam ciemną ulicą, nagle uslyszałam za sobą kroki. Odwrociłam się i zobaczyłam tam ich. Morderców mojego maleństwa.
--Wy potwory! Przez was stracilam moje dziecko!- krzyczałam z łzamj w oczach, które pojawiły się na samo wspomnienie tego okropnego wieczoru. Nie bałam się. W głowie miałam tylko chęć zrobienia im tego samego co oni zrobili mi. Co zrobili mojemu dziecku. Nie zastanawiając się dłużej podeszłam do nich trzymając prawą rękę za plecami. Jak tylko znalazłam się bliżej nich zatrzymałam się.
-Teraz nam nie ucieknie mała. - powiedział jeden z nich z obleśnym uśmiechem na twarzy. Zaczeli iść w moją stronę. Zauważywszy to odrazu wyciągnełam zza pleców rękę w, której trzymałam broń i wycelowałam nią w nich.
-Odłóż tą zabawkę kochanie bo jeszcze coś ci się stanie.- zaśmiał się z tego co pamiętam Will. Wycelowałam bronią w jego nogę po czym oddałam strzał co miało być ostrzeżeniem.-Ty dziwko!- wydarł się na mnie.-Postrzeliła mnie mała kurwa!-oddałam drugi strzał w jego drugą nogę.
-Wyrażaj się skurwielu!- krzyknełam.-Albo ucierpi coś więcej niż tylko nogi.
-Spierdalaj pierdolona pizdo.- nie wytrzymałam i wycelowałam pistolet w jego krocze po czym oddałam strzał.
-Tu suko!- wydarł się drugi przez co broń została skierowana na niego. Oddałam strzał, a kula trafiła w jego ramię.-Masz pecha bo dzisiaj nie jesteśmy sami.- uśmiechnął się obrzydliwie. W jednym momencie poczułam ból w plecach. Wygiełam się pod wpływam uderzenia. Mój nadgarstek został mocno ściśnięty przez co broń wyleciała mi ręki. Ręce miałam wygięte do tyłu.
-Ciesz się, że trafiłaś mi w udo, a nie w jaja bo mogło by to się dla ciebie źle skończyć.-powiedział Will biarąc zamach. Dostałam z pięści w twarz. Odrazu poczułam w ustach metaliczny smak krwi.
-Będziesz jeszcze czegoś próbowała szmato?- nachylił się nade mną jakiś facet, którego zauważyłam dopiero teraz. W odpowiedzi splunełam na jego twarz krwią. Wytarł się ręką po czym pokręcił głową z rozbawieniem śmiejąc się.-Pożałujesz tego.-powiedział po czym dał innym niezrozumiały dla mnie znak. Niemal odraz poczułam jak łapią mnie inne ręce, które zaczęły mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Zaczełam się szarpać i krzyczeć.

-Nie!- wydarłam się gwałtownie orwierając oczy i podnosząc sie do pozycji siedzącej. Złapałam się za głowę ciężko oddychając.
-Vici wszystko dobrze?!- do sali wbiegł zdyszany Harry. Zaczął do mnie podchodzić, ale ja mu przeszkodziłam.
-Nie! Nie podchodź!
-Kochanie spokojnie. Nic ci nie zrobię. To tylko ja-Harry. Twój narzeczony. Nie bój się mnie.- mówił uspokojająco. Patrzyłam na niego ze strachem.
-Harry...-szepnełam, a on podszedł do mnie. Usiadł na łóżku nie pewnie mnie przytulając. Na początku się spiełam, ale kiedy zaczą mi szeptać do ucha czułe słówka odrazu się rozluźniłam. Popatrzył mi głęboko w oczy zbliżając swoją twarz do mojej. Nasze usta się złączyły a ja już wiedziałam, że to mój Harry. Człowiek, którego bezgranicznie kocham. W jego ramionach poczułam się bezpiecznie. Wiedziałam, że on mnie nie skrzywdzi. Zapominając o wszystkim w pełni oddałam się

__________________________________

Trzymajcie już ten rozdział xd niech strace :P

Kocham!! Xx.

"I Hate Maths. I Love You." [H.S]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz