II

9 0 0
                                    




                  

-Czemu to zrobiłeś?- Zapytałam przyjaciela, on się tylko uśmiechnął leniwie pokazuj ostre kły.- Dobrze wiedz jak tego nie lubię.

                -Wiem kochana, wiem, ale to jest nasze zadanie.- Zamarłam słysząc te słowa, może i nie przepadłam za siostrą mojej zmarłej matki i jej córką, ale nie chciałam niszczyć jej życia.- Mantus to twój nieśmiertelny.- Prawie spadłam z barowego stołka, na którym siedziałam.

                -Co?- Krzyknęłam, przez wiele dekad szukałam nieśmiertelnego, dla którego moja matka została przeklęta.

                Kiedy któryś z bogów (obojętnie który) tworzył sobie nieśmiertelnego ta decyzja odbija się na piekle. Ponieważ układ zakłada, że wszystkie stworzenia, które zostaną powołanie na świat są dobre, to ci tam na dole obdarowywujące kogoś nieśmiertelnością, rozwiązują problemy życia i zmuszają do deprawowania dusz.

                Ja jestem jednym z tych demonów, „konsekwencja działań boga podziemi Hadesa z starożytności..." jak napisano w mojej umowie. Dzięki geniuszowi mojej matki dopisano na jej egzemplarzu, że może posiadać dziecko, ale jeśli ono będzie miało przeżyć dłużej niż rok, ona sama musiała umrzeć w dziewięć lat po jego narodzeniu. I w tak oto na świecie pojawiła się pewnego dnia w XVI wieku mała ja.

                Niestety jako dziewięciu laka nie mogłam przejąć jej piekielnych obowiązków. Za to w dniu moich czternastych urodzin do drzwi zapukał piekielny kusiciel oznajmujące, że moja mata była sługą pikał, oddała swoją nieśmiertelność za życie córki, i teraz ona ma przejąć interes. Mój ojciec, wampir-regenerat wpadł w szał, bo może to zabrzmi tandetnie, ale był przekonany, że kocha Marie Tenebris. Nie chciał mnie już nigdy widzieć oddał mnie młodemu księciu, o który obecna historia nie pamięta. Jak się później okazała młode dampiry również odczuwają głód krwi, chłopak był moim wybawieniem, dzięki temu wyzdrowiałam z śmiertelnej choroby. Następnie wróciłam do domu ojca, nie odesłał mnie dale. Zamiast tego sprowadził nauczycieli, i wykształcił.

                Po tym jak dowiedzieliśmy się, że mama była przeklęta ojciec postanowił dokończyć swój żywot, odstawił w kąt wszystko związanie z byciem nieśmiertelnym wampirem. Śmierć dopadła go kiedy skończyłam szesnaście lat, pod postacią jakieś zarazy. Wtedy postanowiłam uciec z... nawet nie pamiętam gdzie to było. Ruszyłam w drogę i dotarłam do tak zwanej dzisiaj Europy. W końcu osiedliłam się w Polsce pod koniec XVII wieku. Był to dość młody kraj, ale z perspektywami. Na moje nieszczęście bogowie olimpijscy też upodobali sobie ten kraj, niedaleko miasta w którym mieszkam znajduje się dom Aresa.

                -No... tak... Szefostwo uznało, że Ares musi być powiadomiony jak mało może znaczyć. Poza tym postanowiono poznać cię z twoim nieśmiertelnym.- Furia we mnie kipiała.

                -Nie wierze!- Wrzasnęłam tak głośno, że pomimo muzyce puszczonej na imprezie usłyszał mię cały budynek, nagle straciłam ochotę by obcy ludzie pałętali się po moim dobytku.- Wynocha!- Cały budynek nagle opustoszał, zostałam tylko ja i Macon.- Nie wierze.- Szeptałam jeszcze prze chwilę.

                -Spokojne, cichutko... -Mruczał do mnie Macon, chyba zapomniałam wspomnieć, że on jest wampirem, moim najlepszym przyjacielem i (uwaga!) gitarzystą rokowym.- Wszystko będzie dobrze, obiecuje.- Teraz zauważyłam, że siedzimy na podłodze, ja płacze w jego czarną koszulkę i drżę na całym ciele. Dla uspokojenia nabrałam głęboki wdech jego lawendowego zapachu, uspokoiłam się, odrobine.- Tak, widzisz. Jest już dobrze, damy rade.- Kołysał mię tak jeszcze przez chwile w ciszy, po czym nastąpił huk i z schodów zbiegł Jonathan.

Dotyk ŁowcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz