Rozdział 29

2.9K 202 14
                                    

Oczami Harrego

Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Powoli zwlokłem się z łóżka i poszedłem na dół. Nie patrząc kto otwarłem.

-Dzień dobry, Pan Harry Styles?- zapytał mnie policjant a ja stałem i nie wiedziałem co odpowiedzieć

-A o co chodzi?- powiedziałem cicho i niepewnie. Byłem przestraszony jak mało kto, bo dobrze wiedziałem o co może chodzić.

-Szukamy pewnego chłopaka, musimy zadać parę pytań. Domyślam się że rozmawiam z Harrym Stylesem?- ponowił pytanie

-T-tak, a-ale jaa ni-nie mogę wyjść- odpowiedziałem zdenerowany

-Jest Pan powiązany z Olivią McPaller?-

-N-nie- nagle moje stopy stały się bardzo interesujące.

Po chwili ciszy z auta wyszedł drugi policjant w czarnej kamizelce i razem weszli do domu. Zacząłem przerażony ciągnąć go za rękę i krzyczeć żeby się stąd wynosili. Kiedy wszedł do pokoju Olivii zaczął nią szarpać jakby nie miał uczuć. Ja płakałam jak dziecko a Olivia nie wiedziała co się dzieje.

-Zostawcie mi siostrę błagam!- krzyczałem zrozpaczony i szybko wyrwałem im ją, biorąc na ręce

-Oddaj mi ją a będzie łatwiej- powiedział do mnie trzymając Olivke za plecy

-W czym?! Zabierzecie nas do sierocinca?! Tak wiem byliśmy tam i nie wyobrażasz sobie człowieku jakie piekło przeżyliśmy! Czy nie lepiej jak jesteśmy tutaj razem i nie dzieje nam się krzywda?! No pytam się- darłem się na nich kiedy obydwoje próbowali nas rozdzielić

-Ałaaa!!! Boli!- tym razem krzyknęła Olivia. Serce mi się krajało kiedy moja malutka siostra tak cierpiała. Nie mogą mi jej odebrać. Nie mają kurwa podstaw.

-Edward przyślij nam radiowóz z psychologiem- powiedział jeden z nich do swojego radia

-W chuja se wsadzcie psychologa! Czy my wyglądamy jakbyśmy go potrzebowali?!- wciąż nie dawałem za wygraną, miałem ochotę wyciągnąć im te pistolety i ich zabić ale do więzienia nie zamierzam iść

Po 5 minutach przyjechali kolejni policjanci wraz z tą panią psycholog. Z nimi już nie miałem szans. Krzyczałem, płakałem zresztą Olivia też a oni wzięli i zaczęli nas wypychać siła z domu.

-Stop! J-ja muszę zad-zadzonić po Louisa!- krzyknąłem bo inaczej by mnie nawet nie usłyszał

-Kim jest Louis?- zatrzymali się na chwilę i podniesli mi głowę każąć patrzeć prosto na jego twarz.

-Mieszka z nami- odpowiedziałem

-Masz telefon, dzwoń- podał mi jakiś jego, pewnie służbowy

-Nie znam numeru. W kuchni je-jest zapisany-

Przeszliśmy szybko do kuchni i na moment mnie puścili pozwalając wziąć telefon do rąk i wybrać prawidłowy numer.

-L-Louis? Proszę prz-przyjedź, ppolicja przyjechała i-i chcą m-mi zabrać Olivie- mówiłem łamiącym się głosem, a obok zauważyłem że policjantowi jakby również oczy zaszły łzami

-Co ty mówisz Harry?! Już jadę do was, będę za 10 minut- powiedział zdenerwowany po czym się rozłączył

-I co?- zapytał już delikatniej policjant. Traktowali nas jak jakiś przestępców a my nic nie zrobiliśmy. Chcieliśmy normalnie żyć.

-Będzie za 10 minut- mruknąłem i wytarłem lekko łzy

-Leo wyjdź na chwilę. Poczekamy na tego drugiego chłopaka a w tym czasie porozmawiam z Harrym- powiedział do swojego kolegi po czym oni wyszli zostawiając nas samych

-Gdzie Olivia?- powiedziałem przez zaciśnięte zęby

-Spokojnie, rozmawia z psychologiem. Nie martw się, nic jej nie grozi. Mówiłem że chcemy wam pomóc- uśmiechnął się uspokajająco

-Oczywiście. Zrobicie jej siniaki a później zwalicie na mnie i Louisa że się nad nią znęcamy i rozdzilicie nas do osobnych sirocinców a przy okazji z dala od Louisa. Dziękuję za taką pomoc. Radzimy sobie lepiej bez niej- powiedziałem teraz nie tyle co zrozpaczony, a raczej wkurwiony to mało powiedziane.

Nagle do kuchni wleciał zdyszany Louis, w lekarskim fartuchu. Podbiegł do mnie i od razu przytulił starając się choć trochę uspokoić.

-Spokojnie Hazz, oni zaraz sobie pójdą.. gdzie jest Olivka?- zapytał odgarniając mi włosy z oczu

-Nie wiem, zabrali j-ją gdzieś- mój głos znowu zaczął niebezpiecznie drzeć.

-Mówiłem Olivia jest bezpieczna- powiedział policjant

-Ty chyba czlowieku nie rozumiesz pojęcia "bezpieczna"! Ona jest przerażona, zrozpaczona, nie wie co się dzieje! Ma kurwa pięć lat!- krzyknął Louis

-Wychodzimy.- ostro powiedział i znowu chwycił mnie za barki wyprowadzając z kuchni. Louis szedł zaraz obok mnie i trzymał za rękę. Kiedy doszliśmy do radiowozu od razu rzuciłem się na Olivie i zgarnąłem ją w swoje ramiona.

-Cichutko, za chwilę wrócimy do domku..- próbowałem ją uspokoić.

-Ta pani kaze m-mi o wsystkim opowiadać- mówiła szeptem w moją szyję

-Wiesz kochanie pani nie rozumie słowa "skrzywdzona" i teraz chce aby wszystkie wpomnienia wracały- powiedziałem specjalnie przy tej babie aby mnie usłyszała. Miałem rację ona tylko na nas spojrzała a jej twarz wyrażała słowa poddania

-Harry my tylko pomagamy- powiedział jakis inny facet

-Chyba wasza pomoc polega na niszczeniu szczęśliwych rodzin.- syknąłem

Teraz jechaliśmy wszyscy w jednym radiowozie na komisariat.

Homeless | L.S 《Zakończone》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz