Dziewięćdziesiąt sześć rys.

292 62 41
                                    



Ściana.

Rysy.

Jedna, druga, trzecia... Razem dziewięćdziesiąt sześć rys.

Szarość pochłaniająca duszę, zabierająca ją.

Przeraźliwa szarość.

Zwyczajność.

Brak emocji.

Łza?

Jedna, samotna.

Ostatnia.

Dzień.

Dzień, noc, tydzień, miesiąc, rok.

Lata.

Dokładnie cztery lata.

Sala.

Pusta, opuszczona.

Dom?

Nie, to coś innego.

Psychiatryk?

Możliwe.

Lata.

Dokładnie cztery lata...

Pustka.

Przeraźliwa, zżerająca mnie od środka.

Mnie?

Ja.

Kim jestem?

Nie pamiętam.

-Dziś mija czwarty rok. Dokładnie dziś. Ile lat masz tutaj być? - słyszę chropowaty głos, dobiegający z łóżka poniżej.

-Zapomniałam – szepczę bez emocji i wpatruję się w popękaną ścianę. - Od jak dawna tu jesteś?

-Ja? Nie pamiętam – odpowiada po chwili namysłu.

-Pierwszy raz cię słyszę – dodaję po chwili, chcąc ciągnąć rozmowę. Boję się, że w końcu zapomnę, jak się mówi, jak brzmią słowa.

-Ja ciebie też. Myślałem, że już cię zabrali. Jak masz na imię? - pyta, a ja zatracam się w myślach.

Imię.

Moje imię.

-A jak chciałbyś, żebym miała? - odpowiadam po chwili, a z niższej pryczy dobiega mnie zdławiony śmiech. Całkiem przyjemny, mile przerywający tak długą ciszę.

-Sky. To ładne imię. Kojarzy mi się z niebem, z wolnością. Pasuje do ciebie – mówi po chwili zastanowienia.

-Więc niech będzie Sky. A ty? Jak masz na imię? - pytam zaciekawiona, otulając się mocniej cienką, szorstką kołdrą.

-A jak byś chciała? - odpowiada ze śmiechem, a ja czuję, jak przewraca się na bok.

-Black. To mój ulubiony kolor. Kojarzy mi się z nocą, ze spokojem – szepczę, drżąc z zimna.

-Black i Sky... Czarne niebo... Myślałaś kiedyś, by skończyć ze sobą? - dochodzi do mnie jego głos, lekko stłumiony, jakby z oddali.

-Nie. Nigdy nie jest tak źle, by to zrobić. Nigdy nie jest tak źle, by się poddać. Samobójstwo to broń tchórzy, nie potrafiących poradzić sobie z samym sobą. Nigdy bym się nie poddała. Nigdy się nie poddam. Nigdy tego nie zrobię. Nigdy – mówię, krzywiąc się i licząc powtórnie rysy.

Dziewięćdziesiąt sześć rys.

-Nie sądzisz, że koniec jest czasem przyjemniejszy od początku? - pytał dalej, niezrażony.

Dziewięćdziesiąt sześć rys.~One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz