Chapter 4

23 3 2
                                    


Bez namysłu uważnie obejrzałam każdą stronę. Wszystkie kartki były napisane bardzo skrótowo, nie miały ilustracji, rysunków, zawierały tylko najważniejsze szczegóły, takie jak podróż do sklepu czy spotkanie z Chrisem. Tak naprawdę nie miałam możliwości dowiedzieć się z nich więcej niż opisu rutynowych czynności każdego, zwyczajnego człowieka. Wszędzie widniała data, która była ewidentnie najwyraźniejszym elementem każdego wpisu - długopis został bardzo mocno przyciskany do matowej powierzchni kartek, a sama była napisana na samym środku każdego dnia, jakby autor chciał ją uporczywie zapamiętać. Znudzona przekartkowałam większość zawartości, orientując się, że pamiętnik był dużo grubszy niż mi się zdawało. Dosłownie. Nie miał końca. Przerażona dostrzegłam, że zapisano tam mechanicznie, bez uczuciowo każdą, pojedynczą dobę przez prawie dwa lata. Musiałam być naprawdę dziwną osobą, jeżeli nie zawierałam tam żadnych spostrzeżeń, ani uwag, uczuć. Moje życie musiało być niezwykle nudne.
Stopniowo na niezdobionych niczym stronach zaczęły pojawiać się dziwne, niezrozumiałe malunki. Były o tyle niepokojące, że z każdą kolejną kartką zwiększały się, a gdzieniegdzie pojawiały się zaschniętne, czerwone plamy. Wreszcie dotarłam do przedostatnich kart dziennika. Nie różniły się niczym od innych, oprócz tego, że zostały całe splamione bordową, zaschniętą cieczą. Postanowiłam ją przeczytać, gdyż zauważalnie wybijały się spośród innych, budząc mój niepokój.

05.07
Wstałam.
Zjadłam śniadanie.
Mama znowu zauważyła ślady po cięciu.
Krzyczała.
Wybiegłam z domu.
Przejechał mnie samochód.
Umarłam.

Na dalszych stronach znajdowały się kompletnie wyrwane z kontekstu wypowiedzi rodziny, które wyglądały, jakby zostały tam umiejscowione przypadkowo. Wszystkie wyrażały współczucie po stracie córki, opisywały jaka byłam, rzekomo, wspaniała, bądź zawierały obelgi kierowane w moją stronę. Kondolencje, groźby, płacz, krew. Cisnęłam książką w najdalszy kąt pokoju czując jak na mojej klatce piersiowej zapętlają się niewidzialne więzy, które wycisnęły ze mnie łzy, nie pozwalając mi oddychać.

Czemu opisałam swoją śmierć?

Dlaczego data 05.07 ma tak duże znaczenie?

O co tu do cholery chodzi?

Spróbowałam myśleć racjonalnie. Z obrzydzeniem podniosłam dziennik ówcześniej sprawdzając dzisiejszą datę na telefonie. O dziwo znajdowała się na pierwszej kartce.

Czy to oznacza, że ten pamiętnik opisuje wszystkie dni od mojego powrotu na ziemię aż do śmieci przez, którą ją opuściłam? Może miałam jej uniknąć. Może to druga szansa.

Wyrwałam się z rozmyśleń i przeczytałam plan na dzisiejszy dzień.

08.10

Od domu Kate poszłam robić zdjęcia do lasu.
Zadzwoniłam do mamy.
Spotkałam w lesie Setha.
Mama odwiozła mnie do domu.

Dalej tekst był zamazany, ale po dokładnym przyjżeniu się mogłam zauważyć, iż zostało napisane coś o obiedzie i wyjściu z Chrisem.

Cholera, nie zjadłam obiadu i nie wyszłam z Chrisem.

Czy to oznacza, że zaburzyłam kolejność wydarzeń, które przybliżały mnie do wypadku samochodowego?

Może tak miałam zrobić. Miałam działać odwrotnie niż nakazywał mi dziennik.

Tak, to dobry plan.

AmnesiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz