Spojrzałam na siebie w lustrze już kilkakrotny raz tego poranka. Nie mogłam nadal pojąć tego, że jestem żywa.Mam usta, parę oczu, uszu.
Brązowe włosy spływające kaskadami po ramionach, długie rzęsy, wydatne usta.
To wszystko było niesamowicie dziwne, ale zarazem cudownie, inne i ekscytujące.
-Angel - usłyszałam głos kobiety (zwanej również moją matką) dobiegający z dołu. - Spóźnisz się do szkoły.
No rzeczywiście. Totalnie zapomniałam o tym drobnym szczególe przez spożytkowanie całej nocy na rozmyślaniu o dzienniku. Pospiesznie dopadłam szafek w pokoju chwytając pierwszą lepszą torbę i na oślep wrzucając do niej pamiętnik i przypadkowe podręczniki. Prędko zmieniłam bluzę (którą, swoją drogą, miałam założoną jeszcze w lesie, więc nie była pierwszej świeżości) na granatowy sweter, a spodnie na legginsy, pamiętając oczywiście o ważnej karteczce w głębi kieszeni pomiętych rurek, którą również cisnęłam do środka plecaka.
-Chris po ciebie przyjechał - słysząc jej smętnie wypowiedziane słowa, drgnęłam nieznacznie. Bardzo bałam się konfrontacji z "moim" rzekomym chłopakiem. Naprawdę nie wiedziałam co robić w takiej sytuacji i jak się zachowywać. Na co mu pozwalać; co mu powiedzieć.
Odetchnęłam głęboko i w pierwszej kolejności sprawdziłam w dzienniku jakich rzeczy mam dzisiaj unikać.
09.10
Zjadłam śniadanie.
Pojechałam samochodem z Chrisem.
Pobiłam się z Brianną.
Wróciłam do domu.
Pocięłam się.Zapowiada się ciężka doba.
Westchnęłam schodząc na dół. Ówcześniej żegnając się z mamą wyszłam przed dom od razu zauważając czekające na mnie musztardowe Lamborghini, które zaparło mi dech w piersiach. Chyba już wiem dlaczego z nim jestem.
Pieprzona materialiska.
Starałam się nie wymięknąć przed spojrzeniem prosto w oczy jego posiadaczowi i najzwyklejszym powiedzeniem, iż nie mogę z nim jechać. Może powinnam się niepostrzeżenie wymknąć?
-Hej, kochanie - za późno.
Odwróciłam się jak poparzona, a zauważywszy chłopaka za moimi plecami wystraszona podskoczyłam tak wysoko, że czarnowłosy zaśmiał się nerwowo patrząc na mnie jak na wariatkę.
Gratulacje. Weź skompromituj się bardziej, Angel.
-Ehm, cześć - odparłam beznamiętnie, szukając jakiejś reakcji w jego asfaltowych oczach, które nieznośnie mnie lustrowały. Zaigrały w nich radosne ogniki, które po chwili wyglądały tak jakby miały rozsadzić jego głowę od środka. Serio. Skąd w nim AŻ tyle entuzjazmu?
-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem w Dubaju - oświadczył uradowany, zamykając mnie swoimi umięśnionymi ramionami w szczelnym, ciepłym uścisku. Było mi nawet przyjemnie, dopóki nie zorientowałam się, że za chwilę mam mu dać do zrozumienia, żeby się odwalił.
-Też za tobą... tęskniłam - wydusiłam niepewnie w koszulkę chłopaka, która skutecznie tłumiła moje pełne konsternacji głębokie oddechy.
Chris odsunął się ode mnie delikatnie, wbijając się tak gwałtownie w moje usta, że musiałam złapać równowagę łapiąc się murku za moimi plecami. Chciałam jak najprędzej zakończyć nieszczęsny pocałunek, jednakże brunet cały czas go pogłębiał. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej lekko go odpychając, ale sądząc po jego posturze odczuł to bardziej jako delikatny gest z mojej strony, niż jako pchnięcie. Oderwał się ode mnie zmieszany. Chyba wyczuł, że coś jest inaczej niż zwykle. Wodziłam wzrokiem po moich butach nie chcąc patrzeć mu w oczy; wiedziałam co w nich ujrzę.
CZYTASZ
Amnesia
AdventureTo nie była ciemność. Zapomniałam jak wygląda. To nie była samotność, lecz nie przypominam sobie ciepła innej duszy. To nie była kara. Co miałoby nią być? To nie była pustka. To nawet nie było niczym. Czym byłam przez ten czas? O jakim czasie mówim...