Rozdział 30.

10.3K 482 269
                                    

Cztery miesiące. Styczeń, luty, marzec, kwiecień... Tyle zajęło Hermionie "dojście do siebie". Te wszystkie miesiące były jakby wyrwane z życiorysu. Hermiona nie robiła nic, oprócz wstawania rano, chodzenia na zajęcia, uczenia się a potem spania. Jej życie zaczęło stawać się rutyną. Każdy jej dzień wyglądał tak samo. Nie miała ochoty żyć, jednak każdy kto zna Hermionę Granger wie, że nie należy do osób które mogłyby się porwać na własne życie.
Dziewczyna odpychała od siebie wszystkich. Nie ważne czy był to Harry, Ginny, Elizabeth czy nawet Neville z Luną. Chciała być sama i koniec.
Czuła się tak, jakby jakąś cząstka jej samej umarła razem z odejściem Draco. Codziennie jak głupia przyłapywała się na tym jak wypatruje sowy mogącej przynieść jaką kolwiek wiadomość od niego. Jednak zawsze na próżno.
Pomimo tego, że minęło już prawie ponad cztery miesiące ona nadal nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić.
Oczywiście teraz było już lepiej, postanowiła, że nie będzie dalej odtrącać swoich przyjaciół ale w jej głowie cały czas krążyło jedno pytanie na które nie znała odpowiedzi i chyba nie będzie miała okazji nigdy poznać. Dlaczego?
Pozornie wszystko zaczęło wracać do normy. Pozornie.
Dziewczyna nadal budziła się i zasypiała z myślą o Draco. Mogła sobie i innym wmawiać całymi dniami, że pogodziła się z jego odejściem i uważa to za zakończony rozdział ale wcale tak nie było.
Codziennie zakładała maskę którą nosiła przez cały dzień. Uśmiech zaczął coraz więcej pojawiać się na jej twarzy, jednak więcej uśmiechu w dzień równało się z więcej łez wieczorem.
Hermiona nigdy by nie pomyślała, że jedna osoba może tak zawładnąć jej życiem. Bez niego czuła się jakby tonęła, a najgorsze było to, że nie mogła z tym nic zrobić.

-Hermiona, może wybierzemy się dzisiaj do Hogsmeade? Podobno ma być ładna pogoda, o i może Elizabeth zdołałaby przyjechać?-zapytała Ginny gdy wracały z lekcji obrony przed czarną magią. Opcm to ich ostatnia lekcja w piątki i Hermiona jedynie o czym marzyła to to, aby położyć się do swojego łóżka i iść spać.

-Słuchasz w ogóle co do ciebie mówię?-zapytała po chwili zirytowana.

-Och, tak Ginny. Sama nie wiem, może innym razem dzisiaj na...

-Bez dyskusji Granger.-przerwała ruda tonem nie znoszącym przeciwu.-Już za długo to trwa Hermiona, w końcu musi ci to ktoś powiedzieć. On odszedł nie ma go tu i nie będzie, więc nie marnuj swojego życia, najlepszych lat gdzie jesteś młoda i piękna. Rozerwij się!

-W porządku.-mruknęła Gryfonka bez krzty entuzjazmu w głosie.

-Będę po ciebie o 17.-powiedziała młoda latorośl Weasleyów i z zwycięskim uśmiechem wyszła z zamku. Harry właśnie za chwilę powinien zacząć swój trening, więc chyba wiadomo gdzie szła.

Hermiona od razu pomknęła do swojego dormitorium. Nie za bardzo cieszyła ją perspektywa dzisiejszego wyjścia, ale wiedziała, że jeśli by się nie zgodziła to przyjaciółka nie dałaby jej i tak spokoju. Poza tym trochę stęskniła się za Elizabeth bo dawno jej nie widziała.
Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę nad słowami Ginny.

"On odszedł"
"Nie marnuj swojego życia"
"Nie ma go tu i nie będzie"

Tak, Ginny miała rację i nawet Hermiona o tym wiedziała. Ale to było takie trudne... Ona nie potrafiła pogodzić się z tym, że już nigdy nie będzie mogła się do niego przytulić, poczuć jego dłoni na swoim ciele, jego oddechu na jej karku gdy ją obejmował albo jego zaspanego uśmiechu gdy budziła go pocałunkiem.
Kochała go, niewyobrażalnie go kochała. Całego, każdy jego centymetr wszystko było dla niej idealne on był dla niej idelany.
Po jej policzku znowu zaczęły spływać łzy pomimo tego, że jeszcze wczoraj wieczorem obiecywała, że nigdy nie będzie płakać z tego powodu.
Otarła je szybkim ruchem i poszła do łazienki. Opłukała twarz zimną wodą i stanęła przed lustrem patrząc w swoją twarz.
Była blada, jej kości policzkowe zrobiły się znacznie bardziej widoczne. Cienie pod oczami nie schodziły od paru tygodni a ona sama nawet nie starała się ich ukryć.
Wyglądała okropnie, jak wrak samej siebie.
Gdzie podziała się ta uśmiechnięta dziewczyna z różowymi policzkami?-pytała. Chyba odeszła razem z Draco.
Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na swoje nędzne odbicie.

-Może i zakochałam się w Tobie bez pamięci ale to nie powód aby rezygnować z siebie tak, jak ty zrezygnowałeś ze mnie.-szepnęła i wyszła. Wyszła z dormitorium. Potrzebowała świeżego powietrza.

***

-Gotowa?-zapytała się Ginny wchodząc do dormitorium Hermiony. Granger już na nią czekała. Ginny nie spodziewała się tego... Gryfonka wyglądała...dobrze! W końcu ułożyła włosy, zrobiła lekki makijaż ukrywając tym ogromne cienie pod oczami i ubrała się w coś innego niż jasne jeansy i rozpinana szara bluza.

-Gotowa.-odpowiedziała jej z lekkim uśmiechem.

-No, i taka postawa mi się podoba.-powiedziała i złapała Hermionę za rękę i wyprowadziła z pokoju.-Elizabeth już czeka. Dzisiaj mamy babski wieczór!

Dlaczego nagle nastąpiła taka zmiana? Albowiem Hermiona postanowiła po prostu już nie ubolewać tak bardzo nad tą sytuacją. Oczywiście, nadal było jej smutno, ale uświadomiła sobie, że nawet nie zauważyła kiedy przeleciały jej te cztery miesiące. Nie chciała aby jej całe życie też jej tak przeleciało.

Przyjaciółki jak za dawnych czasów razem szły do Hogsmeade rozmawiając i śmiejąc się. Obydwie potrzebowały chwili zapomnienia. Ginny ostatnio również przeżywała niezbyt przyjemne chwile. Bardzo stresowała się swoim ślubem. Pomimo tego, że zostało jeszcze dużo czasu chciała aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dobrze wiedziała, że ślub Chłopca Który Przeżył nie obejdzie się bez redaktorów Proroka Codziennego i tym podobne. W gazecie już pojawiło się parę artykułów na ten temat...
Nawet nie zauważyły kiedy były już na miejscu. W Hogsmeade jak zawsze było dużo ludzi a w Trzech Miotłach gwarno.

-Cześć dziewczyny!-usłyszały nagle głos Elizabeth za sobą. Dziewczyna już wstawała od stolika aby móc się z nimi przywitać.

-Hermiona proszę nie rób tak więcej.-mówiła przytulając ją do siebie tak, że Gryfonka ledwo łapała oddech.-Bo będę zmuszona jako starsza siostra dać ci karę!

Zaśmiały się.

-Och, przestraszona twoimi groźbami chyba będę zmuszona ci to obiecać.-powiedziała Hermiona zajmując miejsce przy stole.

-Mówię poważnie.-powiedziała Elizabeth przyglądając się swojej młodszej siostrze.

-Ja też.-odpowiedziała Gryfonka.

Nagle Ginny wróciła z trzema dużymi kuflami kremowego piwa. Zajęła swoje miejsce.

-To co dziewczyny? Nasze zdrowie!-przybiły sobie zdrówko.-To co opowiadajcie! Elizabeth wspominałaś mi coś o uroczym blondasku...

-Uuu, czy ja o czymś nie wiem?!-krzyknęła z udawaną złością Hermiona.-Jak mogłaś!

-Och, to jeszcze nic pewnego. On jest dyrektorem jednego z muzeum. Byliśmy na dwóch, może trzech kolacjach, i tyle.

-Mam nadzieję, że kolacje bez śniadania.-powiedziała Ginny puszczając oczko Hermionie na co wszystkie się zaśmiały.-No ale opowiadaj jaki on jest? Jak ma na imię?

-Och, nazywa się Ashton, Ashton Irwin. Jest ciemnym blondynem co wygląda na prawdę uroczo bo one, te włosy mu się kręcą! Jest wysoki, dobrze zbudowany i ma taki uśmiech... Och, na prawdę uwierzcie jest cudny!

-Musimy go poznać.-powiedziały w niemal tym samym czasie Ginny i Hermiona.

-Oj, nie tak prędko. To na razie nic pewnego, w ogóle nie powinnam wam tego mówić aby nie zapeszać... O, ale mam jedną wiadomość! Za tydzień przyjeżdża Mey z Gabrielem.

_

Mówiłam, że dzisiaj wstawię?:p
Pewnie widząc poprzednie 3 rozdziały zastanawialiście się o co chodzi. Jednak wydaje mi się, że wyjaśniłam to w tym rozdziale.
O Ashtonie pisałam z myślą o @Meleriana pozdrówki!:*

Do następnego,

eriwle

P.S. przepraszam za błędy jest 1;58 a ja na prawdę nie mam głowy, jeszcze raz przepraszam.

✔Dramione ~bez pamięci~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz