Rozdział IV

71 11 0
                                    

   Anabelle usiłowała uronić choć jedną łzę, jednak nie dała rady. Nienawiść była zbyt silna, ledwo co hamowała emocje, już miała rzucić się do gardła dziewczynie, jednak w ostatniej chwili powstrzymała się.

Dlaczego ona odebrała mi Garry'ego? Jakim prawem? Jedyna osoba na której tak bardzo mi zależy. Nic nie szkodzi, że jest moim bratem. Nie wie o tym! 

Myśli drążyły w jej głowie dziurę, sprawnie unikając odpowiedzi na jakiekolwiek pytania.

Anastasia 

Jak ja mogę być taka podła? Zastanawiam się nad tym. Ta dziewczyna musiała przejść piekło, jej życie to ból, cierpienie, ale wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze? Ja tylko wbijam jej kolejny nóż w plecy. Nie chciałam miłości takim kosztem, nie! Na dodatek nie potrafię jej odwzajemnić. Garry, Anabelle, tak mi przykro. Mam ochotę wydusić z siebie to wszystko, co drąży we mnie bezlitosną otchłań czarnych myśli, ale... właśnie. Po prostu nie mogę jej skrzywdzić, wyjawiając prawdę.

Anabelle

Ta suczka myśli, że to wszystko jest prawdą! Nawet nie wie, że ja tam byłam. Jestem ciekawa, jakie piekło zgotuje jej ten psychopata, kiedy już ją tam przyprowadzę. Chciałabym, aby Garry nie był moim bratem, ale niestety. Na szczęście o tym nie wie, ale skoro i tak mnie nie kocha to nie robi różnicy. Prawdopodobieństwo tego, że się o tym dowie wynosi... zero! Haha. Tak, Ana, przybij sobie mentalną piątkę, zaraz powiesz Anastasii papa!

- Anastasio. Wiem, że nasze relacje ostatnimi czasy były bardzo oschłe, wręcz złe. Chciałabym się pogodzić - wyciągnęła do niej dłoń - jeśli mi ufasz, zamknij oczy.

Anastasia wzdrygnęła się, czując zaciskający się uścisk na jej dłoni. Zacisnęła szczękę, napinając mięśnie ciała. Na swojej dłoni poczuła gładką obręcz, która zawisła na jej ręce.

- Otwórz oczy - wycedziła przez zaciśnięte zęby Anabelle.

Na te słowa dziewczę otworzyło oczy. Na swej dłoni ujrzała bransoletkę, wykonaną ze srebra. Mieniła się w świetle księżyca. Zdawać się mogło, że skradła jego blask. Zdobiona kwiatami i zwierzętami idealnie do niej pasowała. 

- Podczas spaceru po lesie, znalazłam bardzo interesujące miejsce. Jest cicho, spokojnie. Nikt nie ma tam dostępu. Dobre do przemyśleń.. jako przy.. - przełknęła ślinę - przyjaciółki, możemy się tam wybrać.

- Anabelle, nie jestem pewna, czy chcę tam iść, nie dzisiaj.

- Sprawiasz mi przykrość - spuściła pochmurnie głowę, układając usta w podkówkę. 

- No dobrze, chodźmy!

  Obie wstały, otrzepały spodenki i ruszyły w stronę gór. Droga, jak tamtej nocy wiła się w nieskończoność. Szły nad przełęczą, niepewnie stawiając kroki. Kamienie osuwały się ze zbocza, wpadając do wody, rwanej przez nurt rzeki. Anastasia nie do końca była pewna dobrych intencji Anabelle, zwłaszcza w tym miejscu. Mimo historii, które o tym miejscu opowiadano... nie bała się? Dziwne, doprawdy. Ścieżka stromo opadła w dół. Gdy zeszły na dół, Anastasia zaczerpnęła powietrza, nieco ciszej wypuszczając. To ulga, że Anabelle w pewnej chwili nie wzięła jej na ręce, wrzucając tam, na dół. 

Anastasia

Właśnie idziemy przez polanę, która wywołuje u mnie tyle wspomnień. Nadal nie wiem, czy chłopak, którego tamtej nocy spotkałam, nie był tylko snem. Pięknym snem. Czułam jego dotyk, zupełnie tak, jakbym śniła na jawie. Teraz nie czuję nic, prócz pustki, pozostawionej w mym sercu. Czy to możliwe, że mogłabym poczuć coś do osoby, której nie znam? Jedno spojrzenie oczy wystarczyło, by poddać się mu bez opamiętania. Ten zapach... brakuje mi go. Zatrzymałam się obok drzewa, którego... prawdopodobnie we śnie, przytulił mnie. Oparłam się o nie, próbowałam zaczerpnąć powietrza, jednak zamiast tego czułam, jak pełnymi garściami ulatuje ze mnie życie. 

Pokochać Raz W ŻyciuWhere stories live. Discover now